Swego czasu uważałem ładowanie bezprzewodowe urządzeń mobilnych za zbędny, choć efektowny dodatek. Dziś, nie wyobrażam sobie powrotu do technologii przewodowej. Nie w przypadku smartfonów, choć nie ukrywam, że indukcję zobaczyłbym również w innym sprzęcie.
Choć wiele osób określa mnie mianem gadżeciarza, moje podejście do elektroniki jest dość zachowawcze. Testuję smartwatche, ale prywatnie służy mi „tradycyjny” G-Shock. Funkcje smart nie są mi potrzebne, gdyż większość swoich obowiązków zawodowych realizuję z domowego biura. Mierzenie tętna podczas moich ulubionych aktywności również nie ma sensu, gdyż stal, którą sumiennie dźwigam, często uderza o mój nadgarstek. Uszkodzenie sprzętu murowane. W temacie smartfonów i komputera – te urządzenia zmieniam w zasadzie co rok lub dwa lata. Zazwyczaj jest to iPhone oraz MacBook. Nic odkrywczego, ale mój apetyt na nowinki zaspokajają testy elektroniki użytkowej. Może właśnie dlatego przez dłuższy czas opierałem się całkowitemu wyparciu tradycyjnego ładowania telefonów, które powoli zastępuje ładowanie bezprzewodowe. Nastąpił jednak przełom…
Ładowanie bezprzewodowe uwolniło mnie od kabli, ale w dalszym ciągu brakuje mi kilku cech
Z ładowania indukcyjnego korzystałem okazjonalnie. Najczęściej działało ono wolniej, niż tradycyjna „kablowa” metoda, poza tym nie mogłem swobodnie poruszać się z ładowanym urządzeniem. Dodatkowo, spora część smartfonów, które testowałem, nie obsługiwała technologii bezprzewodowego dostarczania energii. To się powoli zmienia i nawet wyższa średnia półka oferuje dziś rzeczone udogodnienie. Może właśnie dlatego zacząłem rozglądać się za ładowarką indukcyjną, a w zasadzie dwiema.
Ładowanie bezprzewodowe w domu
Pracuję w domu i ładowarka biurkowa była w zasadzie pierwszym wyborem. Zależało mi na estetyce, ale także możliwości ładowania więcej niż jednego sprzętu. Ba, okazjonalnie chciałem dostarczać energię również do słuchawek. Tak się składa, że użytkowane przeze mnie TWS-y Jabra Elite 7 Active wspierają tę funkcję. Swoją drogą możecie zapoznać się z recenzją tych pchełek. Sprawdziłem kilka relatywnie niedrogich urządzeń, a także nieco bardziej kosztowne rozwiązania, jak choćby sprzęt od Moshi. Koniec końców do mojego domowego biura lub jeśli wolicie bardziej wyniośle – gabinetu zawitał Zens Aluminium. To sprzęt 4 w 1, czyli mogę naładować tutaj bezprzewodowo smartfon (lub dwa) zegarek, słuchawki, a także przewodowo kolejny smartfon lub powerbank. Recenzja akcesorium pojawi się na łamach DailyWeb jeszcze w tym tygodniu.
Ładowanie bezprzewodowe w trasie
Drugim miejscem, gdzie ładuję smartfony, jest samochód. Niestety, mój dyliżans nie został wyposażony w ładowanie indukcyjne. Od czego są jednak akcesoria. Na moją kratkę wentylacyjną trafił XBlitz Smart 2, natomiast wcześniej sprawdziłem także inne rozwiązania. Produkt Xblitz przypadł mi do gustu, choćby z uwagi na zgodność z technologią MagSafe. Jako że na co dzień użytkuję iPhone’a, było to dla mnie dość istotne. Wchodzę do auta, dotykam telefonem podkładki ładującej, a dodatkowe uchwyty mocujące zaciskają się automatycznie. Analogicznie działa to także w drugą stronę. Wygoda, a jakże.
Czego brakuje?
Główną wadą ładowania indukcyjnego jest konieczność trzymania ładowanego sprzętu w konkretnym miejscu. Chciałbym móc poruszać się wtedy z telefonem po pomieszczeniu. Wbrew pozorom, nie jest to wcale takie nierealne. Odpowiednie technologie opracowały już firmy Xiaomi oraz Motorola, natomiast zanim rozwiązanie trafi do naszych domów, minie trochę czasu. Kolejna sprawa to prędkość ładowania. Choć nie mam potrzeby ładowania mojego smartfona szybciej niż „standardowo”, chciałbym mieć taką możliwość, choćby od święta. Indukcja, nawet ta pozornie szybka, ogranicza nas do mocy 50 W. Najczęściej jednak jest to znacznie mniej. Reasumując – producenci mają nad czym pracować i jestem pewny, że właśnie tu leży przyszłość. Kable to przeżytek.
https://dailyweb.pl/koniec-chrapania-withings-sleep-analyzer-sprawdzi-jak-dobrze-sypiam-pierwsze-wrazenia/