Sporo na przestrzeni niedługiego czasu miałem przygód z marką UPC. Z początku były przygody ze słabo działającym Youtube, który potrafił się zacinać gdy oglądałem materiał w jakości Full HD na łączu o parametrach 60Mbps/5Mbps. Pomimo, że nie przyznali się do żadnych regulacji ruchu w tej kwestii, problem po kilku interwencjach zniknął. Oczywiście stawiam, że to dzieło przypadku.

Kolejne przygody dotyczyły nieuczciwego handlowca, który dla własnych korzyści wprowadził mnie w błąd, naciągając na niepotrzebne koszta. Ostatecznie wszystko pozostało wyjaśnione, a nasza współpraca zaczęła się w końcu układać. Oczywiście zdarzały się wzloty i upadki w międzyczasie, ale dość symboliczne, np. gdy mój router gubił adres, okazało się że jest on zbyt mało uszkodzony, by kwalifikował się do wymiany. Twardy reset urządzenia FTW! Tym razem jednak przygoda z UPC jest tylko elementem pośrednim tej historii.

To był dzień, którego nie da się nie lubić. Przede wszystkim dlatego, że obudziłem się wyspany. Fantastyczne uczucie, zdarza się tylko na urlopie lub przy weekendach. Po takiej pobudce każdy scenariusz był doskonałą wiadomością, tym bardziej że był to weekend w trakcie urlopu, ccccombo. Standardowa procedura, to śniadanie, kawa, telewizor i tablet w ręce. Jak to typowy Geek: najpierw poczta, fejsbuk, statystyki DW. Po tym wszystkim czas na trochę relaksu przy konsoli i PES 2016, ot brak odstępstw od procedur. Po kilku meczach nagle rozłączenie od serwerów gry, oczywiście w trakcie meczu, który wygrywałem. Tak zachowują się oszuści w grze, nie do końca wiem jak wywołują ten efekt, tak czy siak kończy się zawsze moim walkowerem, przez rozłączenie.

Zły, jak to zwykle w takiej sytuacji, postanawiam podłączyć się do serwera ponownie, niestety bezskutecznie. Po kilku minutach i weryfikacji statusów na routerze okazuje się, że nie pobrał adresu. Cuda i to jeszcze przed południem w niedziele. Telefon do ręki i wybranie numeru do pomocy technicznej UPC. Pomyślałem, że w końcu mój router trafi do routerowego nieba. Martwi mnie jednak perspektywa kopania się z konsultantem (wszystkie te procedurki, restarty urządzenia itp). Po odbębnieniu standardowych reguł Pan stwierdził w zasadzie bezzwłocznie, że wysyła do mnie serwis, który powinien się pojawić u mnie w godzinach popołudniowych. Oho, w końcu ten nieszczęsny router zniknie ode mnie.

Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że Serwisant trafił do mnie 1h przed planowanym czasem wizyty (w końcu to dalej niedziela) i… powiedział, że urządzenia nie będzie zmieniać. Gdyż to nie problem z samym urządzeniem. Ot ciekawostka, co to w takim razie może być? Oczywiście dodam, że prócz netu, zniknęła telewizja, co by utrudnić jeszcze bardziej życie. Nie ukrywam, że odtechnąłem z ulgą, kiedy Pan stwierdził, że ktoś grzebał w skrzynce głównej i prawdopodobnie coś namieszał. Ot robota prosta jak drut. Kiedy jednak wrócił, jego mina już nie ukazywała pewności siebie. Nie do końca wiedział gdzie leży problem, bo jak się okazuje w skrzynce wszystko gra.

Czas na test przeciętego kabla poza mieszkaniem i sprawdzenie czy sygnał jest, weryfikując tym samym, czy problem tkwi w instalacji domowej, czy zewnętrznej. Dupa. Sygnału brak, ewidentnie coś w części zewnętrznej. Mam na tyle komfortową sytuację, że kabel zbiega po elewacji budynku, prosto do skrzynki, która jest kilka pięter niżej. Kabel organoleptycznie przebadany, brak uszkodzeń, ale sygnału także brak. Zmieniamy kabel i temat załatwiony, prawda? – zapytałem. Niestety sprawa nie jest taka prosta, gdyż taka wymiana musi zostać dokonana przez inny zespół, a Pan kabla ani uprawnień do jego wymiany nie posiada. Tak zakończyła się pierwsza godzinna wizyta.

Dziś pojawił się kolejny Pan, który stwierdził, że kabel jest uszkodzony, ale bladego pojęcia nie wie w jaki sposób. Brak uszkodzeń, a jednak sygnału brak. Potwierdził wymianę kabla, na którą będziemy musieli poczekać od 2 tygodni do nawet miesiąca. Pan jednak naprawdę sprawnie przeprocesował wnioski i stwierdził, że może się uda sprawę załatwić nawet szybciej. Koniec przygody.

Proceduralnie poszło o dziwo bardzo sprawnie, zaczynając od samej wizyty umówionego serwisu, który pojawił się w niedziele, gdzie byłem przekonany, że przyjdzie mi czekać przynajmniej do tygodnia roboczego z diagnozą usterki. Potem kolejna, sprawna wizyta i załatwienie tak wiele jak tylko się da. Pozostaje czekać i zobaczyć co dalej, co bardzo mnie martwi i nie o samo UPC mi tu chodzi.

Wnioski z tej historii pewnie pojawią się za kilka dni. Póki co, człowiek docenia coś dopiero po jego stracie. Ciekawa sprawa jak ciężko się odnaleźć w nowej sytuacji, kiedy w domu nie ma dwóch najważniejszych mediów. Może to złe określenie, a bardziej pasować będzie: dwóch mediów od których jestem uzależniony, co gorsza bardzo często korzystając z nich na raz.  Wyjątkowe to jednak uczucie, dowiadywać się tego co na świecie, kto będzie rządził naszym krajem tylko za pośrednictwem Twittera na smartfonie. Nie powiem, że z jednej strony w tej tragikomicznej sytuacji ucieszyłem się, że w końcu będę miał więcej czasu, by nadrobić wszystkie książkowe zaległości, które czekają i aż się proszą o uwagę. Dokończę Wiedźmina, którego nie mogę przejść od kilku miesięcy. Zaplanuje gruntowne porządki multimedialne.

Założenia były ambitne, a skończyło się jak zwykle. Internet mobilny od Play, mimo że słabej jakości, to jednak wykończył wszystkie moje ambitne plany i zamiary, a uzależnienie od internetu jednoznacznie wygrało. Przerażające, minął 1 dzień.