Od kilku dni pogłębiam swoją wiedzę o tym jak powstało Apple, jak wyglądały początki, jak wyglądały rządy dość egocentrycznego, działającego w systemie zero-jedynkowym, ciągle płaczącego, tyrana Steva Jobsa. Abstrahując od jego osobowości na którą poświęcę z pewnością osobny wpis, to dzisiaj chciałbym Wam przybliżyć pewien smaczek, jeden z nielicznych licznych których w książce Waltera Isaacsona „Steve Jobs” – pełno. Reklama, bo o niej mowa jest bardzo interesująca sama w sobie, jeszcze bardziej to w jakich kontrowersjach powstała i kto ją wyreżyserował.
Zaczynając jednak od samego początku, specjalnie Was nie zanudzając – Jobs w 1983 roku przygotowywał się do premiery swojego ukochanego dziecka jakim był Macintosh. W związku z tym, że był on niepoprawny perfekcjonistą, nie znającym pojęcia kompromis – zarządził, że reklama nie będzie odstawać od jego motto. W związku z tym zarządził, że reklama która będzie odpowiedzialna za wypromowanie Macintosha, ma powodować u ludzi co najmniej osłupienie.
Hasłem przewodnim reklamy miało być nawiązanie do powieści Georga Orwella: „Dlaczego rok 1984, nie będzie jak Rok 1984”. Kiedy ono powstało, pozostała kwestia obudowania go w pasujący scenariusz i nakręcenie reklamówki. Za reżyserie spotu odpowiedzialny został Riddley Scott, którego znacie jako producenta wielu znakomitych tytułów takich jak m.in. Hannibal czy chociażby Helikopter w Ogniu. Jobs zdecydował się zatrudnić tego Pana głównie ze względu na to, że był on również odpowiedzialny za film który powstał w 1982r. – Łowca Androidów.
Ostatecznie powstał materiał, który miał być buntowniczy, jak zapewnia Isaacson, wpisujący się w charakter Steva Jobsa. Na reklamę przeznaczone zostało $750k, a udział wzięły dziesiątki skinheadów, którzy w reklamie pełnili rolę zahipnotyzowanego tłumu, głosu któremu przeciwstawiła się główna bohaterka materiału. Co ciekawe, kiedy reklamę obejrzał Zarząd Apple, wyraził swoją opinię tylko… milczeniem. Wyglądało na to, że nie podzielają oni jego wizji i fascynacji nowym spotem. W związku z tym ówczesny prezes Apple, postanowił że cholernie popularny i drogi czas antenowy (Finał słynnego, amerykańskiego Super Bowl), który został wcześniej na wykupiony ma zostać odsprzedany, a reklama nie zostanie wyemitowana.
Uparty Jobs nie odpuścił, a jego determinacja była tak wielka, że nieomal reklamę opłacił z własnych funduszy do współki z Stevem Wozniakiem. Na szczęście, reklamę jednak udało się przeforsować i pojawiła się podczas finałów Super Bowl, powodując przeogromne zainteresowanie swoją oryginalnością i przekazem. Co ciekawe, kilka magazynów amerykańskich wielbiło ją tak bardzo, że niedługo po jej emisji ogłosiły ją reklamą wszech czasów. A jak dokładnie wyglądała? Sami zobaczcie. Jedno jest pewne, gdyby nie to, że dopiero zamierzałem się urodzić w roku jej emisji, to z pewnością po takiej reklamie Macintosh stałby u mnie na biurku ;-)