Oczekiwania były wielkie. Jedni byli podekscytowani przed premierą Angry Birds Space, inny byli nastawieni sceptycznie. Miało być dużo świeżości, kosmiczne plansze, kosmiczne ptaki i kosmiczna rozrywka nie z tej Ziemi. Pobrałem, żeby zweryfikować to wszystko jako ktoś, kto nie jest zagorzałym fanem gier z pod znaku „wściekłych ptaków”. Stwierdziłem, że mogę wydać nawet te kilka dolarów (chociaż z moją studencką skarbonką nie jest tak kolorowo w ostatnim czasie), żeby sprawdzić co to Rovio wymodziło.
Generalnie pierwsze wrażenie jest całkiem dobre – nowa oprawa gry, kosmiczna, jak wiele rzeczy w tym produkcie. Jak zawsze przed odpaleniem pierwszego poziomu w jakiejkolwiek grze byłem podekscytowany. Trwało to zaledwie kilka pierwszych plansz, żeby potem zeszło powietrze. To już nie te same Angry Birds co wcześniej.
Kiedyś, gdy z ptakami bawiłem się na laptopach kolegów, czy ich smartfonach, nie byłem w stanie przebić się choćby przez pierwsze plansze, nie mówiąc o tych dalszych, które z założenia są trudniejsze – po prostu nie byłem dobry w tym i koniec. Tutaj w kosmosie jest zupełnie odwrotnie – wykorzystując grawitację kolejnych asteroid z jednego strzału rodzi się nam kilka szans na zabicie niektórych prosiaków. W szczególności zauważalne jest to, gdy plansza jest stosunkowo „płaska” tj. skupiona na powierzchni jednej asteroidy, gdy to nasz ptak może swobodnie kręcić się po orbicie. Pstryk i już 40 poziomów za mną. Beż żadnej nadmiernej uwagi na fizykę gry, lub cokolwiek innego. Jako, że jestem tym typem gracza, który musi mieć na poziomie łatwym kołchoz albo nawet obóz koncentracyjny, czy kamieniołomy, to poczytuję to za ogromny minus całej gry. Nie postarali się panowie z Rovio, a podejrzewam, że ci bardziej doświadczeni gracze będą o wiele szybciej łykać te plansze niż ja.
Ogromnym plusem za to jest mechanika gry. Współpraca z NASA była świetnym posunięciem, gdyż fizyka kosmosu jest całkiem nieźle zachowana. Aż z ciekawości zaglądnąłem dzisiaj do książki z fizyki z czasów liceum (o zgrozo miałem rozszerzony ten przedmiot) i poprzypominałem sobie niektóre zasady rządzące w przestrzeni i naprawdę Rovio odwaliło tu kawał dobrej roboty – uwierzcie mi.
Generalnie nowy produkt z serii Angry Birds to „nihil novi” w całej serii. Dodanie nowej fizyki gry w postaci centralnych źródeł grawitacji nie jest jakaś rewolucją – podejrzewam, że podobne pomysły już w jakichś starszych grach się pojawiały. Szkoda mi wydanych pieniędzy na tą grę, tymbardziej, że spodziewałem się o wiele bardziej wymagającej rozrywki – zamiast tego dostałem ptaszki w nowym opakowaniu z uproszczonymi zasadami.
Autor: Konrad Przydział