Za chwilę mija rok od premiery M1, a procesor od Apple wciąż zaskakuje.

Kiedyś ciężko było pomyśleć, że granie na systemie MacOS może sprawiać przyjemność. Ukuło się przekonanie, że nie do tego on został stworzony, a gracze mają swoje pecety, które nigdy nie zawodzą. Na systemie MacOS można było co najwyżej pograć w Scrabble, albo szachy, gdzie pikseloza aż tak nie wali po oczach.

Przełomem jednak był ubiegły rok, a dokładniej – jego końcówka. Wtedy to Tim Cook na jednej z konferencji Apple zaprezentował procesor Apple Silicon, czyli wspomniany układ M1. Od razu zaczął go wychwalać, że to jest wreszcie applowski procesor do gier. Mało kto wieżył w te zapewnienia, bo ten, kto próbował odpalać gry na Maku, ten wie, że było to ciężkie przeżycie.

Maki z procesorem M1 i gry komputerowe

Jednocześnie Apple zaczęło ostro rozwijać swoją usługę Apple Arcade, gdzie w ramach abonamentu dostajemy dostęp do najlepszych pozycji AppStore z kategorii Gry. Nie posiadają one reklam, a selekcjonowane są według popularności. W ten właśnie sposób do kolekcji Arcade trafiła jakiś czas temu gra NBA 2K21. Kilka dni temu przypadkowo pozycja „nawinęła” mi się w AppStore i stwierdziłem, że ją zainstaluję. Pobieranie oczywiście przeszło sprawnie, i od razu po zakończeniu pojawił się przycisk „zagraj”.

To właśnie uwielbiam w MacOS – nie trzeba pobierać paczek, rozpakowywać, istalować grę i sterowniki. Tutaj wszystko dzieje się z automatu. Jednak nie o tym miało być. Odpaliłem gierkę i praktycznie od razu zobaczyłem ekran powitalny, a bo akeptacji polityki prywatności wyświetlił mi się główny interfejs gry. WOW, błyskawica podobnie jak na smartfonach. Nie chciało mi się specjalnie bawić w ustawienia rozgrywki i kliknąłem opcję „play now” i… faktycznie mogłem grać od razu. Odpalenie nie trwało dłużej niż 2-3 sekundy i moim oczom ukazał się koszykarski parkiet.

https://www.youtube.com/watch?v=OcUzwnA569M&ab_channel=NBA2K

MacBook Pro M1 + monitor 4K

To właśnie na tym widoku zależało mi najbardziej, kiedy zdecydowałem się zainstalować grę: na jakości, bo chciałem przekonać się, czy Tim Cook rok temu miał rację. I miał! Szybko podłączyłem MacBooka (16GB RAM, M1) do monitora 4K, żeby tylko móc za chwilę powiedzieć „a nie mówiłem! procek jest za słaby”. Nic jednak takiego nie miało miejsca, bo rozdzielczość błyskawicznie dostosowała się do monitora i zamiast narzekania, zaniemówiłem.

Gra jest bardzo dobrze wyrenderowana, wszystkie detale bardzo dobrze widoczne, a twarze graczy są wyraźne i dokładne. Podobnie gra wygląda na PC z prockiem i9 i grafiką RTX. Serio. Oczywiście fanatycy gamingowi zaczną doszukiwać się FPSów i innych szmerów-bajerów, ale do okazjonalnej rozgrywki dla mnie jakość jest mocno powyżej oczekiwanej.

Rozegrałem jeden, pełen mecz. Następnie dotknąłem obudowy MacBooka i znowu się zdziwiłem – zero ciepła, temperatura standardowa, jak przy surfowaniu po internecie. Żadne dodatkowe wentylatory się nie odpaliły (nie wiem w sumie czy w nowych MBP są takowe). MacBook Pro z procesorem M1 jest wydajny zarówno przy obróbce filmów w Final Cut X Pro, jak i w graniu w dostatecznie wymagające gry. Teraz kusi testowanie jakichś strzelanek z naprawdę wysokimi wymaganiami sprzętowymi.

Umówmy się – MacBooki nie są stworzone do gier, ale te najnowsze, z M1 dają taką możliwość, która na pewno przyda się i będzie kolejnym argumentem, który może przekonać do zakupu komputerów od Apple.