Ponad 25 lat aktywnego oporu, ponad ćwierć wieku grania w ISS/Winning Eleven/PES/eFootball, dwie i pół dekady bojkotowania słynnej Fify i w końcu stało się, oficjalnie odpuściłem PES i stanąłem po stronie FC25. Oto garść moich kilku słodko-gorzkich, laickich wrażeń.
Pro Evolution Soccer, PES czy jak kto woli: ISS to jedna z moich pierwszych gier, w które w ogóle miałem okazje grać. Bardzo podobał mi się minimalizm i prostota tej gry, a i nawet jakaś magia była w niej zaszyta. Z łezką w oku wspominam te wszystkie piękne gole strzelane Batistutą sprzed pola karnego, który ewidentnie miał jakiegoś boosta w grze, właśnie na takie strzały.
Nie do końca pamiętam, który ISS był moim pierwszym, ale wydaje mi się, że ten z numerkiem 9. Na pewno było to chwilę przed 2000 rokiem, a ja sporo przy tym tytule spędziłem, grając na konsoli, ze swoim ulubionym sąsiadem, wiadomo. Piękny czas, ogromna frajda, ale to też nie tak, że bagatelizowałem Fife, co to, to nie, ale bardziej siedział mi PES. Potem przez kolejne lata radykalizowałem się coraz bardziej, by ostatecznie grać tylko i wyłącznie w PESa, a naturalnym było, że Fifę trzeba było bojkotować. Uwielbiałem starą rozgrywkę Master League, w której trzeba było ciułać wirtualne pieniądze, wygrywające mecze i zdobywać kasę na nowych zawodników. To wszystko było jeszcze przed konceptem losowań kart (w Fifie), a piłek w (PES). Cała ta wówczas nowa koncepcja kompletnie mi się nie podobała i pewnie w jakiś sposób urozmaiciła grę, ale tym samym straciła ona nieco swojej magii, prostoty. Pojawiła się możliwość kupowania paczek, producenci zarabiali kasę, dzieciaki dostali namiastkę hazardu (loot boxy).
Ostatecznie z PESem się rozstałem, kiedy posmakowałem pierwszego eFootballu i powiedziałem, że to koniec mojej przygody z tą grą, bo stała się absurdalnie niegrywalna. Zmiana silnika zmieniła dla mnie tę grę w kompletny gniot, który nie miał nic wspólnego z tym, za co PESa uwielbiałem. Na podstawie tej mocnej decyzji, postanowiłem, że czas dać szanse FC25, który jako seria, zawsze był krok przed PES, szczególnie dla polskiej społeczności. Polskie ligi, polskie zespoły, polski komentarz, świetna sprawa, której zawsze jako wierny fan PES zazdrościłem. Tak się składa, że miałem okazje już nieco pograć w FC25 i chciałem podzielić się swoimi wrażeniami.
Nie umiem grać
Nie ukrywam, było nieco emocji po zainstalowaniu najnowszego FC25, którego dostałem do ogrania przedpremierowo (bardzo dziękuje). Rach ciach i gra gotowa do działania. Oczywiście nie będziemy się rozdrabniać, więc od razu odpaliłem FUT i gry tylko online, pomimo że zachęcano mnie, bym jedna spróbował swoich sił z tzw. komputerem. Szybkie 6 meczów, szybkie 6 bęcków i zdałem sobie sprawę, że pomimo ustawionego sterowania jak w PESie (strzał pod kwadratem), to kompletnie nie umiem w tę grę grać. Nie wiedziałem, jak robić piłki na dobieg, nie umiałem absolutnie zwodów, ani nie byłem pewien, gdzie mam szybszy bieg.
Posypałem głowę popiołem i odpaliłem trening. Przeszedłem większość, w głowie pojawiła się większa jasność, skompletowałem skład (nie wkładając w to specjalnie dużo wysiłku, bo chciałem po prostu grać) i odpaliłem kolejne mecze. Kolejne 8 meczów, wszystko przegrane i to sromotnie.
Odstawiłem tryb online i zacząłem rozgrywać się w trybie z komputerem. Oczywiście nie muszę Wam opowiadać, jakie emocje mi towarzyszyły. Mam wrażenie, że przegapiłem te 25 lat ogrywania się w Fifę i każdy random z netu, jest mi w stanie wcisnąć 7 bramek bez problemów, bo nie umiem dalej odbierać skutecznie piłki. To jednak nie problem, nie umiem jej wyprowadzać do linii ataku, próbuje ciągle podań prostopadłych, zawsze tracę piłkę (wiem, liczy się timing), ale wierzcie mi, że ani jedno podanie tego typu mi nie weszło, a rozegrałem już kilkadziesiąt meczów. Trzeba będzie odpalić tryb treningów ponownie.
Tryb Rush 5 v 5
Z odsieczą i ukojeniem nerwów przyszedł tryb, który zdaje się jest nowy dla całego FC25. Do złudzenia przypomina mi słynną halę z Fify 98, ale doświadczenie nieco inne. Gramy tutaj 5 na 5, gdzie bramkarze sterowani są przez SI, a reszta to gracze. Każdy ma przypisanego piłkarza (którego sobie wcześniej wybiera) i ot tłuczemy się w mniejszym lub większym chaosie, doskonały fun i ucieczka od nerwów z trybu Rivals ;-)
Wszystkie te zakupy – słodki jeżu
Karty, umiejętności, stadion, piłkarze, nie było wielkiego zaskoczenia, póki nie wylosowałem kart, które zmieniają mi kolor linii na boisku, czy kolor siatki. Mogę też dodać efekty świetlne, czy przyśpiewki kibiców po strzelonym golu. Personalizacja na najwyższym poziomie, do stopnia absurdu. Czy jest mi to potrzebne? Kompletnie nie, ale rozumiem też, że to nie ja głównie jestem odbiorcą tej gry, tylko towarzystwo nieco młodsze, które z pewnością bardziej doceni tak bardzo szczegółowe rozbicie jeśli chodzi o personalizację klubu.
Taktyki, formacje, zależności
Wszystkich ustawień zgrania, formacji, zależności posmakowałem w poprzednich PESach, jednak w FC25 jest to kompletnie na innym poziomie. Czuje się zagubiony jak zrobić właściwe, najlepsze w dostępnym składzie ustawienie. Oczywiście wszystko pod dyktando zgrania. Przy pierwszych porażkach zwalam wszystko naturalnie na trenera, bo przecież nie na siebie, więc cały czas eksperymentuję z trenerem i ustawieniami. Nie wiem, czy zmiana ustawienia od domyślnego, którym gra wybrany trener, ma jakiś negatywny wpływ na grę na boisku, ale to tylko jeden z drobiazgów, których jeszcze nie rozumiem. Mam wrażenie, że sam trening z grania nie wystarczy, tak samo jak proste tutoriale, które się pojawiały, a ja zwyczajni muszę usiąść i przemielić od początku całą filozofię ustawień, formacji, taktyki i dopasowania piłkarzy. Mam tutaj spore braki, które niestety mocno frustrują.
Na szczęście społeczność na polskim YT skupiona wokół FC25 jest ogromna, jest tam cała masa użytecznych materiałów, więc będę musiał je zwyczajnie obejrzeć.
Produkt całkiem kompletny
Patrząc jednak tymi pierwszymi wrażeniami na FC25 mam ogromne poczucie kompletności tej gry. Poziom drobiazgowości ze wspomnianymi stadionami jest pewnie jednym z przykładów, ale jest jeszcze cała masa trybów gry, których nie odkryłem. Jako stary fan managerów piłkarskich na pewno będę musiał spróbować trybu kariery. Zapowiada się sporo nerwów, szczególnie w grach z innymi graczami, ale jeszcze więcej przyjemności po odniesieniu zwycięstwa. Wygląda na to, że właśnie znalazłem swoją rozrywkę na długie jesienne wieczory i niczego nie żałuje.