Kiedy jakiś czas temu na moim biurku pojawiła się mysz gamingowa HyperX Pulsefire Haste nie byłem do niej do końca przekonany. W końcu jest to ultralekki sprzęt z podziurawioną obudową, który kojarzył mi się zawsze z węższym gronem odbiorców lubujących się w takich rozwiązaniach, a ja po latach przyzwyczajony do dużych, raczej ciężkich gryzoni zdecydowanie się do niego nie zaliczałem.
Z HyperX Pulsefire Haste spędziłem już ponad 2 tygodnie, więc chyba najwyższa pora wydać werdykt. I wiecie co? Te lekkie myszy to całkiem fajna sprawa.
HyperX Pulsefire Haste
Ale zacznijmy od początku, czyli tego, co znajdziemy w pudełku z HyperX Pulsefire Haste. Oprócz myszy w zestawie są także dodatkowe gumowe naklejki na panele boczne i lewy/prawy przycisk myszy, zapasowe ślizgacze i instrukcja, czyli generalnie nie ma tutaj, nie wiadomo czego, ale gumowe naklejki czy zapasowe ślizgacze zdecydowanie trzeba zaliczyć na plus, bo mówimy tutaj o urządzeniu za około 200 złotych, a takich akcesoriów nie znajdziemy w wielu znacznie droższych propozycjach.
Trochę słów o samej konstrukcji
Przejdźmy jednak do myszy. Od razu rzuca się w oczy wzór stworzony z całej masy heksagonalnych dziur dopełniony takimi o innym kształcie czy rozmiarze, przez który widać „bebechy”. Wiele osób śmieje się, że wygląda to jak plaster miodu, ale mi osobiście taki design się podoba. Uważam, że wygląda to znacznie lepiej, chociażby od zaokrąglonych czworokątnych otwórów znanych z myszek SteelSeries.
HyperX Pulsefire Haste to mysz o symetrycznej budowie i tego bałem się chyba najbardziej, bo zawsze wybierałem raczej te profilowane dla prawej dłoni. Ku mojemu zaskoczeniu tego modelu używa mi się jednak bardzo przyjemnie i wygodnie. Nie wiem, czy to przez fakt, że mysz mimo swojej niskiej wagi należy do tych większych, czy wpływa na to coś zupełnie innego, ale kształt obudowy zdecydowanie mi odpowiada.
Gryzoń jest (jak sama nazwa zresztą wskazuje) naprawdę lekki. Waży zaledwie 59 gramów i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. Lubię ustawiać w grach niską czułość i robić długie ruchy myszką, więc fakt, że nie czuję od strony sprzętu zbyt dużego obciążenia, jest dla mnie ogromnym plusem.
Trzeba też wspomnieć o jakości wykonania, która jest tutaj na naprawdę wysokim poziomie. Konstrukcja jest wykonana w całości z plastiku, który jest bardzo przyjemny w dotyku, a zarazem chropowaty, więc nie ma mowy o ślizganiu się palców na przyciskach. Z tego powodu nie zdecydowałem się jeszcze na obklejenie myszy wspomnianymi wcześniej gumowymi naklejkami.
Poszczególne elementy są do siebie świetnie dopasowane – nie doświadczymy żadnych luzów, niepożądanych luk czy trzeszczenia. Na pochwałę zasługuje też kabel nazwany przez producenta HyperFlex – w oplocie, ale bardzo miękki i nieograniczający ruchów. Czasami można nawet zapomnieć, że mamy do czynienia z produktem przewodowym. Całość domyka zestaw 4 białych ślizgaczy PTFE, którym też nie mam nic do zarzucenia – ślizgają się bardzo dobrze na podkładce, ale też nie powodują, że mysz po niej pływa.
Specyfikacja techniczna
Mysz HyperX Pulsefire Haste została wyposażona w 6 programowalnych przycisków, pod którymi kryją się pyłoodporne przełączniki TTC Golden Micro o deklarowanej żywotności do 60 milionów kliknięć. Klik jest bardzo wyraźny i zdecydowanie można go nazwać satysfakcjonującym. Przez kilkanaście dni i zarazem wiele godzin spędzonych z tym gryzoniem nie udało mi się zarejestrować jakichś niepożądanych kliknięć czy braku responsywności.
Scroll nie obraca się zbyt łatwo i żeby przewinąć coś rolką trzeba, zastosować troszkę siły. Początkowo wydawało mi się, że to problem, ale zrozumiałem, jak bardzo się mylę, kiedy przypomniałem sobie, jak często scroll w moim Rivalu 310 „sam” zmieniał mi broń w rozmaitych strzelankach. Mimo nieco większego oporu używanie rolki w Pulsefire Haste nie męczy palców, a wielu graczy z pewnością doceni jej właściwości.
Przechodząc do aspektów technicznych – w środku HyperX Pulsefire Haste umieszczono sensor Pixart 3335 o rozdzielczości od 200 do 16000 DPI. Jest to jednostka bardzo precyzyjna i niezawodna nawet przy tych niższych wartościach, co jest szczególnie istotne dla graczy, którzy rzadko wychodzą przecież powyżej 4000 DPI. W myszkach zwracam też na to, z jakiej wysokości sensor łapie sygnał. Podczas rozgrywki bardzo często podnoszę i przekładam mysz, więc jest to dla mnie bardzo istotne. Pixart 3335 wypada na tym polu świetnie, bo reaguje maksymalnie z wysokości paru milimetrów.
Jak HyperX Pulsefire Haste sprawdza się w akcji?
HyperX Pulsefire Haste przetestowałem w wielu najpopularniejszych grach i mogę wystawić temu modelowi bardzo wysoką notę. Dzięki niezawodnemu sensorowi nie miałem żadnych problemów z celowaniem w strzelankach, a przyciski także świetnie spełniały swoją rolę. Gracze lubujący się w gatunku MOBA z pewnością doceniliby większą liczbę przycisków bocznych, ale dla mnie jako niedzielnego gracza League of Legends dwa w zupełności wystarczają.
Mysz z powodzeniem może być też wykorzystana do pracy biurowej czy jeszcze innych zadań, ale nie ma co ukrywać, że jej głównym przeznaczeniem są gry. Jeżeli więc wykorzystujecie komputer do wielu rzeczy i zastanawiacie się, czy mysz gamingowa będzie dobra tylko do gier, to odpowiedź brzmi absolutnie nie.
Oprogramowanie NGENUITY
Dla modelu Pulsefire Haste dostępne jest też specjalne oprogramowanie NGENUITY. Mimo że posiadam klawiaturę HyperX Alloy Origins, to nie pobrałbym go, gdybym nie testował tej myszy, bo wcześniej go nie potrzebowałem. No ale jak sprawdzamy, to sprawdzamy w całości, i niestety program według mnie jest… po prostu okej. Widać, że jego twórcy naprawdę bardzo chcieli bazować na Windowsowych ustawieniach i przez to NGENUITY sprawia trochę wrażenie zrobionego „na odwal”.
NGENUITY spełnia generalnie swoją rolę – możemy zmienić ustawienia podświetlenia RGB na scrollu, zmienić przypisanie każdego z przycisków na jeden z klawiszy klawiatury, myszy czy ustawić pod nimi odpowiednie akcje związane z multimediami. Możemy też swobodnie tworzyć makra.
Ostatnia zakładka pozwala ustawić 4 odmienne wartości DPI, między którymi domyślnie przełączamy się małym przyciskiem umieszczonym na czubku myszy. Do każdego ustawienia możemy też przypisać kolor, a przy przełączaniu rolka poinformuje nas którą wartość wybraliśmy. Stworzony profil możemy też zapisać do pamięci myszy. Niestety można tak zrobić wyłącznie z jednym wariantem ustawień, więc jeśli będziemy chcieli wprowadzić zmiany, to konieczne będzie ponowne skorzystanie z NGENUITY.
Oprogramowanie od HyperX pozwala ustawić sobie sporo rzeczy według preferencji, ale niestety zdarza mu się zawiesić. W ciągu dwóch tygodni zdarzyło mi się to parę razy i nie jest to coś bardzo uciążliwego, ale szkoda, że producent nie pokusił się o lepszy dodatek dla tak dobrych produktów dla graczy.
Podsumowując
HyperX Pulsefire Haste to mysz naprawdę wysokiej jakości, wygodna i bardzo lekka. W grach sprawdza się bez zarzutów, a jej prawdopodobnie największy minus, czyli obecność kabla, często nie daje nawet o sobie znać. Jeżeli więc szukacie lekkiej myszy w cenie około 200 złotych, która jest wyposażona w precyzyjny sensor, wyraźne i trwałe przełączniki i do tego jest świetnie wykonana, to HyperX Pulsefire Haste będzie strzałem w dziesiątkę.