Na mój nadgarstek trafił zegarek z GPS oraz możliwością ładowania energią słoneczną. Garmin Instinct Solar. W kolejce natomiast czeka jego brat w wersji Esports.
Od jakiegoś czasu skradam się do tego zegarka jak pies do jeża. Chyba wyrosłem już ze smartbanda. Jednak wydanie ponad 1000 zł na coś, co z założenia będzie miało być wytrzymałe skutecznie przenosiła finalizację decyzji zakupowej w bliżej nieokreśloną przyszłość. Gdy okazało się, że dostanę go do testów, serce me się uradowało. Jakby tego było mało, to w paczce znajdowały się dwie sztuki. Jedna z możliwością ładowania energią słoneczną o nazwie Solar, druga bez, ale z dodatkowym typem aktywności, którą jest w stanie mierzyć o nazwie Esports.
Uwaga, będzie sucho. Ciekawe dlaczego wersja Esports nie ma ładowania ze słońca 😎
Wersja z ładowaniem jako pierwsza trafiła na mój nadgarstek. Czym jednak w ogóle jest Garmin Instinct? Otóż jest to zegarek, który odstaje od reszty portfolio produktów tego producenta. Mam wrażenie, że został on zbudowany przy innych głównych założeniach. A te według mnie to była przede wszystkim wytrzymałość i czas pracy. Powiadomienia? Owszem, są, ale to nie jest tutaj najważniejsze. Już samym wyglądem zegarek obiecuje, że da radę wielu wyzwaniom. Może tak być ze względu na wzornictwo podobne do G-SHOCK, kultowych zegarków marki Casio. Nie będę tutaj ukrywał, że od zawsze mi się podobały.
Instinct ma być naprawdę kawałkiem technologicznego twardziela. Zapewnić ma to wzmacniana obudowa oraz szkło. W dodatku ma pozwalać na bardzo długie użytkowanie dzięki wbudowanej baterii słonecznej. O ile wykonujemy aktywności w nasłonecznionych miejscach. Ma to sens, że wersja Esports takiej baterii nie posiada.
Nie szukam zegarka, który będzie miał stać się pewnego rodzaju suplementem telefonu, pozwolić mi go rzadziej wyciągać z kieszeni. Do dyspozycji tutaj mamy oczywiście podgląd powiadomień oraz opcje interakcji z nimi, odpowiedzi, lub innych zdefiniowanych w zależności od tego z jakiej aplikacji pochodzi powiadomienie. Szukam czegoś, co pozwoli mi monitorować moją aktywność zarówno podczas uprawiania sportu, treningów, jak i na co dzień. Mam jednak talent do tego, żeby rzeczy na moim nadgarstku szybko się rysowały lub znikały. MiBanda 3 zgubiłem gdzieś podczas jazdy na snowboardzie. Do domu wróciłem z pustą silikonową opaską. MiBanda 4 zrysowałem dość znacznie w pierwszym tygodniu użytkowania poprzez zetknięcie ze ścianą. MiBanda 5 zabezpieczyłem dodatkową warstwą ochronną, która wytrwała jakiś tydzień, po pierwszym treningu kettlami bez dodatkowej folii rysy. A jak. Ciekawe jak sprawdzi się Garmin.
Pełna recenzja niebawem! Niech no tylko je przetestuje.