Różne sprzęty przychodzi nam testować, ale oczywiście nie przekraczamy pewnych granic. Szczoteczki do zębów i sokowirówki raczej zostawimy naszej większej konkurencji. Dzisiaj będzie jednak o sprzęcie od FeiyuTech, ale nie w kontekście gimbali, zaskoczeni? Ja też, ale postanowiłem, że przetestuję FeiyuTech Kica, masażer na USB-C.
W ubiegłym roku odświeżyłem swoją wielką pasję. Przerwa od roweru trwała właściwie ponad 10 lat, od kiedy rozstałem się z moją ukochaną szosówką. Postanowiłem w końcówce ubiegłego roku, że czas wrócić do aktywności fizycznych, ale chce to zrobić inaczej niż zwykle. Żadnego biegania, z całym szacunkiem dla amatorów tej dyscypliny, bieganie jest dla mnie cholernie nudne i mało atrakcyjne (mimo, że to moim zdaniem najlepszy i najtańszy sposób na utrzymanie zdrowia, kondycji i zrzucenia kilku kilogramów). Siłownia i kardio? Nuda. Rower? Kiedy przypomniałem sobie jak dużo frajdy mi dawał, długo nie czekałem i kupiłem nowy, wymarzony rower, stawiając na uniwersalność gravela.
Przepadłem. Właściwie cały rok przejeżdżony, dotychczas zrobione niespełna 3000 km i pobity życiowy rekord sprzed ponad 10 lat temu: (stary rekord 196 km, nowy: 207 km). Jeżdżę minimum trzy razy w tygodniu, jeśli pogoda pozwoli, w weekendy pokonując trasy w okolicach 80-100 km. To w sumie spory wysiłek, ale bardzo satysfakcjonujący i przekładający się na moje dobre zdrowie (odpukać ;) ).
Kiedy pojawiła się opcja przetestowania masażera, pomyślałem, że mimo że to sprzęt raczej spoza kategorii stricte technologicznych, to jednak producent doskonale znany w branży, a i ja na własnej skórze będę się mógł przekonać, czy takie urządzenie mi się przyda, czy przyniesie realne rezultaty, więc zgłosiłem się do testów. Jak wypadają moje wrażenia?
KICA – zawartość pudełka i wykonanie
Przede wszystkim masażer jest zbudowany z dobrej jakości aluminium. Ciężkie i solidne, budzi popularne zaufanie w dotyku. Jest zauważalnie ciężki, ale to za sprawą wykończenia i pojemnej baterii, która spisuje się naprawdę świetnie. Przez kilka tygodni testów, kiedy używałem urządzenia co kilka dni, nie udało mi się rozładować baterii (korzystając z urządzenia po kilka/kilkanaście minut). To może być duża zaleta.
W pudełku znajdziemy oczywiście papierzyska, ale także materiałowe etui, w którym możemy przechowywać masażer. To dość wygodne, tym bardziej, że do zestawu dołączone zostały różne końcówki, odpowiedzialne za sposób masowania i oczywiście ich przeznaczenie do różnych partii ciała. Producent opisał je następująco:
- Głowica kulista – Rozluźni tkanki miękkie i wrażliwe mięśnie. Idealna dla okolic dużych grup mięśni, takich jak udo, łydka, plecy, ramię i biodro. Pomocna szczególnie przy opracowywaniu układu mięśniowo-powięziowego.
- Głowica płaska – Doskonale wymasuje mniejsze grupy mięśniowe, takie jak mięśnie grzbietu oraz łopatki. Pomaga w profilaktyce i rozluźnieniu tkanek przy objawach cellulitu.
- Głowica stożkowa – Akupresura w domowym zaciszu? Proszę bardzo. Ta końcówka dosięgnie tkanki głębiej położone oraz da solidny wycisk dużym mięśniom, takim jak mięśnie uda czy łydki. Użyj jej w pracy nad swoimi punktami spustowymi.
- Głowica w kształcie litery U – Nie zapomnieliśmy również o Twoich ścięgnach. Ta nakładka została dodana specjalnie z myślą o okolicy ścięgna Achillesa oraz o masażu prostowników grzbietu.
W moim przypadku korzystałem najczęściej z głowicy kulistej, na zmianę z wersją płaską i właściwie do tej pory nie jestem w stanie stwierdzić, która była dla mnie bardziej komfortowa. Stricte po treningu, kulista wydawała się być bardziej intensywna, mocniej masując wibracjami mięśnie nóg. Płaska końcówka była zdecydowanie bardziej subtelna.
Urządzenie uruchamiane jest u spodu, gdzie ukryty jest przycisk, kilka diód sygnalizacyjnych i port ładowania: USB-C. Urządzenie domyślnie włącza się w pierwszym z czterech trybów prędkości wibracji. Wciśnięcie guzika przełącza między nimi, a oto ich charakterystyka:
- Poziom 1 – Pobudzenie mięśni 1700 obr/min
- Poziom 2 – Powierzchowna relaksacja 2400 obr/min
- Poziom 3 – Głęboki masaż 3100 obr/min
- Poziom 4 – Tryb profesjonalny 3800 obr/min
Przy czym dla mnie drugi poziom był najbardziej optymalny, ale domyślam się, że to oczywiście kwestia indywidualna. Jak wyglądały jednak moje doświadczenia z korzystania? Właściwie masowałem głównie nogi po treningach, ale zdarzało się, że także inne części ciała. Masażer pomógł mi z bólem śródstopia, gdzie skutecznie dolegliwości zniknęły po dwóch kilkunastominutowych sesjach, ale w przypadku nóg ciężko mówić tutaj o mierzalnych efektach.
Mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że na pewno nie pogorszył kondycji moich mięśni i na pewno stanowił doskonałe ukojenie po intensywnej jeździe (tym bardziej, że nie poświęcam dużo uwagi rozciąganiu się po treningu, raczej robię to symbolicznie).
FeiyuTech KiCA dostaniecie we wspomnianym zestawie za ok. 400 zł. Producent pozycjonuje produkt jako urządzenie uniwersalne, czy to dla sportowców, czy dla pracowników biurowych, czy dla nawet seniorów. Nie jestem uprawniony do tego, by stwierdzić, że tak na pewno będzie, jednak na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że nie zamierzam się z nim rozstawać po treningach rowerowych, a i doskonale może się przydać w miejscowych bólach. Oczywiście należy być ostrożnym, by nie masować układu kostnego, bo to ani przyjemne, ani najpewniej bezpieczne.