Stało się. Od momentu wprowadzenia reakcji – rozszerzonej wersji tradycyjnego przyciska „Lubię to” – zastanawiano się, kiedy wpłyną one na zasięg publikowanych przez nas postów. Teraz świat obiegły informacje o tym, że Facebook zmienia swój algorytm wyświetlania treści w newsfeedzie – to wybór jednej z reakcji będzie wyznacznikiem doboru treści, którymi użytkownik może być zainteresowany.
Gdzie jest „nie lubię tego”?!
Lubię to, Super, Ha ha, Wow, Wrr, Przykro mi – jeszcze niewiele ponad rok temu nie mogliśmy używać tak wielu opcji, wyrażając nasze zainteresowanie konkretną treścią. Teraz reakcje wydają się być czymś naturalnym – nic dziwnego, w końcu „danie lajka” mogło niekoniecznie pasować do treści posta. Prosty przykład: czyjaś śmierć. Dzięki reakcjom Facebook pozwolił lepiej wyrażać nam emocje. Wow, jak to górnolotnie zabrzmiało.
Ważne i ważniejsze
Są co najmniej dwa powody, dla których portal Marka Zuckerberga zdecydował się na wprowadzenie zmian w swoim algorytmie. Po pierwsze, wybranie reakcji wymaga więcej czasu, co za tym idzie – dłużej „obcujemy” z postem. Reakcja wyraża więcej i potwierdza, że nasz odbiorca zapoznał się z treścią opublikowanego przez nas posta. Lajk stał się niejako automatyczną odpowiedzią na przeglądane treści – sam zauważyłem, że czasami machinalnie daję lajka stronom, z którymi w jakiś sposób jestem związany. Też tak macie?
Po drugie, reakcje stały się absolutnym hitem. Od momentu ich wprowadzenia zostały użyte ponad 300 miliardów razy, a najbardziej popularną (wyłączając z tego „Lubię to”) jest „Super” – dlatego Facebook postanowił zaktualizować algorytm newsfeedu tak, by posty, na które użytkownicy reagują inaczej niż tradycyjnym lajkiem (a co za tym idzie – posty bardziej angażujące) były wyeksponowane w aktualnościach.
Co ciekawe, Facebook nie bierze pod uwagę charakteru reakcji – obecnie zarówno te pozytywne, jak i negatywne mają taką samą wagę dla rankingów. Już sam wybór reakcji wyróżnia treść na tle innych.
Reklamodawcy zarobią na emocjach
Jestem ciekaw, jak wprowadzenie zmian w dotychczasowym algorytmie wyświetlania treści wpłynie na content przygotowany przez firmy. Będą one musiały zastanowić się, w jaki sposób przygotować treści, by te same w sobie były zachętą do korzystania z innych sposobów zareagowania na nie. Business Insider zwraca także uwagę na to, że reklamodawcy będą potencjalnie mogli zarobić na naszych emocjach. Spojrzenie na użytkownika (klienta) od strony emocjonalnej będzie cenniejsze – i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Takie podejście może przyczynić się bowiem wysokiego zwrotu z nakładów na reklamę.
Podsumowując: szykuje się ciekawy okres na Facebooku. Z chęcią będę przyglądał się temu, jak marki „walczą o nasze emocje” wyrażone w obrazkowych reakcjach.