Kiedy tylko pojawiła się informacja o tym, że w kolejce do testów czeka soundbar, wiedziałam, co powinnam zrobić. Właśnie w ten sposób trafił do mnie Sonos Playbase – bardzo smukły i naprawdę stylowy głośnik, który stanowi zaledwie jeden z elementów kina domowego. Mimo to byłam bardzo ciekawa, jak poradzi on sobie w moim mieszkaniu.
Muszę przyznać, że od zawsze interesowałam się sprzętem muzycznym w każdej postaci. Czyste i głębokie dźwięki wprawiają mnie w pozytywny nastrój i zachęcają do licznych aktywności. Dlatego bardzo się cieszyłam na myśl, że już niebawem będę mogła na własne uszy przekonać się o jakości sprzętu od Sonosa.
Sonos Playbase Unboxing
Już na pierwszy rzut oka było widać, że producent zadbał o odpowiednie zabezpieczenie swojego sprzętu przed uszkodzeniami. W dużym kartonie można było znaleźć jeszcze mniejszy, wyposażony w boczne blokady. Chroniły one przed samoczynnym otworzeniem się opakowania właściwego, w którym znajdował się głośnik. Moją uwagę przykuł także design i funkcjonalność kartonu – wykonany z solidnego materiału, wyposażony w rączkę do przenoszenia, a to oczywiście nie wszystko.
Po rozpakowaniu ukazał się moim oczom bardzo minimalistyczny oraz smukły Playbase w kolorze białym. Byłam pozytywnie zaskoczona faktem, że nie trzeba będzie podłączać dużej ilości kabli, aby móc przesyłać dźwięk z telewizora czy telefonu wprost do głośnika. Jak się później okazało, niestety poległam na nowych technologiach, ale o tym będziecie mogli przeczytać niebawem. Tymczasem skupię się jednak na swoich pierwszych odczuciach, dotyczących działania tego wyjątkowego sprzętu.
Zestaw Sonos Playbase
W opakowaniu, poza samym głośnikiem, można znaleźć wiele przydatnych akcesoriów oraz instrukcję. Mimo tego, że wydaje się ona dość niepozorna, nie można jej ignorować, albowiem naprawdę potrafi pomóc. Wśród wszystkich kabli znajdują się dwa niezbędne: kabel zasilający oraz łącze do telewizora, a także jeden dodatkowy: kabel internetowy. Jak się zapewne możecie domyślić, Playbase potrzebuje połączenia sieciowego, by móc odbierać dźwięki i przede wszystkim zostać skonfigurowanym.
Pierwsze dźwięki niczym z prawdziwego kina
Po długiej walce z konfiguracją i (wreszcie) uruchomieniem urządzenia, postanowiłam zacząć od dźwięku telewizora. Był on zdecydowanie wyraźniejszy i czystszy niż ten z głośników wbudowanych, co akurat nie powinno nikogo dziwić. Najbardziej jednak zaskoczył mnie fakt, że kiedy puściłam jedną ze swoich ulubionych piosenek, Playbase potrafił oddać dokładnie nawet najmniejszy szczegół. Wiele osób zdaje sobie sprawę, że gustuje w „mocnych” brzmieniach i trudno jest mi dogodzić pod względem dźwięku, tak w przypadku soundbara nie miałam mu nic do zarzucenia.
Sonos Playbase zagościł na mojej szafce i o dziwo się na niej zmieścił! Już niebawem mam zamiar przekazać Wam zdecydowanie bardziej szczegółowy opis, jednak musicie mi dać trochę czasu na testowanie. Coś czuję, że jeszcze pod wieloma względami to urządzenie może mnie zaskoczyć. Postaram się maksymalnie wykorzystać jego możliwości i zdradzić Wam specyfikację głośnika, a także opisać wszystkie problemy, jakie spotkałam na drodze konfiguracji.
Pełna recenzja Sonos Playbase już jest!