27 sierpnia 2001 pamiętna data, dzień w którym skończył się Internet. Dzień, w którym Microsoft wypuścił produkt, który z perspektywy czasu okazał się strzałem w stopę… z bazuki. Dzień w którym pojawiła się legendarna (na szczęście!) przeglądarka Internet Explorer 6. Zmora wszystkich osób pałających się technologią WWW. Na szczęście, przyszedł czas kiedy IE 6 zostało uśmiercone, czy ktoś właściwie uroni kilka łez?

Ileż to razy, człowiek przygotował stronę internetową, zadowolony, bo poświęcił sporo czasu i co? I nagle okazuje się, że wszystko działa, ale tylko do czasu uruchomienia nowego projektu właśnie w IE6. Co gorsza, był okres kiedy tej przeglądarki nie można było bagatelizować. W latach świetność miała ona nieco ponad 90% udziału przeglądarkowego, czyli w zasadzie konkurencja się nie liczyła. Teraz dopasowanie strony IE6 wiązało się z niesamowitą ekwilibrystyką, z reguły kończącą się latającymi wulgaryzmami. Problemem tej przeglądarki nie był brak interpretowania standardów, tylko ich prawidłowego interpretowania. Tak jakby ją stworzyła banda bardzo pijanych programistów.

Teraz gdy oficjalnie IE6 zostało zabite wraz z systemem operacyjnym Windows XP, elektryzuje inna informacja. Mimo że IE ma już dwucyfrowy numer wersji, to stara, legendarna IE6 ma dalej prawie 4,5% udziału w rynku przeglądarkowym. Zgaduje, że pozostali albo masochiści albo pasjonaci utrudniania sobie życia. Mimo wszystko, ten kontrowersyjny produkt Microsoft osiągnął sporo w swoim żywocie, przykładem niech będzie ranking najgorszych rozwiązań w historii technologii (zorganizowany przez PC World), osiągając 8 miejsce, ja umieściłbym przeglądarkę nieco wyżej, zdecydowanie.

Każdy popełnia błędy, grunt to potrafić wyciągnąć wnioski by nie popełniać ich ponownie. Microsoft wnioski wyciągnął, dzięki czemu ostatnia wersja ich przeglądarki działa naprawdę sensownie. Do tego stopnia, że będę musiał zrobić sobie miesiąc korzystania tylko i wyłącznie z IE.

IE6 pozostanie jako pomnik tego jak przeglądarek nie powinno się robić, zaś jej uśmiercenie powoduje szczery uśmiech na twarzy. Pojawia się także satysfakcję, że po tylu znojach i bataliach z nią, tak jej żywot winien się skończyć. Już dawno temu.