W zależności od szerokości geograficznej, można odnotować delikatne wahania, ale średni wiek gracza w gry to około 35 lat. Ja sam kiedyś całkiem sporo czasu spędzałem przy grach na komputerze i konsoli. Obecnie zdecydowanie nie mam na to czasu, ale nie będę ukrywać, że niekiedy sprawdzam jakiś tytuł na urządzeniu mobilnym.
Rynek gier na smartfony powiększa się z każdym rokiem, przynosząc coraz większe dochody wydawcom. Przyczynia się do tego coraz większy pośpiech w jakim żyjemy, ale również coraz lepsze urządzenia, które nosimy w kieszeniach. Cieszy mnie fakt, że wśród „godziliarda” tytułów można znaleźć coraz więcej takich, które swoim poziomem „wciągania i zaangażowania” stawiają bardzo wysoko poprzeczkę. No, bo po co tracić czas, na płytką i słabą grę?
Właśnie najprawdopodobniej z takiego założenia wychodzi Apple. Jak zapewne wiesz, od jakiegoś roku, dostępna jest usługa Apple Arcade, w której możemy subskrybować dostęp do bogatego katalogu gier, za które nie trzeba dodatkowo płacić, ani nie uświadczymy w nich natrętnych reklam. Mogę się domyślać, że Arcade nie cieszy się takim zainteresowaniem, na jakie liczyłoby Apple, ponieważ pojawiły się informacje o położeniu jeszcze większego nacisku na ulepszaniu katalogu gier.
Albo grubo albo wcale
Apple rozmawiając z programistami, wskazuje na łamigłówkę Grindstone, jako na tytuł, który przywiązuje graczy i zachęca ich do opłacenia abonamentu po darmowym okresie próbnym. Jest to w tym momencie dominujący model biznesowy firmy z Cupertino. Tytuły, które nie spełniają pokładanych w nich nadziei, będą anulowane. Proste i logiczne. Wiąże się to jednak ze zrywaniem kontraktów przez Apple i wielu problemach finansowych firm programistycznych, tworzących nowe tytuły do Arcade.
Czy postępowanie takie jest „fair”? Ocenę zostawiam Wam, ale staram się również zrozumieć stronę giganta technologicznego i jego chęć dążenia do doskonałości w kolejnej gałęzi biznesowej. Albo robisz coś naprawdę dobrze, albo nie rób tego wcale.
Autorem artykułu jest Jakub Książczyk.