Na targach Gamescom 2023 francuski deweloper pokazał zwiastun gry Avatar: Frontiers of Pandora. Zaskakiwać może jednak sposób, w jaki został stworzony, ponieważ poruszono w nim głównie temat kwestii technologicznych. Ubisofcie, wszystko dobrze?
Oglądałem setki zwiastunów, widziałem kilkadziesiąt pokazów i uczestniczyłem w wielu transmisjach, a pomimo to francuski gigant zaskoczył mnie sposobem przedstawienia swojego produktu w najświeższym filmie. Wyobraźcie sobie, że materiał zaczął się od kwestii optymalizacyjnych, które stały się piętą achillesową niektórych produkcji Ubisoftu.
Do dzisiaj pamiętam krążące w 2014 roku grafiki przedstawiające liczne problemy techniczne i bugi obecne wówczas w Assassin’s Creed: Unity. Oberwało się także odsłonie z wikingami, ponieważ nie wszystkie dziwactwa były wynikiem wizji Eivora. Jestem pewien, że najbardziej zagorzali fani studia byliby w stanie podać więcej trafnych przykładów, po których wniosek nasuwałby się następujący, Ubisoft niejednokrotnie sprzedawał niedopieczone mięso.
Najwyraźniej tym razem kucharze z Francji nie chcą narazić się licznym smakoszom. W najnowszym filmie przedstawiono kwestie gotowania i pieczenia Avatara, co w przetłumaczeniu na język gamingowy oznacza dwie minuty materiału na temat najnowocześniejszych technologii i funkcji komputerowych dostępnych w grze.
Avatar: Frontiers of Pandora z szerokim wachlarzem opcji?
Pierwszy gryz zapowiada całkiem obiecującą potrawę dla naszych spragnionych podniebień. „Dzięki technologii śledzenia promieni odbijające się światło i cienie nadają światu całkowicie nowy poziom piękna i realizmu”, słyszymy już na wstępie materiału. Szczerze? Trudno się z tym nie zgodzić, ponieważ Avatar: Frontiers of Pandora wygląda oszałamiająco.
Jestem pod wielkim wrażeniem wykreowanego świata, który jest po prostu przepiękny. Urozmaicona roślinność, latające wyspy w tle czy zapierające dech w piersiach miejsca to zaledwie początek. Zazdroszczę graczom, którzy zagrają na najwyższych ustawieniach graficznych, ponieważ z całą pewnością będzie co upiększać.
W zwiastunie zaprezentowano także część opcji graficznych oraz narzędzia do testowania wydajności na PC. Oznacza to w skrócie krótki egzamin o różnych stopniach trudności dla naszych maszyn. Ocenę wystawimy na bazie średniej liczby klatek na sekundę i wykresu pracy procesora.
Pojawiają się jeszcze fragmenty dotyczące technologii FSR 2 firmy AMD, wsparcia większości rozdzielczości i proporcji ekranu, stabilnej liczby klatek na sekundę i niskich opóźnieniach we wszystkich rozdzielczościach. Tutaj nieco przystopuję największych marzycieli, ponieważ zachęcam do zachowania dystansu. Nie mam zamiaru wytykać komuś kłamstw, ale takie informacje najlepiej sprawdzać na własnych komputerach w dniu premiery.
Taki rodzaj materiału nie powstałby raczej, gdyby nie współpraca Ubisoftu z AMD, która jest widoczna w omawianym materiale. Gdybać jednak nie mam zamiaru. Cieszę się nawiązaniem do kwestii optymalizacyjnych oraz informacją na temat narzędzi, ponieważ przy obecnych standardach branży takie zachowanie jest godne pochwały. Wystarczy spojrzeć na konkurencje, żeby zaobserwować niezdrowe trendy – coraz więcej studiów wydaje niedopracowane produkty.
Wracając do gry Avatar: Frontiers of Pandora, podczas omawiania technologicznych możliwości zaserwowano zupełnie nowe fragmenty produkcji. Przede wszystko rzucają się w oczy bogaty świat, wymiana ognia i latanie na skrzydlatym wierzchowcu. Tylko to wszystko wygląda jakoś tak znajomo…
Avatar: Frontiers of Pandora jako Far Cry 7
W mojej ocenie rozgrywka wygląda dokładnie tak samo jak w serii Far Cry, tyle że akcja została przeniesiona w nowe miejsce. Równie dobrze produkcja mogłaby się nazwać siódmą odsłoną, gdyby nie marka Avatara. Z tego powodu czuję pewien żal do francuskiego dewelopera za pójście wytyczonymi ścieżkami.
Nie oszukujmy się, ale Francuzi od dłuższego czasu trzymają się utartych schematów i bardzo rzadko decydują się na rewolucyjne zmiany (Star Wars może posłużyć za wyjątek). Pewnie dlatego kolejne odsłony z serii Far Cry otrzymują coraz gorsze oceny w dniu premiery od recenzentów z całego świata, którzy nie obawiają się nazywać kontynuacji odgrzewanym kotletem.
Po obejrzanych materiałach z Avatar: Frontiers of Pandora mogę stwierdzić, że ponownie jesteśmy skazani na przeżuwanie tego samego mięcha, ale przynajmniej doprawionego innymi przyprawami. Nowego smaku dodaje głównie przepiękny i wyjątkowy świat, który błyszczy na nowym materiale. Chętnie go obejrzę już 7 grudnia tego roku, gdy gra oficjalnie zadebiutuje na rynku. Z chęcią poznam także fabułę, która rozpoczyna się po wydarzeniach przedstawionych w pierwszym filmie.