Tym razem odstawię telefony, systemy operacyjne i wojnę między markami głęboko w kąt. Twoją uwagę chcę skupić na rozwiązaniach marketingowych, które jedni robią dobrze, inni gorzej (dajcie znać czy chcecie zgłębiać marketing i reklamę ze mną). Skupię się na tych zaplanowanych kampaniach, a nie nagłych reakcjach jak np. w przypadku #BendGate. Będzie o budowaniu napięcia, spektakularnym tak samo albo i bardziej niż znany większości z nas PMS naszych partnerek.

Wszyscy doskonale wiemy, że lada moment swoją oficjalną premierę (a nawet release!) będzie mieć kolejna już dystrybucja systemu Android, tego z tym przesympatycznym „robotem”, który zdobi ten wpis powyżej, przygryzając lizaka (na „retinach” zobaczycie na pewno). Lizaka. Do przedwczoraj wydawać się mogło, że znamy również nazwę kolejnej odsłony Androida. Po hołdzie dla batoników o jakże dźwięcznej nazwie „KitKat” – wszelkie sugestie, przecieki i plotki wskazywały na to, że najnowszy Android ochrzczony zostanie mianem lizaka – Lollipop. Skupmy się.

loli-compressor

Google w pełni świadome kolejnego po ostatnim Apple Keynote, zamieszania wokół giganta z Palo Alto (premiera iPadów), postanowiło sprawić by ponownie zaczęto mówić o ich systemie dedykowanym dla urządzeń mobilnych. Było to nie lada wyzwanie, ponieważ nie oszukujmy się – wszystkie karty zostały odkryte.Nie było już żadnych „tajemnic” na które nawet fanboye Google mieliby czekać w napięciu.

Nagle na oficjalnym profilu Androida na YouTube pojawia się nowy film. W tytule mamy powiew tajemniczości – jeden wyraz: „Sweeeeet” („słodko” – dla formalności). Pewni tego, że w końcu zobaczymy „lizaka” odpalamy ów materiał i… No właśnie. WTF?!

Zamiast potwierdzenia wszelkich plotek, naszym oczom ukazuję się totalny zwrot akcji w postaci humorzastego kastingu na nazwę dla nowego Androida. Mamy tu wszystkie możliwe (chyba) wypieki powodujące cukrzycę na literkę „L”. Totalny mindfuck (pranie mózgu). Śmiejemy się, marketingowcy z Google cieszą się udanym spotem, który pozytywnie wpływa na nasze postrzeganie ich pracodawcy, a do tego sprawia, że znowu o nich gadamy. Dodatkowo odgrzewa tę, co prawda niewielką, ale jednak – niejasność. Nagle we wszystkich serwisach branżowych pojawiają się artykuły, w których już mało kto zdobywa się na stwierdzenie, że „na bank” będzie to Lollipop. Udało się.

mindfuck-compressor

Jak dorzucimy do tego dobre przyjęcie najnowszego Samsunga Note 4, który naturalnie „postawiony” jest na Androidzie i pierwsze filmy z recenzji owego urządzenia zrealizowane przez największe serwisy z branży tech/mobile na świecie, w których to Note 4 nie dość, że wymiata to jeszcze widać na nim ikonę/symbol nowego systemu (na górnym pasku – z pewnością jest to „zielony cyborg” w kształcie czegoś „co przypomina lizaka” – tydzień temu byłbym pewien, że to lizak) to mamy jasność. Google dało radę – jest o nich równie głośno co o reszcie.Zrobiło to dobrze.

Niemalże w tym samym momencie, Motorola i HTC puszczają w eter informację o nowych Nexusach (urządzenia kultowe dla fanboyów Androida). Przypadek? Nie sądzę. Bardzo skrupulatnie przemyślana kampania. Wyegzekwowana perfekcyjnie. Nie będę oceniać czy też stwierdzać o kim się teraz głośniej mówi, bo pragnę utrzymać ten wpis na polu neutralnym, otwartym do dyskusji w komentarzach dla wszystkich.

Autor: Bartosz Andrzejewski