Google Street View każdy zna, każdy korzystał. Ile to wycieczek odbyliście z domowego zacisza do Los Angeles lub Australii? Wszystko po to, żeby ot tak sobie połazić. Ile to memów powstało z tych wszystkich zdjeć osób przyłapanych na Street View? Ile przestępców znaleziono w ten sposób?
A co, gdybym powiedziała Ci, że Google łączy siły z medycyną, a szczególnie pomaga polepszyć stan osób cierpiących na Alzcheimera? Dzisiaj o BikeAround. Zapraszam do lektury!
Sprawa jest niezwykle świeża, bo dosłownie sprzed chwili!
Kilka słów wstępu – czym tak właściwie jest Alzheimer?
To schorzenie niezwykle popularne u osób powyżej 65 roku życia, które prowadzi do uszkodzenia komórek nerwowych, co w konsekwencji wpływa negatywnie na procesy pamięciowe i poznawcze. Blisko połowa komórek umiera w ciągu 7-12 lat.
Leku na tę chorobę jeszcze nie wynaleziono. Jest ona jednak „zmorą” obecnej medycyny. Jej objawienie się u danej osoby nie jest ściśle uzależnione od konkretnych czynników, choć mówi się o kilku, jak na przykład poziom wykształcenia czy towarzyskość. W temacie jest jednak wiele niewyjaśnionych kwestii.
BikeAround – A jak ma się do tego rower stacjonarny i Google Street View?
Już wyjaśniam. Otóż Anne-Christine Hertz, pomysłodawczyni projektu, pracowała nad metodą, która pozwalałaby wyleczyć/poprawić samopoczucie osób cierpiących na Alzheimera lub osób z demencją. W toku prac powstała koncepcja BikeAround. Jest to połączenie stacjonarnego roweru z funkcjonalnością Street View pozwalające osobom chorującym na Alzheimera udać się do miejsc, które są dla nich emocjonalnie istotne. To rodzaj mentalnej podróży, której mogą być aktywnymi uczestnikami. Nad projektem pracowano od 2010 roku, jednak stosunkowo niedawno wykazano, naukowo, fakt, że takie rozwiązanie może być niezwykle pomocne w odświeżeniu wspomnień z wcześniejszego okresu choroby, z których odtworzeniem dana osoba ma już problem.
Ciekawi? Zapraszam na seans:
Jak to działa?
Osoba siedząc na rowerze, ma przed sobą duży ekran na którym wyświetlane są lokalizacje. To, co zobaczy zależy od tego gdzie chce zawędrować. Może to być dom rodzinny, park lub inne miejsce istotne z emocjonalnego punktu widzenia. Po wpisaniu adresu…zaczynamy pedałować! Pomyślicie pewnie, że to bez sensu
i dlaczego tak właściwie cały ten wysiłek? Bardziej złośliwi mogą pomyśleć – jak Google na tym zarabia?
Spieszę z wyjaśnieniem.
Powiecie pewnie, że wystarczyłoby pokazać danej osobie istotne dla niej zdjęcie – na przykład rodzinnego domu. Mózg ludzki jednak niezwykle trudno jest oszukać
i zaangażować w odkopanie czegoś, co zostało przez niego zniszczone. Nauki poznawcze, w tym kognitywistyka, mówią, że najsilniejsze wspomnienia to te, powiązane z konkretną lokalizacją. Dlatego też pomysł połączenia roweru (który stymuluje osobę fizycznie) z funkcją Google Street View, która pozwala niemal dosłownie znaleźć się w ważnym dla danej osobie miejscu. To połączenie wzmaga oczekiwany efekt, jakim jest pozytywny wpływ na przechowywanie wspomnień. Pozwala także przeżyć je ponownie osobom, które z powodu choroby mają ten dostęp istotnie ograniczony.
To fantastyczne, kiedy taki gigant udziela się w tak niezwykle istotnej i niezbyt łatwej sprawie. Co dalej? Co myślicie?