Zawsze powtarzałem, że są dwie najgorsze czynności, które marnują czas. Pierwsza z nich do zakupy w galeriach handlowych z lubą, zaś druga to korzystanie z usług Poczty Polskiej. O ile tą pierwszą czynność udało mi się ograniczyć do absolutnego minimum ;-), o tyle w przypadku tej drugiej niestety gdy dostane awizo, to muszę się pofatygować. Tak czy siak, przy okazji wysyłania czy odbierania zamówień wprost z internetów ograniczyłem usługę doręczeń tylko do Paczkomatów.
Narzędzie innowacyjne, proste, bezkolejkowe i efektywne. Ma ono wszystkie niezbędne cechy, narzędzia które stanowi doskonały, lepszy substytut usług Poczty Polskiej, dla szarego zamawiacza. Do tej pory żadnych najmniejszych problemów, do tego stopnia polubiłem tą usługę, że zarażałem kolejno znajomych, którzy ostatecznie porzucali alternatywne rozwiązania, korzystając z żółtych urządzeń. Niestety dziś zostałem dość niemiło zaskoczony przez właścicieli tych urządzeń, mejlem który głosił że moja etykieta została przeterminowana.
Co to oznacza? Kilka dni temu przygotowałem list do wysyłki, zamówiłem etykietę (do naklejenia na przesyłkę), opłaciłem i w zasadzie wystarczyło ją tylko zawieźć do odpowiedniego Paczkomatu. Pomijając moje nic-nie-znaczące usprawiedliwienia, przejdę od razu do gorzkich żali ;-) Przesyłki niestety nie zdołałem wysłać ani w poniedziałek ani we wtorek. Dziś otrzymałem informację, że etykieta nadawcza uległa przeterminowaniu. Wypełnię na nowo – pomyślałem. Niestety prócz komunikatu, przepadła też kasa, którą zapłaciłem za przesyłkę, co mnie mocno zdziwiło. W zasadzie zapłaciłem za wysyłkę, a usługa nie została zrealizowana?
Oczywiście rozumiem, że generując etykietę – wynajmuje skrytkę na ten czas, do której powinienem dostarczyć list i w zasadzie nikt nie może z niej skorzystać. Rozumiem, że zamawiając etykiety i nie dostarczając przesyłek mógłbym zmniejszyć przepływ korespondencji, ale nie rozumiem dlaczego zabierana jest kwota za całą przesyłkę, do której nie doszło. Oczywiście pewnie analizując regulaminy, wyjdzie że płacę za dzierżawę skrzynki a nie za usługę wysłania,. W końcu, dyscyplinując takiego roztrzepanego użytkownika jak ja, mogliby zabrać połowę kwoty, wysłać mejla przypominającego, nie wspominając o odpowiednim komunikacie, że takie cuda się dziejO.
Wiem, gorzkie żale, ale jestem szczerze rozczarowany i nie chodzi o same 9zł, które straciłem – ale bardziej o element zaskoczenia. Z drugiej strony z usługi pewno nie zrezygnuje, zostałem zdyscyplinowany, więc efekt zamierzony pewnie został osiągnięty.