Znowu będzie kilka słów na temat premiery gry! Tylko, że postanowiłem zmienić odrobinę gatunek. Tytuł stanowiący oś tego tekstu jest produkcją multiplayer, stworzoną w Unreal Engine 4, a wielu osobom często kojarzy się z „Fortnitem”. Trochę się różni, ale na pierwszy rzut oka wyraźnie widać do kogo twórcy się zwracają. „Spellbreak” może przekonać do siebie tych, którym produkcja Epic Games niespecjalnie przypadała do gustu. Jak dalej potoczy się historia tego tytułu? Nie wiem. Początek jest całkiem obiecujący.

Czy jest „Spellbreak”? Wieloosobową grą battle royal, w której walczy się za pomocą czarów. Tak, żadnych pistoletów, karabinów lub wyrzutni rakiet. Tylko specjalne rękawice i mnóstwo potężnej magii. Muszę przyznać, że pojedynki są ciekawe. Na początku każdy gracz wybiera jedną z ośmiu dostępnych profesji, a później, już w trakcie walki, można zdobyć drugą rękawicę, z innym rodzajem magii. Odblokowuje to dostęp do różnego rodzaju niszczycielskich kombinacji. Komuś marzy się usmażenie kilku przeciwników za pomocą tornado ognia? Nie ma sprawy!

Zachęcam do pobrania „Spellbreak” i odkrycia innych, często interesujących, zestawień. Zalanie wrogów falą trucizny i połączenie jej z obszarowym czarem powodującym wyładowania elektryczne, daje dużo satysfakcji.

Bawię się dobrze, nie ma co ukrywać. Rozgrywam dwie lub trzy rundki dziennie. Obecnie „Spellbreak”, swoim stanem, przypomina prezentację działającego produktu. Wszystkie mechaniki są zaprogramowane i wprowadzone, a teraz można weryfikować, jak na ten tytuł zareagują odbiorcy. Na pewno kluczowe będzie tutaj balansowanie kolejnych rodzajów magii, już teraz widać, że niektóre z nich są zdecydowanie zbyt mocne. Na mapach niewiele się dzieje. Osoby przyzwyczajone do obszarów z „Fortnite” mogą odnieść wrażenie, że w „Spellbreak” jest pusto.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Nie wszystkie lokacje mają swój unikalny charakter, nic ciekawego się nie dzieje. Akcja zaczyna się dopiero, gdy trafi się na innego gracza. Wtedy „Spellbreak” zaczyna nabierać kolorów.

Mimo to uważam, że warto dać szansę tej grze. Twórcy zdecydowali się zaadaptować ciekawy pomysł i moim zdaniem wyszło im to nieźle. Jest sporo śrubek do dokręcenia, konieczne jest sprawienie, aby świat stał się bardziej angażujący, ale ten fundament jest naprawdę niezły. Na dodatek, od dnia premiery, działa crossplay, więc produkcja nie jest ograniczona tylko do jednej platformy. Ja postanowiłem przetestować ją na Switchu i jestem zadowolony. Pstryk dobrze radzi sobie z tą grą, jej zręcznościowy charakter sprawia, że korzystanie z tej konsoli wcale nie sprawia, że nie mam szans z osobą grającą za pomocą klawiatury i myszki.

Aby dobrze walczyć w „Spellbreak” potrzeba sporo sprytu, dlatego uważam, że ten tytuł ma szansę stać się interesującą wariacją na temat battle royale. Wszystko w rękach twórców!

Jak obecnie wygląda monetyzacja? Ze względu na to, że „Spellbreak” jest produkcją darmową, to został wyposażony w walutę premium i sklep. Obecnie są tam same skórki, nie ma też żadnej przepustki bitewnej. Tak na pewno się pojawi. Sądzę, że po tym, jak tytuł okrzepnie na rynku. Nie sądzę, aby „Spellbreak” pokonał „Fortnite’a”. Jeśli monetyzjaca będzie na akceptowalnym poziomie, a rozgrywka pozostanie ciekawa, to ma szansę trafić do określonego grona odbiorców i na jakiś czas zostać na rynku.