„Wydział 7”.
Zanim przejdę do recenzji „Wydziału 7”, pozwolę sobie na krótki, ale dość istotny, historyczny wtręt. Osobom, które nie interesują się komiksami, pojęcie zeszytówka niekoniecznie kojarzy się z czymś więcej niż z opowieścią wydaną w serii. To wierzchołek góry lodowej.
Od 1990 do 2003 roku istniało w Polsce wydawnictwo TM-Semic, które specjalizowało się w importowaniu komiksów superbohaterskich. Do dziś mam pełne pudło tych edycji.
Niestety, łączą je nie tylko postacie znane z popkultury, ale także niska jakość. Zarówno papieru, jak i zawartej na kartkach historii. Wydawnictwo szło w ilość, a nie jakość, ale ja, jako młody i przepełniony miłością do komiksów chłopak, tego nie zauważałem. Dotarło to do mnie dopiero po latach.
Dlatego zeszytówki nie wszystkim kojarzą się dobrze, pomimo upływu czasu i wielokrotnych dowodów na to, że takie serie potrafią być świetne. Ważne jest także to, aby nie mylić ich z magazynami komiksowymi. Zeszyty „Wydziału 7”, to coś zupełnie innego, niż wydania „Produktu”, jednego z najważniejszych czasopism komiksowych. To tam narodziło wspaniałe „Osiedle Swoboda”, ale to temat na inną opowieść.
Po tym przydługim wstępie przybijam do brzegu i wracam do pisania na temat komiksu „Wydział 7”. Otrzymałem 5 zeszytów, w każdym z nich opowiedziana jest inna historia, ale wszystkie łączą się w całość. Narracja jest prowadzona solidne. Za scenariusze odpowiada Tomasz Kontny i muszę przyznać, że podjął się trudnego zadania.
„Wydział 7” opowiada o perypetiach agentów SB, którzy służą w tytułowym wydziale i zajmują się eliminowaniem zagrożeń paranormalnych. Tak, nic mi się nie pomieszało w głowie. Zobaczcie, jak wiele pułapek istnieje w takim pomyśle.
Tomasz Kontny omija je umiejętnie i serwuje historie pełne barwnych postaci. Swoje pomysły opiera na prawdziwych historiach, umieszcza w miejscach, które istniały. Tylko odpowiednio je podkręca. Na dodatek, we wszystkich zeszytach, nie brakuje wyraźnie zarysowanej relacji pomiędzy władzą komunistyczną, obywatelami a mundurowymi. Wszystko to sprawia, że zeszyty „Wydziału 7” stają się nietuzinkowymi historiami o zjawiskach paranormalnych w czasach PRL-u.
Komiksy to nie tylko scenariusz. To także rysunki. Za kreskę i kolor odpowiadają tutaj osoby znające się na swoim fachu. „Wydział 7” ukazuje się co kwartał, co oznacza, że zmieniają się również rysownicy. Do tej pory byli to: Grzegorz Pawlak, Krzysztof Budziejewski, Arkadiusz Klimek, Robert H. Adler i Piotr Nowicki. Wszystkie zeszyty mają swój interesujący, często mroczny charakter.
Kreska doskonale oddaje to, co dzieje się w kadrach, podkreśla i nadaje rytm wydarzeniom.
Podoba mi się to, że plansze są solidnie przemyślane, mają różny rytm, co przekłada się nie tylko na wywoływane w odbiorcy emocje, ale także na przyjemność lektury. Lubię takie inicjatywy, dlatego polecam przyjrzenie się zeszytom „Wydziału 7”. Są solidnie napisane i narysowane. Na dodatek zawarte w nich historie wciągają.