W okolicy Czarnego Piątku w 2019 roku kupiłem Steam Controller. Po pierwsze z ciekawości. Ma interesującą konstrukcję i zastanawiałem się, jak sprawdzi się w różnych grach. Po drugie Steam zakończył produkcję tego kontrolera i postanowił wyprzedać pozostałe sztuki. Jedna trafiła do mnie. Od razu zaznaczę, że nie jest to mój pierwszy pad. Po kilku próbach pozostałem przy kontrolerze od Xboxa. Doskonale sprawdza się w wielu różnych produkcjach i dzięki niemu doskonale bawiłem się w dwóch ostatnich odsłonach „Assasins Creed”. Po prostu używam go w tytułach, które niekoniecznie wymagają wyjątkowej precyzji, jaką daje mysz i klawiaturze.

Steam Controller, przynajmniej w założeniu, powstał po to, aby wyeliminować także te urządzenia. To jest taki pad, który po podłączeniu może służyć zarówno w strzelance, jak i w grze ekonomicznej.

Przyznaję, że ta wszechstronność trochę mnie zaniepokoiła, ale z drugiej strony, w końcu strategie również trafiają na konsole! Ludzie grają w nie za pomocą innych kontrolerów i dają sobie radę.

Dlaczego Steam Controller miałby się do tego nie nadawać? Zabrałem go na święta, które zawsze spędzam na wsi. Zazwyczaj taszczę ze sobą także myszkę i pada z Xboksa, ale tym razem w torbie wylądowało tylko jedno urządzenie – Steam Controller.

Do testów wybrałem „My Time at Portia” oraz „Cities: Skylines”. Rozpakowałem się, podłączyłem kontroler i skalibrowałem go. Aby z niego korzystać, Steam musi być uruchomiony w trybie Big Picture. Pad może także zastąpić inne kontrolery w innych grach, wystarczy zaznaczyć odpowiednie opcje w konfiguracji.

Wystarczy, że tryb Big Picture będzie zminimalizowany i nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać ze Steam Controllera w produkcjach uruchamianych z platformy uPlay lub Origin. Nie testowałem tej możliwości.

Tak się złożyło, że wybrane gry miałem na Steamie, a jakoś nie potrafię się przełamać, żeby strzelać na padzie w „The Division 2” lub rozbudowywać miasto bez wykorzystania myszy i klawiatury w „Anno 1800”. Obawiam się, że tutaj pozostanę konserwatystą, chociaż przy „Cities: Skylines” postanowiłem zaryzykować.

Jakie wrażenia? Steam Controller dobrze leży mi w dłoniach, jest trochę mniej smukły od pada od Xboxa, ale nie czułem zmęczenia dłoni po kilkugodzinnej sesji. Niestety, moim zdaniem, jest znacznie gorzej wykonany.

IMG 0181

Materiał trzeszczy przy każdym mocniejszym chwycie. Na dodatek skok przycisków trudno mi uznać za intuicyjny. Tutaj zdecydowanie wygrywa pad od Xboxa, który szybko wyczułem. Czego nie mogę powiedzieć o Steam Controllerze.

Problemy z przyciskami zauważyłem w „My Time at Portia”. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby wyczuć ich skok i zrozumieć, jak mocno muszę je dusić, aby wywołać określoną akcję. Przy „Cities: Skylines” głównie testowałem gładzik, który pozwala na poruszanie kursorem. Precyzja i czułość była wystarczająca, aby dobrze bawić się w tej produkcji.

Steam Controller faktycznie zastąpił mi mysz i klawiaturę. Jego działanie było na tyle dobre, że mogłem spokojnie rozbudowywać miasto. Nie czułem, że brakuje mi jakichś skrótów.

Natomiast pad świetnie sprawdził się jako pilot do Netflixa i Spotify. Po jego podłączeniu można poruszać kursorem, jest nawet dostępna klawiatura ekranowa, która ułatwia szukanie filmów i muzyki. Jako kontroler do gier sprawdza się nieźle. Nie jestem ani specjalnie zadowolony, ani rozczarowany. W trakcie wyjazdu sprawił, że mogłem wyrzucić jedną rzecz z torby i cieszyć wybranymi grami na dużym ekranie.