Ostatnio spotkałem się z pojęciem, które jak mi się wydaje, świetnie mnie opisuje. Full stack designer. Ktoś, kto Ci makietę przygotuje, potem ją pokoloruje, a na koniec wdroży. To tak z grubsza.
Jeśli zagłębić się w detale, to można by wspomnieć, że taki projektant z umiejętnością programowania może pominąć etap makiet oraz kolorowania na rzecz natychmiastowego wdrażania swoich pomysłów w warstwę kodu.
Tutaj pojawia się jedna z pierwszych rozbieżności, które występują w znalezionych przeze mnie w sieci opisach tej profesji. Co jest warstwą kodu? Czy będzie to tylko HTML i CSS, czy wliczyć należy do tego również JS i mówić o front-end developerze. Według mnie ta granica jest dość płynna i taka też powinna pozostać. Jedni lepiej odnajdywać się będą, czyniąc swoje designy interaktywnymi, inni pozostaną tylko na poziomie warstwy wizualnej. Ja zaliczam się do tych drugich — HTML i CSS to moje poletko, w którym co prawda nie udzielam się już tak często, jak kiedyś, jednak chcę być na bieżąco i co jakiś czas staram się odwzorować swoje projekty lub zrobić jakiś Proof Of Concept używając nowych atrybutów CSSa.
Powyższy opis to moja ścieżka kariery w znacznym skrócie. Byłem front-endem, jednak przekwalifikowałem się na projektanta doświadczeń użytkownika. Działa to także w drugą stronę. Projektanci są w stanie nauczyć się kodzić. Oczywiście nie można generalizować. Projektant projektantowi nierówny. Dlaczego? Jeśli chodzi o kwestie związane z User Experience, istnieją jednak pewne specjalizacje. Umiejętność programowania najbardziej przydatna będzie dla makieciarza lub juajowca (UI). Badaczowi na przykład może się już mniej przydać. Znajomość możliwości technologii, dla której projektujemy, jest niewątpliwą zaletą. Nie musi być ona jednak koniecznie związana z kodowaniem. Wiedzę o wadach i zaletach technologii używanej w projekcie można nabyć poprzez współpracę z zespołem developerskim.
Zauważyłem, że temat projektantów, którzy jednocześnie kodują, jest dość kontrowersyjny. Bardzo często wywołuje on sporo emocji i jest traktowany jak próba narzucenia komuś swojej wizji bądź podejścia. Czego jednak brakuje mi w takich rozmowach, to wzięcia pod uwagę, że obie strony mogą mieć rację.
To dość dziwne, że w społeczności ludzi, którzy powiedzmy z zawodu, mają wchodzić w buty innych i próbować zrozumieć ich podejście, potrafi być tak zaciekła i zacietrzewiona. Według mnie prawda jest gdzieś pośrodku. Nie jest to może zbyt odkrywcze, ponieważ prawda z reguły lokuje się gdzieś między skłóconymi, ale właściwa puenta nie zawsze musi być odkrywcza. Niestety, nie widzę jakiejś nici porozumienia pomiędzy Full Stack Designerami a innymi wyspecjalizowanymi projektantami.
Jedni próbują uświadomić drugim ogromną potrzebę posiadania kompetencji technicznych. Drudzy natomiast starają się uwypuklić brak kompetencji w specyficznych obszarach tych pierwszych.
Kiedyś wsadziłem kij w mrowisko i na grupie UsabilityPL zadałem pytanie sugerujące, że projektant powinien mieć umiejętność programowania. Oj, spora wrzawa się zrobiła i poszło na noże. Ostatnio ktoś na wspomnianą grupę wrzucił artykuł właśnie o Full Stack Designerach i w komentarzach też było ciepło. Dlaczego referuję do tej akurat grupy? Ponieważ ma ona ponad 13000 członków, co w świecie polskiego UX jest sporym, jeżeli nie największym wynikiem pod względem liczebności populacji.
Czy Full stack designer jest potrzebny?
A teraz napiszę coś po Uxowemu. Czy Full Stack Designer jest potrzebny? To zależy, np. od potrzeb firmy/projektu, w którym bierze udział.
Bez problemu jestem w stanie wyobrazić sobie sporą firmę, którą — mówiąc wprost — stać na zatrudnienie specjalistów z branży. Ludzi odpowiedzialnych za każdy krok w procesie. W zespole znajdzie się osoba odpowiedzialna za research, za makiety, interfejs, interakcje. Osób jest już kilka, więc zapewne trzeba będzie doliczyć jeszcze jakiegoś Leada. Bez sporej sakiewki z parudziesięcioma tysiącami na miesiąc nie podchodź. W takim przypadku mogę się zgodzić, że obecność Full Stack Designera w podobnym zespole nie ma zbyt dużego sensu.
Mamy drużynę składającą się ze specjalistów. Każdy ze swojej dziedziny. Raczej większość się ze mną zgodzi, że osoba, która spędziła ostatnie X lat głównie na prowadzeniu badań, zrobi to lepiej niż ktoś, kto tym badaniom jest w stanie poświęcić raptem kilka godzin na miesiąc. Oczywiście — oba badania na pewno wniosą coś pozytywnego do projektu, nie mam co do tego wątpliwości, jednak ich forma oraz poziom zgłębienia mogą się różnić.
Po drugiej stronie barykady mamy właśnie tytułowego Full Stack Designera. Osobę, która idealnie sprawdzi się w małym projekcie bądź jako pierwszy projektant w dopiero powstającym zespole. Zresztą z upływem czasu zespoły w dość naturalny sposób, tak czy inaczej, zaczynają tworzyć specjalistów w danych tematach. Taki One Man Army według mnie idealnie nada się także w jakimś software housie, który chce wzbogacić swoją ofertę o podstawy związane z UX.
Najczęściej wytykanym błędem u Full Stack Designerów jest właśnie ten brak specjalizacji — znanie wszystkich lub przynajmniej większości kroków procesu, jednak tylko na średnim poziomie. Często pojawia się też sformułowanie o tym, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Uważam jednak, że taki typ projektanta/programisty jest bardzo potrzebny, może bowiem pomóc np. dostarczyć lepszy UX/UI do projektu. Czy to coś złego? Wątpię. Czy dałoby się to zrobić lepiej? Na papierze tak. Dlaczego tylko w teorii? Skoro taka osoba zajmuje się jakimś tematem, to oznacza, że w tym miejscu i czasie nie było miejsca na UXową Drużynę A, która wszystko idealnie pozamiata. Oczywiście można gdybać o tym, jak dany projekt mógłby wyglądać, gdyby to czy tamto. Gdybanie jednak ma to do siebie, że nie przynosi wymiernych efektów, zwłaszcza w środowisku produkcyjnym.
Wszystko ma (cytując klasyka) plusy dodatnie i plusy ujemne. Dywagacja na temat czy Full Stack Developer powinien istnieć, czy nie, według mnie powinna zostać zakończona, ponieważ… to się już chyba stało :) Nie urodził się jeszcze taki, co by wszystkim dogodził. Dla jednej firmy/projektu dobry będzie zespół specjalistów, dla innych lepszą opcją będzie właśnie jeden ogarniacz, który bardzo często zapoczątkuje dalej idące zmiany. Swoją drogą, to te zmiany mogą właśnie spowodować ściągnięcie na pokład wspomnianej Drużyny A.
Jeśli czyta ten tekst jakiś UX (i nie tylko) proszę — spójrz na sprawę z dystansem i spróbuj czasami postawić się po przeciwnej stronie, może nawet pobaw się w adwokata diabła i spróbuj obronić coś, co według Ciebie na pierwszy rzut oka nie ma sensu. Spróbuj zrozumieć — to na pewno Ci nie zaszkodzi, a może pomóc wyjść z bańki informacyjnej, w którą mogłeś trafić dzięki super algorytmom Social Media :)