Każdy doskonale zna opcję na Facebooku: „osoby, które możesz znać”. Niby nie jest ona groźna i w wielu wypadkach pomaga użytkownikom znaleźć nowych znajomych o podobnych zainteresowaniach i w podobnym miejscu zamieszkania. Jednak nie zawsze. Na Bliskim Wschodzie skutkowało to łączeniem ze sobą wielu członków ISIS.
Brzmi drastycznie?
Wystarczyło przykładowo przeczytać artykuł o ekstremistach, by Facebook zaczął podpowiadać dziesiątki lokalnych ekstremistów jako sugestie do zawarcia znajomości. Badacze, którzy przeanalizowali facebookową aktywność tysiąca zwolenników ISIS w 96 krajach, odkryli, że użytkownicy z radykalnymi islamistycznymi sympatiami byli rutynowo przedstawiani sobie nawzajem za pośrednictwem portalu Facebook.
Jak to dokładnie działa i jakie niesie zagrożenia?
Gregory Waters, jeden z autorów raportu o wpływie Facebooka na działalność IS opisał, jak został zbombardowany sugestiami potencjalnych przyjaciół, po skontaktowaniu się z jednym aktywnym ekstremistą za pośrednictwem tego portalu.
Jakby mało było portalowi wpadek…
Ideą Facebooka było i nadal jest połączenie ze sobą jak największej liczby ludzi. Opcja polecania znajomych jest do tego naprawdę fantastyczną okazją. Jednak jak każde ułatwienie i ona może zostać wykorzystana w sposób do którego nie została stworzona. Cytując Roberta Postingsa, jednego z naukowców badających członków ISIS na Facebooku: „Facebook, chcąc połączyć ze sobą jak najwięcej ludzi, nieświadomie stworzył system, który pomaga nawiązywać kontakty ekstremistom i terrorystom”.
Czy coś się zmieniło?
Po sześciu miesiącach Facebook nie zablokował nawet połowy badanych przez nich kont. W wielu przypadkach kasowane były tylko poszczególne wpisy. Facebook nie radzi sobie z treściami nawiązującymi do działań terrorystycznych. Mimo próby podejmowania działań reakcja portalu jest nadal inicjowana ze sporym opóźnieniem. W toku ostatnich niezbyt sprzyjających portalowi wydarzeń każda taka sytuacja stawia go w bardzo negatywnym świetle. Użytkownicy jednak nie odejdą – przynajmniej nie od razu i nie bez walki. Walki ze strony samego giganta. Czy jest jednak cokolwiek, co może jeszcze zrobić Facebook by tak srogo nie obrywać z każdej strony? Poczekamy, zobaczymy.