Miniony czwartek. Rano włączam komputer, by sprawdzić najświeższe newsy i odpowiedzieć na kilka maili. W międzyczasie wchodzę na YouTube, by nie robić tego w ciszy – dawka energetycznej muzyki z rana chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Przełączam kartę na mojego Inboxa, ale jednak zamiast ulubionej piosenki słyszę jakąś dziwną melodię. Wracam do serwisu z czerwonym przyciskiem play w logo i niejako automatycznie klikam na „Pomiń reklamę”, spostrzegając jedynie, że było w niej coś o „pokoleniu Lewandowskiego”.
Dwie godziny później. Galeria handlowa. Udaję się do jednej z drogerii, by kupić flakonik ulubionych perfum – miałem to zrobić już kilka dni temu, jednak pamięć człowieka jest zawodna. By dojść do działu z męskimi perfumami, muszę przebić się przez cały sklep. Dział z artykułami do pielęgnacji włosów. Na środku stoi stand z uśmiechającym się do mnie Robertem Lewandowskim i hasłem: „Na barkach kapitana spoczywa wiele. Tylko nie łupież”, a zaraz pod nim butelki z szamponem w atrakcyjnej cenie.
Uff, wreszcie odnalazłem dział z męskimi perfumami. Wybrałem odpowiednią butelkę i od razu udałem się do kasy. Płacąc, przypomniałem sobie, że niebawem czeka mnie ważna uroczystość i to najwyższy czas rozejrzeć się za strojem na nią. Postanowiłem więc udać się do najbliższego sklepu z męskimi koszulami. Jest! Wchodzę, proszę o pomoc ekspedientki. Przemiła kobieta poszła odnaleźć pasujące mi modele. Czekam przy ladzie, rozglądając się po sklepie. Nagle mój wzrok pada na plakat, z którego już drugi raz w ciągu 10 minut uśmiecha się do mnie ten sam mężczyzna. Tym razem w ładnym, dopasowanym garniturze. Pani ekspedientka wraca, z przykrością oznajmiając, że nie ma mojego rozmiaru. Prosi, by przyjść w przyszłym tygodniu, kiedy to będzie nowa dostawa. Wychodzę. Za kilka minut rozpoczynam zajęcia, najwyższy czas udać się więc na Uniwersytet.
Po drodze dostaję SMSa: „Mariusz, kup mi coś do picia, bo bar zamknięty”. Mimowolnie odpisuję „Ok” i widząc najbliższy sklep spożywczy, wchodzę do środka. Biorę ze sklepowej półki ulubiony napój mojego kolegi – ten w czerwonej puszce. Płacę i spostrzegam, że znów uśmiecha się do mnie ten sam mężczyzna. Robert Lewandowski.
Wieczór. Obecnie jestem na etapie poszukiwania nowego telefonu, bowiem iPhone nie przypadł mi do gustu i sprzedałem go po niecałym tygodniu użytkowania. Zastanawiam się nad którymś z modeli Huawei. I co? Znów Robert Lewandowski. Tym razem mówiący do mnie „Make it possible” i zachęcający do kupna telefonu tej marki.
Po chwili przypomina mi się, że muszę załatwić coś ze swoim operatorem. Wchodzę na jego stronę internetową, a tam znów Robert Lewandowski. Tym razem śpiewa wraz z Tomaszem Kotem. Chociaż nie wiem, czy można to śpiewem nazwać…
Kolejnego dnia miałem do załatwienia kilka spraw w centrum Warszawy. Wychodząc ze Złotych Tarasów od razu rzucił mi się w oczy duży billboard wiszący za tzw. Rotundą. A na nim nikt inny, jak znów uśmiechający się do mnie Robert Lewandowski. Do tego spoglądam w bok i widzę Złotą 44 – drapacz chmur, w którym w minionym tygodniu apartament kupił… Robert Lewandowski.
Jeśli zależy Ci na czasie, zacznij czytać od tego momentu ;-)
Robert Lewandowski jest obecnie wszędzie. Niektórzy żartują, że brakuje go jedynie w lodówce, ale kto wie – może wkrótce zobaczymy go właśnie i tam. Słynna osoba z założenia podnosi prestiż marki, którą reklamuje. Ale czy w ciągu dalszym będzie tak z Lewandowskim, który obecnie pojawia się w tak wielu reklamach?
Już w tej chwili możemy mieć problem z wymienieniem kreacji, w których pojawia się piłkarz. Mówiąc „ta reklama z Lewandowskim”, nie jesteśmy w stanie skojarzyć, o którą z nich chodzi. Czy o reklamę T-Mobile, Nike, Vistuli, Huawei, a może Lotosu? Celebryta przestał być jednoznacznie kojarzony z jedną marką. W oczach niektórych ekspertów to strata nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla samych marek.
Widać jednak, że jego doradcy wybierają brandy, które kojarzą się z profesjonalizmem w swoich działaniach – podobnie jak on sam. Jeśli firma wykaże się dobrą strategią i pomysłem na wykorzystanie wizerunku piłkarza, ilość reklamowanych przez niego produktów nie będzie miała znaczenia. Owszem, istnieje ryzyko, że „przeje się” on odbiorcom, jednak do tej pory w każdej z reklam pokazywał on swoje inne atrybuty – styl, dziecięce marzenia, relacje z bliskimi. Każda z tych reklam pokazuje go w innym świetle, dzięki czemu możemy zobaczyć zupełnie innego Lewandowskiego, poznać go z innej strony. Piłkarz jest idolem, ikoną dla młodego pokolenia (szczególnie płci męskiej), marki więc prześcigają się w tym, by „mieć go u siebie”. Warto dodać także, że część reklam, w których występuje Lewandowski jest wynikiem kontraktów sponsorskich – zarówno jego, jak i samej drużyny.
A jakie są Wasze odczucia? Lewandowski już Wam się opatrzył, czy może przechodzicie obojętnie wobec jego postaci w reklamach?
PS. Życzę powodzenia polskiej drużynie na Euro!