Już dzisiaj debiutuje pełna wersja gry Blood West, która ponad rok spędziła we wczesnym dostępie. Mogę z całą dozą pewności powiedzieć, że Polacy nie próżnowali i konsekwentnie ulepszali swoją nietuzinkową grę. Uważam, że jest ona propozycją obowiązkowa dla fanów dobrych i klimatycznych strzelanek z dawnych lat.
Po raz pierwszy czuję stres podczas pisania wiadomości na temat gry, ponieważ dla mnie Blood West jest jedną z najlepszych produkcji wydanych na rodzimym rynku. Nie żartuję. Nietypowa strzelanka dosłownie kipi od wyjątkowych zalet, które we mnie trafiały wręcz z krytycznym skutkiem. Nie spodziewałem się, że współczesne studia są w stanie stworzyć tak przyjemne połączenie starego z nowym.
Co to właściwie znaczy? Studio Hyperstrange stwierdziło, że pokusi się o stworzenie iście wybuchowej mieszanki. Mamy tutaj fundamenty wylane w oparciu o dawne strzelanki i skradanki. Do postawienia ścian wykorzystano połączenie westernu z lovecraftowskim horrorem. Natomiast dach został zaprojektowany na podstawie fantastycznych lokacji i elementach survivalu. Dla mnie bomba. Chociaż powinienem powiedzieć dynamit.
Blood West z oficjalną premierą. Produkcja nareszcie opuści wczesny dostęp!
Jak już zdążyłem w swoim tekście zaznaczyć, Blood West spędził ponad rok we wczesnym dostępie, który wyszedł mu na dobre. Produkcję śledziłem na bieżąco, więc mogę z pełną dozą pewności powiedzieć, że twórcy nie próżnowali przy pracy. Co jakiś czas pojawiały się aktualizacje z nową zawartością: lokacje, przedmioty czy przeciwnicy.
Mimo że produkcja nie trafiła do ogromnej rzeszy fanów, nad czym ubolewam, zawędrowała do pewnej niszy. W chwili pisania tej wiadomości Blood West może poszczycić się 92% pozytywnych recenzji na bazie ok. 1700 głosów. Jak na tak nietypowe połączenie, łączące western, retrogaming i horror, wyszło zaskakująco dobrze.
Zanim przejdę do swojej opinii na temat gry, chciałbym podzielić się pewnymi ciekawostkami na temat produkcji. Według producentów rozgrywki wystarczy na ponad 20 godzin dobrej zabawy. Jestem w stanie uwierzyć w te słowa, bo jeszcze kilka miesięcy temu spędziłem na piaskowych pustkowiach zaledwie 5 godzin, mając przed sobą jeszcze połowę mapy do odkrycia. Do tej pory wiele się zmieniło przez dodatkową zawartość.
Blood West jest uznawany za twórców za grę FPS z elementami skradanki (możemy strzelać, możemy zabijać po cichu). W mojej ocenie główną inspiracją był najprawdziwszy klasyk, czyli seria Thief. Fani z całą pewnością wychwycą uchem głos Stephena Russella, który użyczył swoich umiejętności właśnie złodziejskiemu mistrzowi. Polska produkcja nawiązuje także do Stalkera czy Hunt: Showdown. I nie jest to tylko czcze gadanie!
Dlaczego Blood West jest rewelacyjny i wart Twoich pieniędzy?
Zalety gry mógłby wymieniać naprawdę długo, dlatego przejdę jedynie do 3 elementów, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Pierwszy z nich jest wędrówka po przerażających miejscach. Jak wspominałem, gra stawia na westernowe klimaty, dlatego gracz napotka kopalnie, typowe, “kowbojskie” miasteczko czy nawet upadłe karczmy w sosie wykreowanym przez dawnego mistrza grozy (niejakiego Lovecrafta). Co najważniejsze, to gracz wybiera kierunek podróży. Nie ma mowy o żadnym wsparciu w postaci elektronicznej podpowiedzi czy przymusu. Chcesz iść na południe? Proszę bardzo. Północ? Czemu nie! Ty rządzisz, graczu.
Kolejnym istotnym dla mnie fragmentem była eksploracja, która oczywiście wiąże się z poprzednim punktem. Pozwólcie, że nieco ten temat rozjaśnię. Kojarzycie wodospady w grach? Prawie zawsze się coś za nimi kryje. Tutaj jest podobnie, ale dotyczy to dziesiątek różnych miejsc, które na pierwszy rzut oka nic nie kryją. Ważna jest spostrzegawczość, chęć eksploracji. Warto rozglądać się po każdym kącie, bo może w nim czekać wiele dobroci. Co ważne, poszukiwania prawie zawsze są wynagradzane świetnymi przedmiotami.
Ostatnim punktem będzie możliwość swobody w graniu. Każdego napotkanego przeciwnika można załatwić ołowiem, strzałą czy solidnym uderzeniem w łeb. Ponownie to grający wybiera swój sposób grania i dobiera zdolności pod własny styl. Na dobrą sprawę wielu pojedynków można uniknąć, jeśli tak bardzo komuś zależy na zastaniu pacyfistą. Dodatkowo z czasem pojawiają się nowi przeciwnicy, których należy się nauczyć, ponieważ specjalizują się określonymi stylami walk.
Naprawdę mógłby tutaj siedzieć i długo pisać o polskiej produkcji, ponieważ była dla mnie jednym z największych zaskoczeń tego roku. Bawiłem się przy niej tak dobrze, że na policzkach konkurencyjnych tytułów AAA zobaczylibyśmy zazdrosne rumieńce (Starfield?). I nie dajcie się zwieść pikselowej grafice, bo ma ona swój urok i doskonale wpisuje się w słowo „retro”.
No co, polecam z całego serca, bo gra oferuje nieprawdopodobne przeżycia przy dosyć małym wydatku. Do zapłacenia jest bowiem 99,99 złotych – cena ta może ulec zmianie, gdy wejdzie aktualizacja z pełną wersją. Mimo wszystko polecam. A jak się nie spodoba? Można walnąć zwrot. Chociaż wierzę, iż produkcja przypadnie każdemu do gustu. Na koniec już, chcecie więcej retro? Bardzo proszę.