Samochody od Volksvagena, Hondy, Toyoty i grupy General Motors przechwytują i przechowują informacje, takie jak treść wiadomości SMS czy zapisy rozmów głosowych z podłączonych smartfonów. Użytkownik nie ma dostępu do tych danych i według sądu jest to „w porządku”.

Temat prywatności nie schodzi z nagłówków serwisów okołotechnologicznych. Nie sposób się temu dziwić, w końcu inteligentne systemy w urządzeniach czy pojazdach mają dostęp do wielu naszych wrażliwych danych. W wielu przypadkach możemy to zablokować, ale w większości sytuacji, aby móc cieszyć się pełnią możliwości danego sprzętu czy usługi, konieczne jest wyrażenie zgody na dostęp.

Np. jeśli zamierzacie rozmawiać przez system audio w swoim aucie i wysyłać za jego pośrednictwem wiadomości tekstowe, zgoda na uzyskanie wspomnianych informacji jest obligatoryjna. Kłopot w tym, że w pojazdach marek Honda, Toyota, Volkswagen i GM nie możesz uzyskać późniejszego wglądu w zapisane informacje.

Twoje dane, do których nie masz dostępu – problem, który bagatelizuje sąd

Twoje dane

Przechowywanie danych przez systemy dostępne w samochodach powinno być klarowne, a wgląd do rzeczonych informacji wygodny i nieograniczony. Niestety, to tylko pobożne życzenia. Producenci, tacy jak Honda, Toyota, Volkswagen czy General Motors podchodzą do tego tematu w sposób niezrozumiały. Okazuje się, że Twoje dane, takie jak treść wiadomości SMS czy zapisy rozmów są magazynowane przez „auto”, ale nie możesz w żaden sposób nimi zarządzać.

To nie podoba się wielu użytkownikom ze Stanów Zjednoczonych, którzy zdecydowali się złożyć pozwy zbiorowe. Wspomniane wcześniej marki stanęły przed sądem w odrębnych postępowaniach, które dotyczą tej samej sprawy, a konkretnie – tego samego zarzutu. Co ciekawe, wszystkie pozwy zostały oddalone przez stan Waszyngton na początku tego roku.

Apple dostosowuje się do europejskiego Aktu o rynkach cyfrowych

Teraz doszło do apelacji, której wynik zaskakuje. Wszystkie sprawy potraktowano identycznie, a apelacje zostały odrzucone. Powodem decyzji nie jest to, że producenci aut postępują zgodnie z zasadami. Sąd kierował się tym, że nie doszło tutaj do faktycznego naruszenia prywatności, lecz do działania, które „potencjalnie może” do takiego doprowadzić. Na tym etapie jest to domniemana czynność, a nie czynność faktyczna.

Nikt nie udowodnił producentom, że wykorzystują zebrane dane w sposób, który ma wpływ na klientów. Takie stan rzeczy martwi, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, że Honda w swoich autami z systemami multimedialnymi produkowanymi po 2014 roku, stosuje politykę pobierania i przechowywania danych, do których użytkownik nie ma dostępu. Mało tego, nie można ich nawet usunąć. Wykasowanie SMS-a ze smartfonu nie ma wpływu na to, co jest trzymane w pamięci auta.

Być może sprawa trafi na wokandę Sądu Najwyższego. Warto obserwować rozwój sytuacji. Tak naprawdę wynik może być kluczowy dla naszej prywatności.