Nasze przygody z kosmosem są dopiero na początku swojego rozwoju, ale już teraz od czasu do czasu na Ziemię „wracają” niektóre odpadki, które ludzkość zostawiła na orbicie i poza nią. Mieszkańcy pewnego australijskiego miasteczka wierzą, że właśnie jeden z takich „kosmicznych śmieci” znaleziono na lokalnej plaży.
Na australijskiej plaży znaleziono nieznajomy śmieć wielkości samochodu, który jest opisywany przez lokalnych dziennikarzy i mieszkańców jako kosmiczny odpad.
Wspomniany śmieć wielkości auta został znaleziony kilka dni temu na plaży około 250 kilometrów na północ od Perth w Zachodniej Australii. Od tamtego czasu zrobiło się o nim głośno w lokalnych mediach, a temat podłapały też w końcu zagraniczne media.
Policyjni specjaliści stwierdzili, że pod względem chemicznym nic ze znaleziska nie wycieka i jest ono bezpieczne dla ludzi i natury. Sprawą też szybko zainteresowała się Australijska Agencja Kosmiczna, która napisała na Twitterze:
Obiekt może być częścią z zagranicznej misji kosmicznej, a teraz współpracujemy z międzynarodowymi agencjami, które mogą nam udzielić większej ilości informacji.
Nowe informacje zaczęły się pojawiać dość szybko – we wtorek 18 lipca 2023 roku inżynier z Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) zasugerował, że „kosmiczny odpad” to część indyjskiej rakiety, która spadła do Oceanu Indyjskiego podczas startu satelity. Jednak obecność różnego rodzaju morskich stworzeń, które były przyczepione do znalezionego artefaktu sugeruje, że kupa złomu przebywała w wodzie dość długo.
We are currently making enquiries related to this object located on a beach near Jurien Bay in Western Australia.
The object could be from a foreign space launch vehicle and we are liaising with global counterparts who may be able to provide more information.
[More in comments] pic.twitter.com/41cRuhwzZk
— Australian Space Agency (@AusSpaceAgency) July 17, 2023
Kosmos – śmieć wielkości samochodu zaskoczył turystów na plaży
Jak wspomniany inżynier Andrea Boyd powiedział w rozmowie z Australian Broadcasting Corporation:
Na podstawie wielkości i kształtu tego materiału jesteśmy prawie pewni, że to silnik z indyjskiej rakiety, która była używana w wielu innych misjach. Dolecenie na orbitę wymaga sporego nakładu pracy i sił, więc wiele silników zostaje odłączonych i lądują potem w Oceanie Indyjskim.
Oczywiście głosu w sprawie udzielili również inni eksperci. Jak w rozmowie z 9 News Australia powiedziała Melissa de Zwart z Western Australia Space Radar, większość tego rodzaju „kosmicznych odpadów” spala się w ziemskiej atmosferze podczas spadania. Jak jednak widać, ten sposób nie zawsze się sprawdza.
Wenus była kiedyś domem dla życia? Ciekawa „historia piekielnej planety”
Dlatego też większość naukowców i inżynierów stara się tak planować loty rakiet, by ewentualne odpady spadały do oceanów i mórz. Chociaż i tutaj zdarzają się gagatki, które tych zasad nie przestrzegają – jak może pamiętacie, jakiś czas temu głośno było o tym, że Chiny kompletnie nie kontrolowały swoich potencjalnych odpadów i część z nich spadała na ziemię, a nie do wody.
Wracając jednak do australijskiego śmiecia – premier Zachodniej Australii Roger Cook zasugerował, że może w takim razie odnaleziony kosmiczny przedmiot zostanie turystyczną atrakcją. Tutaj jednak działa międzynarodowe prawo, które mówi, że części muszą zostać zwrócone do kraju będącego właścicielem oryginalnej rakiety.
Późnym rankiem czasu polskiego 19 lipca 2023 roku ASA (Australijska Agencja Kosmiczna) poinformowała na Twitterze, że to obudowa silnika rakietowego:
Wykazaliśmy, że ten przedmiot to obudowa silnika rakietowego. Wciąż jednak ustalamy, z jakiej konkretnie pochodził rakiety i ściśle współpracujemy z naszymi międzynarodowymi odpowiednikami.
Na ten moment Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych nie skomentowała sprawy. Nie wiemy też, czy będzie chciała otrzymać swój przedmiot z powrotem.