Mamy bardzo interesującą sytuację, kiedy prawo nie nadąża za technologią. To nic nowego i w zasadzie można powiedzieć wprost, że to standardowy proces. Sęk w tym, że Google zmieniło swoją politykę prywatności, twierdząc, że będzie agregować na potrzeby AI wszystko, co uzna za słuszne, by trenować swoje algorytmy. Czy Google właśnie powiedziało wprost, że traktuje internet jako piaskownicę do trenowania swojej sztucznej inteligencji?

Zawrzało w sieci, kiedy zauważono, że Google zaktualizowało swoją politykę prywatności. Ten typ dokumentu z pewnością jest przez Was doskonale znany, bo określa, w jakie dane i w jaki sposób podmiot będzie je przetwarzał, które np. użytkownicy generują podczas korzystania z jego serwisu/usługi. Taką informację po przetwarzaniu danych powinniście znaleźć na każdej stronie internetowej, bo to wymóg prawny.

Google 2

Google: publikujesz w sieci = szkolisz AI

W przypadku Google, to przetwarzanie informacji o swoich użytkownikach to z pewnością jeden z filarów biznesu tej marki. Profilowanie użytkowników, serwowanie dopasowanych reklam, a to tylko wierzchołek góry lodowej. W zachodnich mediach technologicznych lawinę dyskusji wywołała informacja o zmianie polityki prywatności Google. Zmiana jest absurdalnie prosta, ale niesie ze sobą ogromne konsekwencje. Otóż zmieniony został zapis w akapicie dotyczących publicznych źródeł informacji:

Zrzut ekranu 2023 07 3 o 21.10.16
Zmiany zaznaczone kolorem zielonym.

Google literalnie zapisało, że publiczne informacje, dostępne w sieci, zostaną wykorzystane do szkolenia modeli AI, by zasilić je w narzędziach takich jak Google Translate, Bard  czy innych. Co to w praktyce oznacza? W dużym uproszczeniu, tyle że wszystko, co umieścisz w sieci, może zostać wykorzystane do tworzenia usług Google.

W sieci zawrzało, pojawiły się głosy, że wraz ze zmieniającą się rzeczywistością, technologią pędzącą do przodu, sztuczną inteligencją, która ma swój renesans, czas najpewniej na nowo zdefiniować czym są właściwie dane publiczne. Bo z jednej strony ich dostępność jest oczywista, ale co z ich wykorzystywaniem do tworzenia własnych produktów? Czy powinienem jako twórca mieć możliwość decydowania, co może zostać wykorzystane do przemielenia przez sztuczną inteligencję? Czy sama idea informacji publicznej pozwala na takie przetworzenie?

Pytań jest wiele, poprosiliśmy naszego prawnika o komentarz.

W tym jednak samym momencie nagle się okazuje, że ostatnie działania Elona Muska, który mówi o wprowadzeniu limitów na Twitterze, a także blokuje publiczny dostęp do usługi. Analogicznie sprawa może się mieć w przypadku platformy Reddit, która wycięła dostęp do publicznego IP, blokując tym samym dostęp zewnętrznym klientom. Czy szykuje nam się rewolucja w sposobie regulacji, jak przetwarzane są nasze dane?