Od grudnia nie wrzucałem żadnej perełki z Game Pass, ale niedawno w katalogu pojawił się tytuł, który w pełni zasługuje na to miano.

Nie jestem i nigdy nie będę oddanym fanem „Dark Souls”. Przeszedłem wszystkie trzy części, kosztowało mnie to jeden kontroler, na szczęście z tych tańszych. Tylko że gdzieś pozostała we mnie chęć mierzenia się z trudnymi grami. Dlatego z dużą przyjemnością sięgam po tytuły, które realizują znany z „Dark Souls” schemat. Te produkcje zazwyczaj nazywa się soulslike i nie zawsze są tak doszlifowane, jak pierwowzór. W dalszym ciągu pozostają formą wyzwania, odbiegają od prostych i przyjemnych przebieżek w wirtualnym świecie. Zawsze trzeba się trochę spocić, zawsze podnoszą ciśnienie, zawsze powodują, że zadaję sobie pytania, po co ja to sobie właściwie robię… Ginę po raz kolejny i wracam do tego potwora, który tak niemiłosiernie mnie okłada…

Game Pass
Przeciwnicy w „Wo Long: Fallen Dynasty” to nie tylko bandycie z mieczami

Nie inaczej jest w przypadku „Wo Long: Fallen Dynasty”. Gra jest dostępna od dnia premiery, czyli 3 marca 2023 roku, w Game Pass

Niezależnie od wybranego urządzenia, trzeba być gotowym na to, że walka stanowi kluczowy element zabawy i jest wymagająca. Na próżno szukać opcji pozwalających zmniejszyć poziom trudności. W przypadku tej gry to nawet samouczek prezentuje tylko najbardziej podstawowe elementy produkcji, resztę trzeba odkryć samemu. „Wo Long: Fallen Dynasty” oferuje dość interesujący świat, w którym trzeba krzyżować oręż z różnymi przeciwnikami. Samych gratów w grze jest bardzo, bardzo dużo, dlatego trzeba się przygotować na częste odwiedzanie ekwipunki i sprawdzanie tego, co właśnie się zdobyło. Warto tam zaglądać, ponieważ to, co się na sobie nosi, ma kluczowe znacznie dla efektywności postaci w walce. Na dodatek „Wo Long: Fallen Dynasty” oferuje zróżnicowany oręż, który pomogą w zrealizowaniu własnego pomysłu na prowadzenie głównego bohatera.

Na garb można zarzucić dwie bronie do walki w zwarciu, dwie bronie dystansowe, dodatkowe są dwa miejsce na bronie miotane (np. noże) oraz cztery czary. Te ostatnie niekoniecznie muszą być od razu ofensywne, wiele z nich koncentruje się na wspomaganiu bohatera. Pochłaniają obrażenia lub leczą, gdy się je zadaje. Warto o nich pamiętać!

Oręż ma swoje specyficzne właściwości. Od obrażeń, przez prędkość ataku, po szybkość, z jaką używa się gardy. Eksperymentowanie jest wręcz konieczne, każdej nowej broni trzeba się też nauczyć. Walka w „Wo Long: Fallen Dynasty” wymaga uwagi oraz precyzji. Trzeba obserwować ruchy przeciwnika, pozować jego ataki i szukać momentu, w którym można zadać obrażenia. Oprócz klasycznego bloku, z pomocą przychodzi tutaj możliwość odbicia danego ciosu. W tan sposób postać gracza znajduje się w dogodnej pozycji do wyprowadzenia porządnego uderzenia. Tylko że tutaj istotne jest wychwycenie idealnego momentu, aby zastosować tę umiejętność. Jeśli postawę pozwalającą na odbicie przyjmie się zbyt szybko, to przeciwnik zada obrażenia. Co jest szczególnie bolesne, gdy nie zablokuje się ataku krytycznego.

Walka przypomina mistery taniec. Trzeba szybko pozbyć się nawyku nawalania szybkim atakiem i skoncentrować się na właściwym wykorzystaniu słabości przeciwnika. Nerwowe duszenie kontrolera lub klawiszy w niczym nie pomoże. Konieczne jest znalezienie odpowiedniego tempa oraz trzymanie się go w trakcie potyczki.

Walka w "Wo Long: Fallen Dynasty" jest wymagająca
W „Wo Long: Fallen Dynasty” można wynająć pomocniki

W„Wo Long: Fallen Dynasty” centrale miejsce zajmuje walka i wokół niej została zaprojektowana cała gra

Statystyki postaci potrafią wzmocnić wykorzystywany oręż. Niemniej istotny jest także noszony pancerz. Jest tutaj trochę zabawy w czytanie statystyk. W zależności od wykorzystywanej broni, trzeba odpowiednio rozwijać statystyki postaci. Dzięki temu zdobywa się punkty, które można wykorzystać do nauki czarów. Te umiejętności są w stanie wzmocnić głównego bohatera, ale niekoniecznie odmienić los całego starcia. Raczej pomagają, niż sprawiają, że postać staje się niepokonana. Ostatni element to pancerz. W grze da się zdobyć specjalne zestawy wpływające na możliwości konkretnych żywiołów oraz broni. Twórcy „Wo Long: Fallen Dynasty” wymagają strategii już na etapie wyboru ekwipunku. Żeby dobrze walczyć, trzeba przyjrzeć się temu, co trzyma się w rękach, a potem dobrze zastanowić się nad rozwojem postaci. Tutaj nie ma miejsca na przypadek albo po prostu wybieranie tego, co akurat ma najlepsze statystyki.

Niestety, muszę przyznać, że na początku jest tego za dużo. „Wo Long: Fallen Dynasty” wrzuciło mnie na głęboką wodę. Samouczek ledwo liznął te tematy, aby jest zastosować w samej zabawie, musiałem samemu zacząć je poznawać. Dlatego jestem w stanie zrozumieć, jeśli ktoś, w pierwszych godzinach, będzie się czuł przytłoczony informacjami.

Warto się przez nie przebić, ponieważ z każdą kolejną warstwą widać, jak nieźle jest poukładana ta gra. Tu i tam odstają drzazgi jak, chociażby, wspomniana wcześniej, krzywa nauki. „Wo Long: Fallen Dynasty” nie grzeszy też czytelnością. Czasem miewałem problem z odpowiednim odczytaniem ataku przeciwnika, nie zawsze animacje były dla mnie jasne. Na dodatek kolorystyka świata jest, delikatnie mówiąc, mdła i czasem wszystko zlewa się w jednokolorową zupę. Co absolutnie nie pomaga w odpowiednim ustawieniu się względem przeciwników oraz reagowaniu na ich akcje. Miewałem wrażenie, że nie przegrałem dlatego, że wypadłem z rytmu, ale po prostu czegoś nie widziałem i nie mogłem się przygotować. To bywa denerwujące,  ale na szczęście gra wynagradza te niedogodności niezwykle satysfakcjonującymi pojedynkami.

„Wo Long: Fallen Dynasty” jest dla mnie dowodem na to, że wciąż można robić ciekawe produkcje utrzymane w gatunku soulslike. Nie jest to poziom „Elden Ring”, ale udało mi przyjemne spędzić kilkanaście godzin i planuję ukończyć główny wątek.

Perełki z Game Pass VI: Angażujący system walki w Chained Echoes