Po wielu próbach najróżniejszych dostępnych aplikacji do gromadzenia podcastów, w końcu wyłoniliśmy zwycięzców. No dobra, ja wyłoniłem. Tak czy inaczej oszczędzisz dzięki mnie wiele godzin testowych mordęg. Bez zbędnego tworzenia kwiecistych zdań ogrodów przechodzimy do konkretów – na pierwszy rzut oczywiście Android i… Kate Upton! No i aplikacja.
Pocket Casts (Android)
„Kieszonkowe podcasty” to aplikacja idealna. Dlaczego? Posiada odpowiednią ilość opcji i ustawień, więc jest w pełni modyfikowalna i wygodna w użytkowaniu, ale nie jest jeszcze kombajnem, którego obsługa może przerazić niejednego „informatyka”. Wygląd apki skojarzył mi się z odświeżonym designem YouTube’a, szczególnie boczne menu z lewej strony, które zarówno na YT jak i w Pocket Casts pozwala Ci przeglądnąć subskrybowane podcasty, dostać się do ustawień, jak i wyświetlić indywidualnie ilość nowych odcinków na poszczególnym kanale. Skoro jesteśmy już przy lekkim zżynaniu to mamy też opcję „Discover”, którą kojarzyć możecie ze Spotify.
Co wyróżnia Pocket Casts na przykład na tle Podcast Republic, które jest najpopularniejszą, darmową alternatywą? Przede wszystkim bardzo pomocne efekty w odtwarzaniu podcastu. Mamy dwie genialne opcje – pierwsza to opcja wyeliminowania przy odtwarzaniu danego podcastu ciszy i wszelkich przerw w nadawaniu, co w praktyce skraca nam dane nagranie o ileś tam sekund i sprawia, że ani się nie irytujemy na niepotrzebne pauzy, a i mamy zwyczajnie więcej czasu na np. inne odcinki. Kolejnym efektem jest Vocal Boost, który jak sama nazwa wskazuje podbija nam wokal w podcastach – czasami może się przydać. W Pocket Casts mamy wpływ na wszystko – możemy ustawić czy podcasty mają nam lądować na karcie SD czy też być streamowane. Możemy ustawić ile odcinków wstecz ma być trzymanych na karcie czy telefonie i przez jaki okres czasu. Mamy wpływ na wszystko. Program wyciąga niezłą jakość, która moim zdaniem jest słyszalnie lepsza niż w darmowym Podcast Republic. Drugi raz już podkreślam, że PR jest darmowe… No właśnie. Pocket Casts to aplikacja płatna. Kosztuje 12 złotych w sklepie Google Play, ale uważam, że jest w pełni warta tej kwoty. Z resztą ocena 4,6 pomimo konieczności zapłaty mówi sama za siebie. Ciekawostka: apka dostępna jest również na urządzenia sygnowane jabłkiem, a skoro przy jabłku jesteśmy…
Overcast (iOS)
Overcast w porównaniu do Pocket Casts to kombajn. Kombajn, który moim zdaniem ma multum niepotrzebnych opcji, ale… Nie zabrakło w nim tych z których faktycznie powinniśmy skorzystać, czyli podobnie jak w PC – podbicie głosu, redukcja ciszy itd. Niestety nie byłem w stanie zrobić testów jakościowych, ale być może ktoś z redakcji (Łukasz?!) się pokusi o takowe – wystarczy mieć iPhone’a i coś na Androidzie (Łukasz…). Teoretycznie Overcast jest opisywany przez twórców jako simple, aczkolwiek nie dajcie się zwieść. Pod kątem designu aplikacja przegrywa z PC, choć dla niektórych będzie pewnie czytelniejsza od konkurencji. Dla niektórych = dla fanów Apple. Minusem OC jest brak wersji przeglądarkowej oraz dedykowanej pod OSX. Pocket Casts co prawda też nie ma klienta dla Windowsa czy OSX, ale wersja przeglądarkowa jest i nawet działa. Z komentarzy użytkowników w iStore wychodzi jasno, że Overcast zjada iTunes na śniadanie. Nie ma co się dziwić – toporność iTunes, design sprzed 10 lat oraz systematyczne crashe w trakcie słuchania nie mogą wywoływać pozytywnej opinii wśród użytkowników. Overcast jest darmowy! Przetestuj go.
Porównanie
Obie aplikacje mają opcje synchronizacji, co pozwoli Wam na skakanie między urządzeniami bez utraty jakiegokolwiek odcinka danego podcastu. Tu i tu możemy podkręcić pobrane podcasty poprzez efekty podbicia głosu oraz usunięcia ciszy. Pod kątem wizualnym Pocket Casts jest dla mnie ładniejsze i bardziej czytelne, intuicyjne. Overcastowi nie pomógł nawet fakt, że jego autor prowadzi podcast i podobno „wie czego potrzeba słuchającym podcastów”, jak i fakt, że ma na swoim koncie już dość głośne apki – jak np. Instapaper. Dodatkowy plus dla PC za obecność na obu platformach.
Czy warto?
Czy warto płacić ponad dziesięć złotych za apkę, która wnosi zaledwie parę niuansów na tle darmowego Podcast Republic? Moim zdaniem tak. Kwota 12 zł to kwota znośna, w końcu w obu sklepach możemy trafić na znacznie droższe aplikacje, jak chociażby Fenix do obsługi Twittera, który kosztuje 23 zł, a poza ładniejszym designem, nie różni się niczym od natywnej aplikacji ze stajni Twittera, a brak zbędnych opcji, których mamy dość sporo w Podcast Republic i przejrzystość to ważne kwestie „użytkowe”.
Ktoś z Was używa wyżej wymienionych aplikacji? A może zabijecie mi ćwieka jakąś mega undergroundową apką o której w życiu nie słyszałem?
Autor: Bartosz Andrzejewski