Moją dzisiejszą inspiracją do napisania artykułu był wpis na Twitterze, który oskarża Google o łamanie zasad polityki prywatności. Ma mieć to konkretnie miejsce podczas procesu rejestracji, dlatego dzisiaj chcę przyjrzeć się temu zagadnieniu, sprawdzając owe zarzuty w praktyce.
Polityka prywatności użytkownika to teoretycznie jeden z ważniejszych elementów funkcjonalności aplikacji. W praktyce sprawa ma się zupełnie inaczej.
Publiczna prywatność w mediach społecznościowych
Liczne rozprawy różnych platform społecznościowych pokazują jasno, że nasze dane osobiste są szeroko dostępne dla firm i korporacji. Nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie to, że jest to wbrew zasadom polityki prywatności, które obowiązują praktycznie każdy produkt cyfrowy. Problem polega na tym, że owe regulaminy są konstruowane w taki sposób, aby firmy mogły nadal udostępniać nasze dane przy prowizorycznej ich ochronie. Na szczęście od paru lat ten temat jest coraz bardziej rozpatrywany przez państwowe organy ochrony i bezpieczeństwa.
Prank wujka Google
Jedną z fundamentalnych zasad polityki prywatności jest dobrowolność udostępniania naszych danych. Dla użytkownika widoczna jest ona jako możliwość wyboru, które dane chce udostępnić stronie oraz pod przyciskiem „ZGADZAM SIĘ”.
Tymczasem według EOK, Google narusza tę zasadę podczas procesu tworzenia konta, wymuszając na użytkownikach bezwzględne zaakceptowanie wszystkich podpunktów. W przeciwnym razie konto Google nie zostanie utworzone.
Test poziomu dobrowolności GOOGLE
Postanowiłam sprawdzić, czy powyższe zarzuty są prawdziwe. W tym celu stworzyłam nowe konto Google.
Następnie przetestowałem dwie opcje personalizacji konta Google:
- Szybka personalizacja (1 krok)
- Ręczna personalizacja (5 kroków)
Chciałam sprawdzić, czy w obu przypadkach końcowy page będzie taki sam.
Ręczna personalizacja umożliwia nam wybranie czy:
- chcemy, aby nasza aktywność w internecie i aplikacjach została zapisana
- historia na YouTube ma zostać zapisana
- chcemy, aby reklamy były personalizowane
- chcemy otrzymywać okresowe powiadomienia
W przypadku szybkiej personalizacji Google wybiera za nas ustawienia domyślne.
Ostatnim etapem jest akceptacja polityki prywatności.
Jak widać zamiast checkboxów umożliwiających wybór treści, które chcemy udostępnić, pojawia nam się ściana tekstu. Po zescrollowaniu w dół pojawiają nam się dwie opcje:
- zgadzam się
- anuluj
Oznacza to, że zarzuty Europejskiej Organizacji Konsumenta są uzasadnione. Użytkownik nie może dobrowolnie zadecydować o tym, do jakich treści będzie miał dostęp Google. Jest on niejako zmuszony do akceptacji narzuconych z góry zasad. W przeciwnym razie nie może on utworzyć konta Google. Takie podejście przeczy zasadzie dobrowolności, ponieważ użytkownik musi zgodzić się na wszystkie normy Google’a. Dodatkowo firma zaprzecza własnym założeniom, które mówią o personalizacji i przyjaznemu nastawieniu wobec użytkownika.
Czy jestem bardzo zaskoczona tą sytuacją? Nie. Powiem więcej, myślę, że duża część z was nie jest zszokowana tym, że dane osobiste są stale udostępniane innym korporacją. W dzisiejszych czasach prywatność użytkownika to jedna z bardziej cennych walut dla firm. Tak naprawdę im więcej wiedzą o nas deweloperzy i producenci, tym lepiej personalizują produkty. Dzięki temu zwiększa się prawdopodobieństwo, że zainteresujemy się proponowanymi dobrami, a firmy na nas zarobią. Ważne jest jednak to, w jaki sposób informuje się o tym użytkownika. Zdecydowanie lepiej czujemy się, gdy mamy możliwość decydowania o tym, co firma może o nas wiedzieć. Jak widać, Google woli działać zupełnie na odwrót, zabierając nam pewną niezależność.
Osobiście czekam na odpowiedź Google. Mam nadzieję, że problem zostanie szybko rozwiązany.