Tak bardzo chciałbym, żebyś była obok. Żebyś przyszła i słuchała mnie ze zrozumieniem. O moich problemach, porażkach, ale też o zwycięstwach i sukcesach – tych mniejszych i większych. O moich planach. Chciałbym, żebyś tu przyszła i spytała po prostu: „jak ci idzie w Football Managera?”
Różne są sposoby na bycie nolife’em. Można mieć spiczaste uszy, zieloną skórę i grindować w jakieś mmorpg’i jako Arcymag Arcymroku. Można siedzieć na Wykop.pl, przeglądać Kwejka, jarać się kotami w internecie i wstawać od kompa tylko po to, żeby wyciskać pryszcze. Można nawet czytać książki.
To wszystko jednak nic w porównaniu z najgorszym rodzajem nolife’a, czyli domorosłym, chłopięcym Alexem Fergusonem w kieszonkowym wydaniu – graczem w Football Managera (wersja oznaczona 2015 już na rynku). Dlaczego akurat ten jest najgorszy?
Ot, taki na przykład nolife spędzający życie na expieniu w WOW’a ma w sobie na tyle rozsądku i dobrego smaku, żeby być świadomym, że wszyscy nim gardzą. No i nie wychodzi raczej z domu, więc po prostu go nie spotykasz, a słyszałeś o nim tylko w internecie.
Nolife-informol z kolei prawdopodobnie gardzi Tobą. Uważa Cię za głupszego od siebie i za gorszy gatunek człowieka z tego tylko powodu, że nie miałeś nigdy do czynienia z Linuxem.
Przykłady można mnożyć. Za to footballmanagerowy nolife… Cóż, tego możesz spotkać wszędzie. Czasem wychodzi nawet do knajpy (sic!), żeby obejrzeć mecz, więc możesz na niego trafić choćby na ulicy. Jak się zachować przy takim spotkaniu? To trochę tak, jak z niedźwiedziem w górach. Spotykając futrzaka trzeba podobno unikać gwałtownych ruchów i oddalić się powoli. Tu podobnie, tylko zamiast unikania gwałtownych ruchów należy bezwzględnie unikać… Zadawania jakiegokolwiek pytania o Football Managera. Nolife będzie starał się sam nakierować temat tak, aby móc się wypowiedzieć (być może po tym go poznasz), ale nie wolno ci na to pozwolić. Jeśli już się złamiesz, czeka cię godzinna tyrada w stylu: „w czwartym sezonie sprowadziłem Jana Kutasiaka, lewego obrońcę z Oskara Przysucha – w ciągu dwóch lat super mi się rozwinął, strzelił już trzy bramki w lidze, dwie w pucharze, a to dużo, bo w mojej taktyce lewy obrońca ma zadania przede wszystkim defensywne. No chyba, że rywal gra bez skrzydłowych, wtedy…”
FM’owy nolife wychodzi z błędnego założenia, że każdy interesuje się piłką, a każdy, kto interesuje się piłką interesuje się też jego „karierą trenerską”.
Tak, FM’owy nolife’ie, lubię piłkę nożną. Prawdziwą – tę, gdzie Jan Kutasiak nadal gra w Oskarze Przysucha.