Ostatnio kilka tematów około rowerowych przewinęło się na DailyWeb. Nic dziwnego, w końcu nie na co dzień się jeździ na rowerze za 37 000 zł. Dzisiaj jednak skala budżetu odwrotnie proporcjonalna, ale dalej zamocowana w rowerowym świecie, a dokładnie oświetleniowo-rowerowym. Przed Wami kilka pierwszych wrażeń lampki rowerowej do jazdy dziennej: Bontrager Flare RT.
Zaczynając od komunałów branżowych (dalej ważnych i istotnych oczywiście), to nie trzeba nikogo przekonywać do tego, jak ważne jest oświetlenie rowerowe. To, że należy być widocznym po zmierzchu, to pewnie wszyscy wiedzą, ale również i za dnia, co pewnie jest mniej oczywiste (no bo przecież jest jasno). Na moim rowerze, niezależnie od pory dnia, zawsze mruga lampka pod siodełkiem, a często nawet i ta od frontu, jeśli tylko przejeżdżam trasę np. przez las.
Dotychczas z wielkim zadowoleniem korzystałem z rozwiązań naszej rodzimej marki Mactronic, której produkty uchodzą za rozsądne cenowo i naprawdę bardzo przyzwoitej jakości. Chciałem nawet test zrobić ich najpopularniejszych produktów, niestety Mactronic chyba ma nieustające problemy z pocztą, bo nigdy nie doczekałem się odpowiedzi na mejla. Koniec przytyków, czas na konkrety.
Na sztycy zamontowany Mactronic Wall’E, który ma moc 18 lm i zasilany jest dwoma bateriami AAA. Działa wybornie, baterie starczają na 25-30h bez problemów, konstrukcja jest zwarta i zabezpieczona przed wodą. Dodatkowo lampka kosztuje około 70 zł. Gorąco polecam! Ma jednak małą wadę, którą być może trochę sobie musiałem wmówić, by usprawiedliwić decyzję zakupową nowego sprzętu: jest dość duża.
Na przodzie świeci Mactronic XTR Noise 03, który wypala oczy, a co do zasady świetnie radzi sobie z ciemnościami. Tanio nie jest, bo lampka kosztowała mnie około 250zł, ale dostajemy kawał solidnego sprzętu o mocy świecenia 850 lm. Jeśli ktoś się zastanawia nad zakupem, to uproszczę wam decyzje: WARTO.
W każdym razie postanowiłem sprawdzić się z Bontrager Flare RT, nie tylko dlatego, że są super małe, super mocne i totalnie gadżeciarskie, a głównie dlatego, że kupiłem nowy rower i wiedziałem, że będę musiał dokupić nowy zestaw lampek. Zamiast dokupować Mactronica do nowego roweru mtb, postanowiłem kupić coś z wyższej półki do swojego gravela.
Padło na wspomnianego Bontragera, który zbiera doskonałe opinie i zapowiada się wybornie. Przede wszystkim producent zaznacza, że to lampka do jazdy dziennej, a to w praktyce sygnał dla nas, odbiorców tego produktu, że musi mieć naprawdę przyzwoitą moc. Tak też w praktyce jest (opis producenta):
- Specjalnie opracowane skupienie wiązki, miganie i zasięg, zapewniają najlepszą widoczność w dzień
- Tryb migania generuje 90 lumenów i najlepszą widoczność w dzień
- Wbudowany czujnik światła z autoregulacją jasności do środowiska
- Podłącz urządzenia Garmin® i Bontrager ANT+ a zyskasz sterowanie i będziesz mieć wgląd w stan akumulatora
- Tryb migania: 90 lm – 6 godz., 45 lm – 12 godz., 5 lm – 15 godz. Tryby stałe: 25 lm – 4,5 godz., 5 lm – 13,5 godz.
- Jeźdź pewnie w mokrych warunkach dzięki ulepszonemu portowi USB i stopniowi ochrony przed wodą IPX7
- Tryb oszczędzania akumulatora zapewnia 30 minut dodatkowego czasu pracy, gdy poziom naładowania spadnie do 5%
- W zestawie Flare RT, mocowanie Quick Connect i kabel do ładowania mini USB
90 lm w lampce? Zapowiada się wybornie. Oniemiałem, kiedy rozpakowałem lampkę i po krótkim podładowaniu włączyłem z pełną mocą. To maleństwo to wypalacz oczu. Moc jest naprawdę ogromna (sprawdzałem lampkę wieczorem), ale jestem pewien i że nie zabraknie jej mocy za dnia. Dzisiaj pierwsze testy podczas popołudniowego treningu, więc sam się nie mogę doczekać i sprawdzić jej w praktyce.
Co ciekawe Bontrager Flare RT wyposażony jest w ANT+, protokół, który umożliwia komunikacje lampek z innymi urządzeniami. Z jakimi, zapytacie? Otóż na chwilę obecną można sterować lampkami z poziomu komputerów rowerowych marki Garmin (Wahoo niestety [jeszcze?] nie). Jak podaje producent mamy informacje o stanie baterii, automatyczne uruchamianie, czy możliwość zmiany trybu świecenia. Jest także Bluetooth (?!), a to z myślą o zdalnym włączniku (może jestem ignorantem, ale nie do końca rozumiem- PO CO?). Flare RT ma także czujnik, dzięki któremu zależnie od pory dnia, sam będzie dostosowywał moc świecenia. Ciekawe jak będzie to funkcjonowało w praktyce. Jedyne co rozczarowuje, to zastosowanie micro USB w topowym sprzęcie, renomowanego producenta. Mamy 2020, gdzie jest cholerne USB-C, ja się pytam Bontragerze?
Co ważne, to lampka jest absurdalnie mała. W połączeniu z jej mocą dostajemy naprawdę ciekawą kombinację, za którą niestety trzeba zapłacić. Najtańszą ofertę, jaką znalazłem w sieci, to okolice 200zł, a więc w cenie 3 Mactroniców Wall’E, ale czy warto dopłacić? Na to pytanie odpowiem Wam w pełnej recenzji, a najpewniej video recenzji, gdzie porównamy moc obu lampek.