Na naszą redakcyjną skrzynkę wpadają różne informacje. Szczególnie dużo uwagi poświęcam tym, które dotyczą wszelkiego rodzaju giereczek. Zobaczyłem maila poświęconego „The Outer Worlds”. Produkcji dedykowanej pojedynczemu graczowi, utrzymanej w konwencji fantastycznonaukowego. RPG ze światem reagującym na działania użytkownika oraz ciekawą historią. Nic tylko dodawać na listę życzeń, prawda? Niekoniecznie.

Problemem nie jest sama gra. Na zaprezentowanych materiałach „The Outer Worlds” wygląda całkiem ciekawie. Zapewnienia o bogatej historii oraz świecie reagującym na działania odbiorcy mogą sprawić, że wiele osób zainteresuje się tym tytułem. To może być ciekawa produkcja, tym bardziej że jest pozbawiona rozgrywki wieloosobowej. Wiele studiów traktuje ten element jako konieczny dla absolutnie każdej gry, nawet jeżeli niespecjalnie do niej pasuje. Ważne, żeby wrzucić tryb battle royal, w końcu jest teraz taki modny. Cieszę się, że w przypadku „The Outer Worlds” nastawienie twórców jest inne. Będzie fabuła, świat do eksplorowania oraz wielu bohaterów pobocznych do zwerbowania. Świetna zapowiedź! Tylko, kto będzie miał czas, żeby w to grać?

Informacje prasowe dotyczące gier komputerowych są do siebie bardzo podobne. Jak jest RPG, to się podkreśla to, że będzie rozbudowana historia, a wybory użytkownika będą miały duże znaczenie. W RTSach dużo uwagi poświęca się zbalansowanym starciom pomiędzy poszczególnymi frakcjami. Jak ktoś posiedział trochę przy pisaniu tekstów o giereczkach, to na pewno szybko zauważył pewien schemat. Tak się po prostu buduje informacje prasowe, ale często brakuje mi w nich jednego elementu: czasu, jaki mam sobie zarezerwować, żeby przejść grę. To jest problem, z którym coraz częściej muszą mierzyć się studia zajmujące się tworzeniem cyfrowych światów. Nie oszukujmy się. Zagorzali gracze mają mnóstwo tytułów pozyskanych z różnego rodzaju paczek. Ludzie aktywnie uczestniczący w takich produkcjach jak „Fortnite” niechętnie poświęcają cenne godziny na inne tytuły. Potrzebny jest jakiś haczyk, coś, co zmusi potencjalnego klienta do porzucenia swojej ulubionej gry, na rzecz nowości. Często takiej informacji brakuje.

Może czas wrócić do bezpłatnych wersji demonstracyjnych? Kiedyś były bardzo popularne, dzisiaj zastąpiły je trailery i obietnice. Chciałbym mieć możliwość sprawdzenia, jak ma wyglądać moje zaangażowanie w daną grę. W końcu na rynku jest mnóstwo innych tytułów, może poświęcenie pieniędzy oraz czasu na nową produkcję wcale nie jest takim dobrym pomysłem? Dlatego dużą popularnością cieszą się darmowe gry. Weźmy takie „Path of Exile”. Pobieram, mogę sprawdzić, jak mi się nie spodoba, to nie wywalam z dysku. Może wrócę za jakiś czas, po kolejnej aktualizacji. Jako gracz pamiętający dema, chciałbym wiedzieć, w co się pakuję, zanim dokonam zakupu.