Wprawdzie najdroższym gadżetem, który testowałem, jeśli można użyć tego słowa w kontekście samochodu, był Porsche 718 Boxster. Koszt? Około 300-350k zł. Dzisiaj mam innego lidera w swojej kategorii: poznajcie rower marki Trek Domane SLR 7 eTap 2020. Koszt? 1,5 nerki, tj. około 37 000zł.
Na rowery zachorowałem ponad 10 lat temu, kiedy kupiłem swojego pierwszego BMC, za jakieś 1500zł. Kompletnie nie pamiętam cóż to był za osprzęt, ale miał amortyzacje i stawiam, że w tym budżecie cudów oczywiście nie było. Przepadłem. Jeździłem naprawdę sporo, rowery mnie wciągnęły, do tego stopnia, że po 2 operacjach kolana, na rehabilitacje przyjeżdżałem jednośladem, a gdy mój rehabilitant się dowiedział, wyrzucił mnie z hukiem mówiąc: co my się tu będziemy wygłupiać i kilogramowe ciężarki podnosić, jak tu pełna sprawność jest (przygotowywałem z osobna czworogłowy przed operacją ;-) ).
Potem przyszedł czas na moja pierwszą szosówkę. Wiedziałem, że to kierunek w którym chce iść. Prędkość, żyłowanie wyników, walka ze samym sobą, to coś co mnie kręciło. Kupiłem wówczas Fuji Roubaix Pro na Shimano 105 w jakiejś totalnej promocji, bo kosztowała mnie 3500zł (powystawowa), cena katalogowa była około 6,5k zł. Potem złożyłem jeszcze swojego single speeda (marzyło mi się ostre koło, ale mój lekarz kategoryycznie zakazał). Złożyłem więc swojego Single Speeda na ramie Huragana, którym przemieszczałem się głównie po mieście. Niestety Kompletnie nie pamiętam dlaczego moja przygoda z rowerami, po kilku latach się urwała, prócz tego, że sprzedaż Fuji ratował mnie przed tarapatami finansowymi.
Po latach postanowiłem wrócić i w ubiegłym roku kupiłem sobie gravela, jako kompromis między szosą a MTB. To miało być idealne połączenie roweru do miasta, na szosę i na leśne single tracki (które były mi dość obce, a do których chciałem się przekonać).
Przepadłem za lasem i leśnymi duktami, a w związku z tym, że mój syn zaczął jeździć na rowerze, a córka wyraziła zainteresowanie podróżami z nami w foteliku, postanowiłem, że czas na drugi rower w stajni i padło na budżetowego Cannondale Trail 7, który ma być dzieciowozem i po delikatnych usprawnieniach, także dawać radość w lesie. I to właściwie moja historia rowerowa w ogromnym skrócie, zawsze jednak zastanawiałem się jak to jest z rowerami, które potrafią kosztować majątek.
W końcu płaci się w dużej mierze za napęd, osprzęt czy jakość materiałów użytych w konstrukcji roweru. Szczególnie interesujące są szosówki, bo w tych każdy gram jest na wagę złota, w końcu mniej do toczenia. Czy jednak rowery za 10, 20 czy 30 tys. złotych będą na tyle sprawne, że okiem laika da się wychwycić wszystkie niuanse? Zauważyć różnice?
Strasznie się uradowałem, kiedy zobaczyłem, że jeden z trójmiejskich dealerów marki Trek – DRE, zorganizował Demo Days swoich rowerów. Wiedziałem, że będę musiał się zmierzyć z którąś z szosówek, a bez znaczenia już było, czy będzie to Emonda czy Domane (btw. nowa Emonda jest przepiękna!). Trafiłem na czerwoną (czyli najszybszą) Domane i po szybkim montażu pedałów i po podpisaniu krótkiej umowy, okazaniu dwóch dokumentów, byłem gotowy do jazdy.
https://www.instagram.com/p/CDrfx4DnZMr/
Jeśli chodzi o sam rower, to prócz tego, że miał system eTap od marki Sram, czyli bezprzewodową zmianę przerzutek, niską wagę i piękny czerwony kolor, a także że napęd zasilany był przez Sram Force, to nic więcej o rowerze nie wiedziałem. Nie chciałem sprawdzać wszystkich niuansów przed testem, po prostu chciałem go doświadczyć i poczuć różnicę.
I jak wrażenia?
WOW!
Nie wiem czy odczułem wszystkie usprawnienia aerodynamiczne, komfortową kierownicę i inne cuda, o których pisze producent, ale po przekręceniu korbą, miałem wrażenie, że jest gdzieś w ramie ukryty mechanizm, silnik, który pomaga mi pedałować. Wrażenie nie do wiary. Serio, przez chwilę pomyślałem, czy ja naprawdę nie mam tam dodatkowego wsparcie.
Nic bardziej mylnego. Rower był cholernie lekki, naprawdę zaskakująco dobrze wybierał nierówności jak na swoje niewielkie oponki, przyspieszanie na nim powodowało uśmiech na twarzy, zbierał się skurczybyk niesamowicie. Aż sam sobie się dziwię, że pisze takie rzeczy, ale wrażenia były naprawdę niesamowite i totalnie inne, niż to czego doświadczyłem podczas jazdy na jakimkolwiek rowerze.
Oczywiście mając na uwadze jego wartość, moja uwaga poza zachwytem była także podzielona na bezpieczeństwie, co by mnie nikt nie uderzył, bo musiałbym z 1,5 nerki oddać. Tutaj dochodzimy do clue całości. Cena. Ten rower wyceniony jest na około 37 tysięcy złotych, więc podejrzewam, że było to mój pewnie pierwszy i ostatni kontakt z tym rowerem. Ciesze się niezmiernie, bo miałem okazje doświadczyć naprawdę fantastycznego wrażenia i trochę być może zrozumieć, dlaczego rowery mogą być naprawdę drogie.
W żadnym wypadku nie chce oceniać, czy jest on tyle wart czy nie, bo jestem zbyt wielkim laikiem. Rower kosztuje niemało to fakt, ale grupa odbiorców, to nie są ludzie, którzy robią w tygodniu po 100-200km, a raczej z tego sportu po prostu żyją. Zawodowcy.
Polecam Wam gorąco skorzystać z podobnych eventów, jeśli będziecie mieli okazje w swoim miejscu zamieszkania i sprawdzić na własnej skórze, znienawidzicie swoje rowery :-)
Tutaj możecie więcej poczytać o Trek Domane SLR 7 eTap.
PS Korzystając z faktu, że pewnie ściągnąłem tu czytelników rowerzystów, zapraszam Was do mojej skromnej Stravy ;-)