Gry dzieciństwa znowu powracają na łamach DailyWeb! Po przygodówkach oraz tytułach z działu sport, które zaprezentował Gustaw, czas na nieco nerdozy. Przywitajmy się hucznie z role-playing-game, czyli RPG!
Gry RPG były ważną częścią mojego dzieciństwa. Pamiętam jak dziś niektóre misje, bohaterów, emocje towarzyszące ubijaniu groźniejszych przeciwników. Dobieranie drużyny, ich ulepszanie, i w jakim kierunku pójść oraz początkowe irytacje, kiedy ubijał nas szczur lub kobold (nie mylić z Thermomixem) zabijał nas na samym starcie. Ach wspomnienia, ach nostalgio! Zapraszam do kolejnego zestawienia. I pamiętajcie – przed wyruszeniem w drogę należy zabrać drużynę! Słyszycie ten głos w głowie? To jesteście gotowi do wędrówki po moich (a może także waszych?) grach dzieciństwa z gatunku RPG.
W ramach nostalgicznego powrotu to lat dzieciństwa na łamach DailyWeb ukazały się:
- Pokolenie Polonii 1 (i nie tylko) – nostalgiczny ranking bajek dzieciństwa część 1
- Pokolenie Polonii 1 (i nie tylko) – nostalgiczny ranking bajek dzieciństwa część 2
- Gry dzieciństwa. Siedmiu wspaniałych w kategorii: przygodówki – nostalgiczny ranking
- Gry dzieciństwa. Siedmiu wspaniałych w kategorii: sport – nostalgiczny ranking
7. Dink Smallwood (1997)
Dink Smallwood to nieco taki mix. Sporo naparzania się z kurczakami, nieco inwestowania w postać oraz trochę linii dialogowej. Zapamiętałem to tak, że główny bohater był farmerem i parodiował turbo ważne gry RPG, osadzone w klimatach fantasy. Duży sentyment i pomimo toporność rozgrywki to gra miała w sobie sporo uroku oraz duże pokłady humoru. Dołączona jako darmowy tytuł do Komputer Świat Gry. Zdecydowanie – jedyny tytuł z tego zestawienia, który miał ograniczone możliwości, co do ulepszania postaci, a twórcy bardziej stawiali na chill rozgrywki, niż na wysokie stawki. Co ciekawe ostatnio odkryłem, że na GOG.com jest do pobrania zupełnie za darmo, więc jest miły prezent dla graczy-dinozaurów lat z ’90.
6. Might and Magic 7: For Blood and Honor (1999)
Might and Magic 7: For Blood and Honor to z kolei jedyny RPG w tym zestawieniu z widokiem z pierwszej osoby. Zdecydowanie byłem fanem perspektywy izometrycznej i miał tutaj być Morrowind, ale okazało się, że to już 202 roku, a jednak stawiam na tytuły z „9” na końcu. Poza tym w tę grę całkiem sporo łupałem, kiedy robiłem sobie przerwę od Heroes of Might and Magic III. Might and Magic 7 to swojego rodzaju kontynuacja strategii turowej. Czwórka bohaterów, zwiedzanie magicznych krain i walka z potworami różnej maści. Po dziś dzień pamiętam starcie z ważkami oraz klimatyczne, pełne akcji intro. Bardzo miło wspominam produkt od 3DO, choć za łatwy to on nie był.
5. Icewind Dale (2000)
I witamy się ze studiem Black Isle Studios, które w tym zestawieniu jeszcze się pojawi. Icewind Dale jest ich moim najmniej ulubionym tytułem, ale również zapadł mi głęboko w pamięci. Głównym problemem dla mnie był brak integracji z głównym bohaterem i słaba linia fabularna. Ot, nieco losowa historia. Był to po prostu śmiałek, który razem z drużyną ruszał na ratunek Dolinie Lodowego Wichru. Standardowy system oparty na Dungeons and Dragons, więc włączanie pauzy co sekunda i wybieranie działań dla każdej z sześciu postaci naszej drużyny było na porządku dziennym. Świetne udźwiękowienie i zimowy klimat, dużo lochów oraz oczywiście – genialna polonizacja! Henryk Talar jako narrator był strzałem w dziesiątkę!
4. Diablo (1997)
Diablo to powrót do moich początków z grami komputerowymi. Był to pierwszy tytuł na moim drogocennym Pentium II 200, z 32 Mb ramu. Szatan, nie maszyna! Ja wtedy to nie do końca wiedziałem, jak się używa myszki (jakikolwiek dwuznacznie to brzmi, to oba skojarzenia są trafne), więc emocje były niesamowite. Kiedy udało mi się wejść do katakumb, to ta dudniąca muzyka i stado szkieletów, biegnąca na mnie nieźle mnie wystraszyło. Pamiętam również te niesamowite chwile, w których uczestniczyła łezka potu. Walka, ucieczka, leczenie, walka, walka i to zamknięte pomieszczenie. Łza potu już się zbiera na skroni. Idę, otwieram drzwi i wtedy się zaczyna. W moim kierunku zmierza ogromny typ, mówiący „Fresh meat”. Szybko w nogi, bo nie byłem wtedy przygotowany na spotkanie z rzeźnikiem. Łza potu spływa w dół, po całym ciele – mija szyję, zakręca się przy pachwinie, i kończy swój bieg w samych stopach. To takie moje flashbacki z dzieciństwa i myśl, że kiedyś to były prawdziwe emocje, kiedy nie było czasu pomyśleć o przetarciu twarzy. Diablo to tytuł kultowy i choć charakteryzujący się większą akcyjnością niż dbaniem o rozwój postaci, to na zawsze pozostanie w moim sercu. Pierwsze razy zawsze się pamięta!
3. Fallout (1997)
W kategorii najbardziej upierdliwe szczury zdecydowanie Fallout będzie na podium. Nie zapomnę początków rozgrywki, kiedy te sprytne gryzonie pozbawiały mojego bohatera życia w dwie lub nawet w jedną rundę. Świetnie wykreowany, postapokaliptyczny świat, ciekawy system walki oraz mięsiste dialogi. Dosyć zaawansowany system rozwoju postaci i gęsty klimat, pełen bunkrów, zgliszczy i postaci o raczej niezbyt dobrych zamiarach. Fallout oraz udana kontynuacja zostały wydane przez studio Black Isle Studios, które zdecydowanie najczęściej pojawi się w tym zestawieniu. Ten RPG jednak wyróżnia się zarówno pod względem rozgrywki, jak i innych realiów świata przedstawionego. Doprawdy zacne dzieło, które zmierza na mały ekran, dzięki Amazon Prime Video. Bardzo dobre The Last of Us udowodniło, że da się zekranizować grę komputerową, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie, choć obawy są spore.
2. Baldur’s Gate II: Cienie Amn (2000)
Niewiele jest gier, które przechodziłem po parę razy – Baldur’s Gate II: Cienie Amn jest jednym z tych wyjątków. Za każdym razem starałem się dobierać innych bohaterów – dawało to nowe ścieżki dialogowe i kombinacje walk. Zawsze wybory, jeśli chodzi o członków drużyny, były jednymi z najtrudniejszych decyzji w grze. I za każdym razem popełniałem ten sam błąd – zbyt szybka wyprawa na smoka Firkraaga. Starcie kończyło się kilkoma podejściami i zmianami taktyki oraz coraz częstszymi zatrzymaniami gry, aby finalnie wskrzesić jak najmniejszą liczbę bohaterów. Jednak emocje zawsze były te same. Po dziś dzień pamiętam przejmującą, świetnie dopasowaną muzykę i genialną polonizację. Czy jest w Polsce gracz, który widząc tekst: „Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę?”, nie słyszy głosu Piotra Fronczewskiego? Zdecydowanie jedna z lepszych gier w tym gatunku, nadal pamiętam, ile emocji mi towarzyszyło podczas rozgrywki. Teraz, pisząc ten tekst, usłyszałem w głowie szum wiatraka i wyskakujący CD-ROM, proszący o zmianę płyty.
1. Planescape: Torment (1999)
Kiedy już pozachwycałem się Baldur’s Gate II oraz w momencie, w którym Icewind Dale okazał się zbyt mało fabularny, postanowiłem zmienić nieco klimat, jednocześnie nie odchodząc od RPG-ów i sięgając po inny produkt od Black Isle Studios. Padło po najeżonego po brzegi liniami dialogowymi Planescape: Torment i jak początkowo nie mogłem się do niego przekonać, to po jakimś czasie ten Wieloświat pochłonął mnie bez reszty. Już nie mówiąc o interesującym uniwersum portali, to ogromna zasługa w głównym bohaterze i jego towarzyszach. Każdy z nich inny, każdy posiadający różne umiejętności oraz historię. Uwielbiałem teksty Morty’ego, szczególnie w polskiej wersji, która ma filmowe, ojczyste nawiązania, chociażby: „Repley, repley… nie ma repley’a”, czyli lekko zmieniony cytat z Seksmisji. To świetny sztab aktorów dubbingujących – poza Emilianem Kamińskim usłyszeć można było Adriannę Biedrzyńską, Gabrielę Kownacką czy Wiktora Zborowskiego. Świetna rzecz, genialna po dziś dzień – nie zliczę, ile godzin spędziłem na poznawaniu historii Bezimiennego, wybieraniu frakcji, masakrowaniu sukkubów czy czytaniu rozbudowanych dialogów.