Profesjonalni lotnicy dronów są ostatnimi ofiarami sztucznej inteligencji, kiedy to maszyny sterowane przez technologię pokonały ich podczas serii wyścigów.
Chociaż profesjonaliści korzystali z masek, które były połączone z kamerami na dronach, mając świetną widoczność, to jednak nadal mieli problem z maszyną sterowaną przez sztuczną inteligencję.
Ta nosi nazwę Swift i została stworzona przez naukowców z Uniwersytetu w Zurychu. Według danych udostępnionych przed badaczy, sztuczna inteligencja wygrała 15 z 25 wyścigów przeciwko najlepszym „droniarzom” na świecie.
AI pokonało profesjonalistów w wyścigach dronów
Swift pobiło również rekord jeśli chodzi o najszybsze okrążenie, lecąc nawet 100 kilometrów na godzinę. Jak słyszymy w wideo opublikowanym przez UZH:
A to wszystko przez mały komputerek, jeden czujnik i pojedynczą kamerę.
Jak natomiast dodał Davide Scaramuzza, szef działu Robotyki na UZH:
Sporty fizyczne są bardziej skomplikowane, niż gry planszowe czy wideo, bo są mniej przewidywalne. Nie mamy perfekcyjnej znajomości tego drona i jego środowiska, więc sztuczna inteligencja musi się ich nauczyć w locie, doświadczając fizycznego świata.
Jeszcze niedawno autonomiczne drony były dwa razy wolniejsze od dronów sterowanych przez ludzi – no chyba, że były podłączone do zewnętrznego systemu namierzania, który pozwalał im tworzyć bardziej precyzyjny tor lotu.
Stworzenie Swifta było jednak przełomowe, bo maszyna potrafi reagować na wszystko w czasie rzeczywistym, korzystając jedynie z kamery – podobnie jak profesjonalni lotnicy, którzy sterowali pozostałymi dronami.
Jego zintegrowany system inercyjny mierzy przyspieszenie i prędkość, podczas gdy sztuczna neuronowa sieć korzysta z danych zbieranych przez kamerę, by odnaleźć drona w przestrzeni i zlokalizować przeszkody na torze. Te informacje są natomiast przekazywane do jednostki kontroli, która wybiera potem najlepsze manewry do tego, by osiągnąć jak najszybszy czas.
Swift zaczął trenować w symulacjach, żeby oszczędzać – w końcu naukowcy nie chcieli marnować sprzętu. Kiedy ich programy osiągnęły zadowalający poziom, dron zaczął latać na prawdziwym torze, aż w końcu stanął w szranki z topowymi lotnikami na świecie.
Wśród jego rywali byli Alex Vanover, mistrz Drone Racing League z 2019 roku, Thomas Bitmatta, mistrz MultiGP Drone Racing z 2019 roku oraz trzykrotny mistrz Szwajcarii Marvin Schaepper.
Tor wyścigowy zbudowano w hali 25 na 25 metrów, a dla utrudnienia ustawiono tam również 7 bramek, które trzeba było przelecieć, by zaliczyć okrążenie. W konkursie wymagano również od użytkowników skomplikowanych manewrów powietrznych, takich jak Split-S, podczas którego dron miał zrobić półobrót, zniżając się na pełnej prędkości.
Swift miał najszybsze okrążenie, ale profesjonalni piloci mieli znacznie lepsze umiejętności adaptacyjne – dron miał bowiem problem z tym, kiedy pojawiały się zmiany w środowisku (na przykład mocniejsze światła).
Badanie nie miało jednak na celu umniejszenia ego profesjonalistów – wręcz przeciwnie. Naukowcy stwierdzili bowiem, że ze względu na ograniczony zasób energii dronów, nauczenie się coraz szybszego poruszania maszyną, może mieć dobry wpływ na jej zastosowanie w akcjach ratunkowych, monitorowaniu aktywności w niebezpiecznych miejscach, czy nawet przy eksploracji kosmosu.