Jak zapewne wiecie, jestem fanem gier ekonomicznych. Chociaż zwykłem je nazywać grami dla księgowych. W końcu polegają głównie na obserwowaniu wykresów oraz ciągłym przeliczaniu dostępnych zasobów. Dlatego nie mogłem sobie odpuścić zamkniętej bety „Anno 1800”. Premiera najnowszej odsłony tej fantastycznej serii została przesunięta — z 26 lutego na 16 kwietnia 2019 roku.
Co ciekawe zamknięta beta zaprezentowała produkt w znacznie lepszym stanie niż „Anthem”. W przypadku „Anno 1800” nie miałem żadnych problemów z zawieszonymi ekranami ładowania lub brakiem połączenia z serwerami. Wszystko cudownie działało. Dlatego z wielką przyjemnością oddałem się rozbudowywaniu swoich małych miasteczek. „Anno 1800” zabrało mnie do epoki industrialnej. Cieszę się, że twórcy zrezygnowali z futurystycznych naleciałości. Poprzednie dwie serie rozgrywały się w przyszłości. Przyznaję, że „Anno 2070” z Ziemią zalaną w wyniku globalnego ocieplenia przypadło mi do gustu. Zabawę napędzała konieczność pogodzenia trzech różnych frakcji, z których każda miała inne problemy i potrzeby. Natomiast „Anno 2205” wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Spodobał mi się pomysł wyprawy na Księżyc, ale cały czas miałem wrażenie, że gra jest znacznie prostsza, niż poprzednie odsłony.
„Anno 1800” wraca do korzeni! Zarządzanie społecznością wymaga nie lada wprawy. Tworzenie kolejnych łańcuchów produkcyjnych potrafi przyjemnie zmęczyć. Na dodatek w tej odsłonie nie ma żadnych frakcji. Po prostu, wraz z rozwojem gry, zmienia się zarządzane przez gracza miasto. W miejsce rolników pojawiają się robotnicy, których zastępują rzemieślnicy. Oczywiście mamy nad wszystkim kontrolę, ponieważ ktoś musi ulepszać budynki. Do tego potrzebne są odpowiednie zasoby. Obserwowanie jak zmienia się wygląd miasteczka, sprawiało mi dużo przyjemności. Patrzyłem, jak drewniane chaty ustępują miejsca murowanym kamienicom. Coś wspaniałego! Przemysł również ulegał zmianom. Wraz z robotnikami pojawiają się fabryki, które zaczynają generować zanieczyszczenia. Co negatywnie wpływa na atrakcyjność miasteczka. Ten element jest bardzo istotny, jeżeli chce się czerpać zyski z turystyki.
Anno 1800 – sporo smaczków
Nie zabrakło systemu dyplomacji oraz walk na morzu. Piraci potrafią uprzykrzyć życie nie mniej niż rywal, któremu zalazło się za skórę. Podobały mi się zadania zlecane przez niezależne postacie. Były przyjemne i dawały solidny zastrzyk gotówki, co bardzo przydaje się w początkowej fazie rozgrywki. Potem zaczynają się wojny oraz zasiedlanie kolejnych wysp. Cudowne jest to, jak „Anno 1800” pozwala poczuć ekspansję. Niektóre miasteczka są brzydkie i zanieczyszczone, ponieważ ich jedynym zadaniem jest produkowanie materiałów. Nic więcej. Właśnie za takie planowanie zabawy pokochałem serię „Anno”. Najnowsza odsłona wprowadza schematy. Już nie trzeba od razu wydawać zgromadzonych zasobów na rozbudowę miasteczka. Można spokojne je zaplanować, a potem, stopniowo, zmieniać schematy w solidne budynki. Ciekawym smaczkiem jest też gazeta. Gracz może wpływać na zadowolenie mieszkańców lub wpływy z podatków za pomocą konkretnych artykułów. Wspaniała rzecz! W jednej rozgrywce postanowiłem zaoszczędzić na straży pożarnej, dziennikarze napisali kilka niepochlebnych tekstów na mój temat. Usunąłem je i zastąpiłem treściami zachęcającymi do konsumpcji.
Po tym, co zobaczyłem w zamkniętej becie, poważnie rozważam zakup „Anno 1800”. Zapowiada się bowiem jako solidna gra ekonomiczna z zestawem ciekawych rozwiązań.