W USA świat tech żyje dramą, która zaszokowała czytelników i widzów, wielu magazynów technologicznych i kanałów na YouTube. Jak podaje serwis The Verge, Google zmusiło uczestników programu #teampixel do uznania zapisów, które wypaczały uczciwość tworzonych materiałów. Okazuje się jednak, że sprawa ma jednak drugie dno.
Wszystko zaczęło się tuż przed weekendem. Redakcja The Verge dotarła do treści umów i warunków, które zaakceptować musieli influencerzy, by zostać uczestnikami programu #teampixel. W tym roku stawiają one pod wątpliwość uczciwość influencerów.
Program ten dawał dostęp do przedpremierowego sprzętu wpływowym ludziom z mediów społecznościowych przed rynkową premierą. Okazuje się jednak, że aby stać się jego uczestnikiem, konieczne trzeba zgodzić się na klauzulę, która żąda wyłącznego korzystania z Google Pixel 9. Jeśli uczestnik, preferuje inne urządzenia, zostanie wykluczony z programu.
Google Pixel 9 z programem dla influencerów
Google prowadzi w kilku krajach program #teampixel, skierowany do osób z social mediów. Tacy influencerzy mają przedpremierowy dostęp do sprzętu, dzięki czemu ich kanały mogą się rozwijać. To świetny sposób na ciekawe treści i przyciągniecie widzów. W zasadzie nie ma w tym nic złego, póki warunki są jasne, a forma współpracy jest jasna dla widza.
Program #teampixel działał w identyczny sposób. Wcześniej nie budził on jednak kontrowersji. W tym roku jego uczestnicy musieli zgodzić się na kuriozalne warunki, które mogły wypaczyć ich ocenę urządzenia. Parafrazując zapisy, można było się wypowiadać o sprzęcie dobrze albo wcale. Poniżej znajduje się zrzut do jednego z zapisów, które przechwyciła redakcja The Verge, brak akceptacji wyklucza z programu.
Google jednak niewinne
Sprawa wywołała spory popłoch, a amerykańskim świecie dziennikarzy tech. Ci najwięksi zaczęli się tłumaczyć i wyjaśniać sposób ich współpracy z Google. Co całkiem zrozumiałe, takie zapisy nigdy ich nie dotyczyły. Dotyczyły one jednak sporej części youtuberów, działających na własną rękę. Kilku z nich jak Kevin Nether (The Tech Ninja) czy Adam Matlock (TechOddysey) ze względu na wadliwy zapis postanowiło zrezygnować z uczestnictwa w #teampxel.
Sprawa dotyczy tylko uczestników programu #teampixel. Co więcej, okazuje się, że Google jest tu prawdopodobnie całkiem niewinne. Ten kuriozalny zapis wymyśliła amerykańska agencja marketingowa 1000heads, która obsługuje w USA wspomniany program. Obecnie został on już usunięty (właściwie to cały regulamin) a menedżer ds. komunikacji Google Kayla Geier, powiedziała The Verge, że faktycznie „chybili i pomylili się” publikując taki zapis.
Jak jest u nas?
Podobnie jak amerykańskie FTC (Federalna Komisja Handlu), tak nasz UOKiK (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta) pilnuje by zamieszczane w internecie recenzje i komentarze były przejrzyste. To właśnie w wyniku tych działań postały regulacje prawne, które nakładają na wydawców konkretne obowiązki — jak, chociażby oznaczanie treści reklamowych czy komercyjnych współprac.
UOKiK nałożył 85 tys. zł kary na dwie firmy wystawiające fałszywe opinie w sieci
System ten działa zero-jedynkowo i nie zawsze sprawiedliwie dla wydawców. Z drugiej jednak strony filtruje działalność influencerów, którzy wcześniej działali poza jakimkolwiek prawem, często bez poszanowania czytelnika, o etyce dziennikarskiej nawet nie wspominając.
To chyba dobry moment, aby wyjaśnić to, jak my współpracujemy z Google. Nigdy nie uczestniczyliśmy w programach jak #teampixel. Google nigdy nie było naszym klientem. Cała nasza działalność opiera się na współpracy w celu tworzenia ciekawych dla czytelnika materiałów. Wspominam o tym, bo oczywiście bierzemy udział w wydarzeniach Google, takich jak, chociażby premiera najnowszej serii Google Pixel 9. Byliśmy na oficjalnym evencie, mamy też urządzenia, które udostępniono nam do testów.
Dailyweb zawsze oznacza treści powstałe w wyniku działań komercyjnych z partnerami. Stawiamy na przejrzystość i robiliśmy to jeszcze zanim obligowało nas do tego prawo
Ciążą też na nas umowy poufności i embarga. Nie wpływają one jednak na opinie o produkcie. Przykładowo w przypadku Google Pixel 9 są to warunki dotyczące tego, kiedy możemy opublikować materiały. Marcin mógłby pochwalić się pierwszymi wrażeniami już teraz — musimy jednak jeszcze trochę poczekać z tekstem, który opublikujemy już niedługo. Z naszego punktu widzenia, to całkiem rozsądny układ. Daje on równe szanse wszystkim redakcjom, które nie muszą się ścigać w walce o to kto pierwszy opublikuje tekst (co ma często wpływ na jego jakość).