Chiny zabierają się za cenzurę treści publikowanych w mediach społecznościowych przez użytkowników telefonów marki Huawei. Tak przynajmniej zgłaszają pierwsze przypadki na Twitterze, gdzie posty zawierające video lub określone słowa kluczowe zostały usunięte bez żadnego powiadomienia.
Marka Huawei jest kojarzona i wiązana z chińską władzą, co doprowadziło do napięć na linii Chiny – USA, czego skutkiem było wprowadzenie sankcji, o których więcej możecie przeczytać w osobnym wpisie. Ostatnie protesty w Chinach dotyczyły kontrolowanej przez rząd narracji o polityce „zero COVID”, w której władze zaprzeczają dalszej obecności wirusa.
Huawei wspiera rząd Chin? Video z protestów są usuwane na masową skalę
Chińskie media społecznościowe skrupulatnie zacierają cyfrowe ślady po użytkownikach wystawiających wpisy dotyczące protestów i napięć społecznych w tym temacie. Według niektórych relacji ocenzurowane miały być wszystkie treści zawierające charakterystyczne słowa, takie jak „Xinjiang” czy „Pekin”. Bardziej przerażające z punktu widzenia kontroli mediów społecznościowych jest ograniczanie treści zawierających słowa „widziałem to”. Stało się to kolejnym zapalnikiem i z pewnością będzie symbolem opresji władzy względem użytkowników w mediach społecznościowych. Próby wymazania aktywności obywateli na protestach nie ustają, ale wyzwala to w społeczeństwie jeszcze większy bunt i sprzeciw.
Dodajmy do tego fakt, że w Chinach i tak obowiązuje cenzura internetu, a co bardziej obeznani z technologią obywatele korzystają z VPN. Trafiają dzięki temu ze swoim przekazem na Twittera i Instagrama, które są zakazane w Chinach. Organizacje non-profit zajmujące się zwalczaniem dezinformacji w internecie podkreślają, że taktyka cenzurowania mediów społecznościowych w Chinach w oparciu o słowa kluczowe stwarza dodatkowe zagrożenia. Internauci starają się jednak kreatywnie obejść rozmaite zakazy i zamieszczają screeny wiadomości i przesyłając je sobie innymi kanałami. Używają także kodu, który ma charakter pasywno-agresywny i w sarkastycznym tonie komentuje rzeczywistość. Nosi to znamiona eufemizmów, których używali Chińczycy w 2018 roku podczas globalnego ruchu “Me Too”. Słowa te zostały oczywiście ocenzurowane, jednak kreatywni odbiorcy posługiwali się kodem “rice bunny” (“ryżowy króliczek”), który w wymowie w języku mandaryńskim brzmi niezwykle podobnie do hasła “ja też” w języku angielskim.
Problem cenzury w mediach społecznościowych z pewnością będzie jednym z najważniejszych wyzwań XXI wieku. Korporacje transnarodowe skutecznie dwoją się i troją z docieranie ze swoim przekazem do użytkowników na całym świecie, miejmy nadzieję, że wolność słowa będzie zawsze pierwszym i podstawowym celem każdej organizacji. Bo jeśli tak nie będzie, kto usłyszy protest takiego obywatela?
Ależ to genialne! Lensa AI stworzy Twoje awatary przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji