Do Polski zawitał właśnie flagowy Huawei Mate 50 Pro. Mimo topowej specyfikacji, odpornego szkła, potężnego zestawu fotograficznego i kapitalnego ekranu, nie wróże mu sukcesu w Kraju nad Wisłą. Oto powody.
Wczoraj wieczorem miała miejsce polska premiera smartfonów Huawei Mate 50 Pro. Mimo że producent dwoi się i troi, aby odzyskać utraconą pozycję na europejskim rynku mobilnym, starania na niewiele się zdadzą. Świetny sprzęt, solidne gratisy i potężne akcje marketingowe nie zastąpią kilku kluczowych kwestii oraz nie odbudują zaufania do marki. Niezależnie od tego, czy darzę Huawei sympatią, czy nie, patrzę ze smutkiem na to, w jaki sposób marnowany jest technologiczny potencjał urządzeń, które mogłyby mieć szansę zrobienia furory. Ten materiał nie będzie newsem premierowym, lecz wyjaśnieniem „co poszło nie tak”.
Huawei Mate 50 Pro #nikogo
Zanim przejdziemy do omówienia najważniejszej kwestii, przypomnę krótko najważniejsze cechy smartfonów Huawei Mate 50 Pro. Urządzenie wyposażono w 6,74-calowy panel OLED z odświeżaniem częstotliwością 120 Hz i rozdzielczością 2616 x 1212 pikseli. Matryca jest zakrzywiona na bokach, co może się podobać. Pod wyświetlaczem umieszczono 13 MP kamerkę do selfie oraz sensor 3D do wykrywania twarzy i mapowania głębi. Za wydajność odpowiada układ Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 (niestety, w wersji 4G), 8 GB RAM i 256 GB/512 GB pamięci na dane. Akumulator o pojemności 4700 mAh naładujemy przewodowo mocą 66 W lub bezprzewodowo mocą 50 W. Aparat główny to 50 MP jednostka stabilizowana optycznie z 10-stopniową regulacją przysłony od f/1.4 do f/4.9. Teleobiektyw ma 64 MP, natomiast jednostka ultraszerokokątna 13 MP. Jak dla mnie – petarda. Wygląd to kwestia osobistych preferencji, ale w mojej ocenie sprzęt wygląda przepięknie. Co z tego jeśli…
Pierwszym największym problemem jest brak usług Google. To pokłosie decyzji administracji Donalda Trumpa, która wciągnęła Huawei na czarną listę Departamentu Handlu USA. Oznacza to, że amerykańskie przedsiębiorstwa nie mogą współpracować z rzeczoną firma z Państwa Środka. Tym samym Huawei nie może korzystać z usług Google. Zamiast tego, w smartfonach producenta stosuje się HMS, czyli Huawei Mobile Services. To odpowiednik, który nieszczególnie dobrze sprawdza się w Polsce czy Europie. Oczywiście, niektórzy (również część kolegów po fachu) uzna, że rozwiązania tam zawarte są wystarczające. Odpowiem – dla większości nie są. Wyobraźcie sobie teraz brak wyszukiwarki Google, poczty Gmail, Mapy czy YouTube… i jak? Smartfon pozbawiony rozwiązań, z których korzystają niemal wszyscy znajomi, rodzina i współpracownicy, to tylko kłopot. Miałem okazję testować kilka stosunkowo świeżych urządzeń producenta i nie przemówił do mnie mocno „chiński” interfejs.
O ile interfejsu nie da się ot tak zmienić, o tyle mogłem pokusić się o doinstalowanie usług Google. Zrobiłem to i powiem jedno – gra niewarta świeczki. Nie wszystko działa, jak powinno. Niektóre programy przestawały działać po czasie i to samo tyczy się metod ich instalacji. Czułem się jak wiele lat temu, grzebiąc w modyfikacjach ROM-ów dla Androida czy buszując po Cydii uprzednie wykonując Jailbreak iPhone’a. Aktualnie nie mam już czasu na takie zabawy i jak mniemam, większość osób podziela moje stanowisko. Brak możliwości korzystania z powszechnie użytkowanych rozwiązań to realny problem. Gdyby sprzęt kosztował tysiąc złotych, mógłbym to przeżyć, ale…
Huawei Mate 50 Pro został wyceniony na kwotę 5999 zł w wersji z 256 GB i 6499 zł za wariant 512 GB z wegańską skórą. Nie twierdzę, że zastosowane rozwiązania nie są tyle warte. Przeciwnie – są, ale tutaj ponownie kłania się brak usług Google’a, który dla mnie dyskwalifikuje sprzęt. Kolejna kwestia to EMUI. Oczywiście to kwestia preferencji, jednakże dla mnie wspomniana nakładka została opracowana pod chińskiego użytkownika. Pomieszanie z poplątaniem sprawia, że odnalezienie czegokolwiek jest bardzo nieintuicyjne.
Pozostał jeszcze temat bezpieczeństwa. Nie jestem za oskarżaniem Huawei przez USA, które nie zostało poparte publicznie dostępnymi dowodami, ale kompletnie nie ufam producentowi w zakresie bezpieczeństwa. Smartfon służy mi do realizacji płatności, spraw urzędowych, a nawet po części do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Nie chciałbym podpisać wrażliwych danych w sprzęcie, który jest dla mnie niepewny.
Recenzja Motorola edge 30 NEO: prawdziwie kompaktowy smartfon na miarę 2022 roku