The Survivalists to gra od Team17, znanego z takich tytułów, jak Worms, The Escapist, Overcooked czy My Time at Portia. Brytyjski deweloper i wydawca słynie z tego, że stawia przede wszystkim na doświadczenia multiplayerowe, niespieszne, niewymagające regularnego zaangażowania. W przypadku The Survivalists nie jest inaczej.
Robinson Crusoe, Chuck Noland, Emmeline i Richard – popkultura zna wiele historii rozbitków, którzy na bezludnych wyspach funkcjonowali całe lata. Ewidentnie jest coś pociągającego w wizji przetrwania w jakimś odległym, nietkniętym przez człowieka zakątku świata – zapewne właśnie dlatego coraz więcej osób próbuje survivalu (tak w formie realnych wypraw w głuszę, jak i sięgając po kolejne tytuły z tego gatunku). Gier survivalowych powstało ostatnio naprawdę sporo. Przetrwanie w świecie zombie (DayZ), walka o życie po rozbiciu się samolotu na wyspie kanibali (The Forest), odkrywanie zasobów wodnej planety w celu znalezienia rzeczy, które pozwolą na jej opuszczenie (Subnautica) – paleta możliwości cały czas się rozszerza.
The Survivalists – fabuła
Team17 sięga do najstarszych wariantów rozbitkowych historii. Gracz poznaje swojego bohatera jako jedynego ocalałego z bliżej nieokreślonej katastrofy. Umęczona postać dryfuje na jakichś drewnianych pozostałościach, aż w końcu ląduje na piaszczystym wybrzeżu. Na para-tratwie znajduje kilka drobiazgów – garstkę jagód, prymitywną linę, nieco drewna. Kilka kroków w głąb lądu pozwala stwierdzić, że to urodzajna, ale też dzika ziemia. No cóż, trzeba liczyć na siebie.
Podczas poszukiwania przydatnych przedmiotów, gracz odkrywa też historię wyspy (a właściwie archipelagu), na której się znalazł. Co dziwne, trafia na zapiski oraz przedmioty z bardzo różnych okresów (w tym np. drona z gwarancją do połowy XXI wieku), co każe wierzyć, że świat, w którym protagonista musi przetrwać, nie działa na „normalnych” zasadach. Potwierdzają to zresztą kolejne odkrycia, jak liczne krypty z lewitującymi, spowitymi obłokami w kolorze toksycznej zieleni czaszkami czy po prostu rozsiane tam i ówdzie wioski… trolli.
Głównym fabularnym zadaniem gracza jest oczywiście wydostać się z tej tajemniczej i, jak się z czasem okazuje, niebezpiecznej krainy. Pobocznym wątkiem jest kompletowanie wspomnianych zapisków i odwiedzanie ukrytych lokacji.
The Survivalists – rozgrywka
Jak w większości gier survivalowych i tutaj rozgrywka opiera się na gromadzeniu przedmiotów, tworzeniu kolejnych udogodnień oraz rozwijaniu technologicznego drzewka. Początkowo dostępnych jest raptem garstka konstrukcyjnych możliwości, ale listę można bardzo łatwo rozszerzyć – wystarczy zbudować/wytworzyć jeden element, by uzyskać dostęp do kolejnego. Tak naprawdę wystarczy kilka godzin, by uzyskać dostęp do absolutnie wszystkich przedmiotów i elementów konstrukcyjnych.
Gracz zbiera trawę i jagody, rąbie drzewa, ścina trawy, wykopuje grudy mułu, kolekcjonuje kamienie, walczy ze zwierzętami (najpierw z dzikami i jeleniami, później z pumami, tygrysami czy rekinami). Z pozyskanych elementów tworzy rzeczy bardziej realistyczne (np. łóżko czy dzidę) i mniej realistyczne (np. portale umożliwiające teleportację między punktami). Sporo tego, prawda? W trybie multiplayer, z myślą o którym ewidentnie The Survivalists powstało, wystarczy podzielić zadania między graczy (na serwerze może być ich maksymalnie czwórka). Co jednak z trybem solowym, który tytuł również posiada?
Sposób na rozgrywkę solową jest chyba najciekawszym, co w The Survivalists znajdziemy. By przyspieszyć proces gromadzenia i tworzenia przedmiotów, twórcy zaimplementowali tutaj małpich pomocników (piszę o solowej rozgrywce, bo tam są one najważniejsze, ale małpki funkcjonują również w trybie multi). Gracz spotyka ich w różnych częściach mapy. Pomocne zwierzątka przyłączają się do bohatera, gdy ten spełni ich żądania. Te nie są szczególnie wymagające. Na początkowym etapie rozgrywki małpy proszą zwykle o miseczkę specjalnej karmy (którą można wytworzyć nad ogniskiem z kilku łatwo dostępnych składników) i dopiero z czasem ich oczekiwania stają się bardziej skomplikowane.
Jak wykorzystać małpią pomoc? Na różne sposoby. Dzięki specjalnej opcji naśladownictwa, zwierzęcy pomocnicy są w stanie wykonywać za nas wiele czynności (także tych z wykorzystaniem narzędzie w stylu kilofa czy młotka), co zdecydowanie przyspiesza rozwój bazy i ogólne postępy w grze. Przy odrobienie wyobraźni można z ich udziałem stworzyć prawdziwie fordowską maszynę – jedna małpa rąbie drzewa, druga zaś zbiera je do skrzyni; jedna odpowiada za prace rzemieślnicze, druga za konstrukcyjne, gracz zaś tylko wybiera odpowiednie elementy z drzewka technologicznego. Małpy stanowią też nieocenione wsparcie podczas walki. Wystarczy wyposażyć je w prowizoryczną broń i poprosić o podążanie za bohaterem. W większości przypadków gracz nie musi wtedy nawet stawać do walki, bo dwie czy trzy małpy zmiotą każdego przeciwnika (zwłaszcza, że są nieśmiertelne – po wyczerpaniu paska życia przez chwilę kręci im się w głowie, a potem znowu wracają do walki).
The Survivalists – wrażenia
Kilka pierwszych godzin, jakie spędziłam z The Survivalists było naprawdę przyjemnych. Odkrywanie możliwości gry, sposobu pozyskiwania surowców, gromadzenie armii małpich pomocników, podczytywanie tajemniczych notatek i spotykanie enigmatycznych obiektów, jak gadające totemy, które proszą bohatera o różne przedmioty (z kontekstu ich wypowiedzi można wywnioskować, że są zaklętymi ludźmi lub innymi żywymi istotami, które po uzyskaniu konkretnego przedmiotu mogą wreszcie spokojnie udać się na drugą stronę) – to wszystko dawało mi mnóstwo frajdy. Niestety, okazało się, że po kilku godzinach poznałam już wszystkie możliwości The Survivalists.
Gry survivalowe to jeden z moich ulubionych gatunków i mam ich na swoim koncie sporo. Być może dlatego, a być może z powodu adresowania do casualowych użytkowników, The Survivalists wydał mi się po prostu… zbyt łatwy. Nawet zginąć na serio tutaj nie można! Kolejne sukcesy czy przetrwanie starcia zwyczajnie nie daje człowiekowi satysfakcji (a pamiętam np. jak szalenie się cieszyłam, kiedy po wielu próbach przetrwałam wreszcie zimę w Don’t Starve!). Budowanie umocnień czy gromadzenie pożywienia nie ma większego znaczenia, bo można sobie poradzić bez tego pierwszego, a drugie jest dostępne wszędzie na wyciągnięcie ręki. Nawet, kiedy dotarłam do krainy pełnej magmy, okazało się, że zamieszkuje je mnóstwo łatwych do uśmiercenia zwierząt, których mięso można upiec na jednym z gęsto rozsianych w okolicy ognisk. Serio? Jedynym utrudnieniem była potrzeba spożywania wody w cieplejszych krainach, ale jeżeli mam być szczera, to jakoś nie odczułam problemu, gdy zaczęłam rzecz ignorować.
Twórcy niby zadbali o to, by z czasem stawiać przed graczem nowe wyzwania – projekty wymagają coraz więcej, coraz rzadziej dostępnych materiałów; zwierzęta są większe, bardziej wytrzymałe i agresywne; trolle zyskują łuki czy pałki; labirynty okazują się bardziej rozległe i należy poświęcić na nie więcej czasu, ale to wszystko rozwija się na zasadzie „więcej tego samego”. Zagadki logiczne, które pojawiają się w części krypt, zostały chyba stworzone dla przedszkolaków. Najdziwniejsze jest jednak to, że poszczególne mechanizmy lubią się kumulować i w obrębie jednej lokacji popularne jest jedno rozwiązanie, a w drugiej drugie. Często też rozwiązywanie tych zagadek jest zwyczajnie niesatysfakcjonujące, bo na końcu labiryntu kryje się jakiś powszechny, nudny, zbędny przedmiot.
Wiele The Survivalists zyskuje dzięki ogólnemu klimatowi. Subtelna muzyczka, dowcipne nazwy lokacji (gra jest w pełni spolszczona!), klimatyczne ruiny i wraki. Do takiego tytułu siada się, gdy ma się ochotę na wyłączenie mózgu i chwilę powtarzalnego relaksu.
The Survivalists – uwag kilka o kwestiach technicznych
The Survivalists, zgodnie ze stylem Team17, nie celuje w doświadczenie o znamionach realizmu, co widać już na poziomie graficznym. Twórcy po raz kolejny zdecydowali się na pixelart. Fani The Escapist poczują się zatem jak w domu. Doświadczenia retro dopełnia udźwiękowienie z rodzaju chiptune. Całość prezentuje się bardzo przyjemnie, chociaż już po kilku godzinach grania można mieć pewne zarzuty, co do różnorodności biomów. Ciekawym rozwiązaniem jest regularne odświeżanie się świata, które powoduje, że nie trzeba się martwić wyczerpaniem surowców i poszukiwaniem nowej lokacji do kopania, ścinania i zbierania. W pewnym momencie pojawia się po prostu komunikat, że świat został odświeżony.
The Survivalists jest grą skończoną, przemyślaną i technicznie sprawną. Ma jednak kilka problemów, które wynikają po prostu z nie do końca przemyślanych rozwiązań. Jednym z nich jest kwestia sterowania – wiele aktywności przypisanych jest do tego samego przycisku (w moim przypadku na padzie, ale to samo dzieje się w przypadku wersji PC i klawiatury z myszką). Określoną akcję wykonuje się w kontekście obiektu lub sytuacji. Sprawdza się to tylko do momentu, w którym tuż obok siebie nie występują dwa takie obiekty. Podanie małpie narzędzia przy tworzonej strukturze? Absolutnie niewykonalne, bo gra uparcie będzie wykrywała tylko jedno z dwojga.
Innym rodzajem problemu jest kwestia blokowania się na elementach środowiskowych. Gra została pomyślana tak, że postać za np. drzewem jest dla gracza widoczna, ale już elementy przestrzeni nie. Przejście przez jakiś zalesiony fragment staje się więc koszmarem. Postać blokuje się na niewidzialnych przeszkodach, wielokrotnie trzeba się cofać, by znaleźć alternatywną ścieżkę lub po prostu poświęcać staminę na usuwanie przeszkód. Elementy środowiskowe stają się też absurdalnym ułatwieniem w walce z przeciwnikami. Wystarczy schować się za drzewo czy kamień, by bohater stał się niewidzialny i odbudował swoje zdrowie (co skądinąd jest kolejną dziwacznie łatwą rzeczą – wystarczy cokolwiek zjeść). Upierdliwy jest też mały zasobnik postaci, którego nie można rozszerzyć. Jedyną opcją jest noszenie ze sobą skrzyni (lub zatrudnienie do tego małpy), którą jednak za każdym razem trzeba otworzyć w oddzielnym oknie.
The Survivalists – czy warto kupić?
Z pewnością w The Survivalists ciekawiej gra się w trybie kooperacji. Rozgrywka jest wtedy bardziej dynamiczna, a kolejne ważne punkty odhacza się szybciej. Nie pozwala to na znudzenie się dość jednak mało zróżnicowanym światem gry. The Survivalists to też ewidentnie tytuł dla mniej doświadczonych graczy lub takich, którzy po prostu nie potrzebują stale wzrastającego poziomu wyzwań. Czy więc warto kupić The Survivalists? Jeżeli macie chętnych do wspólnej rozgrywki i szukacie czegoś do chillowania, to jak najbardziej. Jeżeli jednak liczycie na prawdziwy survival i wymagającą walkę o przetrwanie, skłoniłabym się ku którejś z licznych alternatyw w tym gatunku.