Meta, właściciel platformy społecznościowej Facebook postanowił posprzątać bałagan, jakim jest dziś ściana aktywności w serwisie. Patrząc na to, co stało się z serwisem, działanie może przynieść tylko pozytywne efekty. Docenią je przede wszystkim użytkownicy indywidualni, którzy są zniechęceni ciągłymi, kompletnie nieskutecznymi w ujęciu mikro algorytmami dobierającymi treści. Dobrze, co tak właściwie zmieni dla nas Mark Zuckerberg?
Początkowo twórca Facebooka chciał, żeby platforma była „fajna”. Ten kolokwializm dokładnie oddaje ideę, jaka stała za platformą. To naturalnie. W końcu, chcąc zgromadzić społeczność, trzeba zaoferować coś atrakcyjnego, zabawnego, a jednocześnie przydatnego. Tym czymś był FB. Wtedy w grę weszła monetyzacja, która opierała się, a jakże – na systemie reklamowym. Pojawiające się banery czy sponsorowane posty nie stanowiły problemu, kiedy mogliśmy bezproblemowo odróżniać je od reszty treści. Niestety, po drodze coś poszło nie tak.
Facebook stał się śmietnikiem
Od kilku lat tytułowa platforma serwuje nam ścianę aktywności (newsfeed), która gromadzi: informacje z grup, reklamy, proponowane treści oraz… posty znajomych. Sęk w tym, że te ostatnie pojawiają się tu coraz rzadziej. Co gorsza, najczęściej widuję wpisy przyjaciół czy rodziny dzień, dwa lub nawet pięć dni po ich opublikowaniu. Wtedy też moja interakcja nie ma najmniejszego sensu. Nie jestem w tej materii osamotniony. Podobne spostrzeżenia można usłyszeć również od innych użytkowników.
To powoduje, że młodsi wiekiem internauci celują w konkurencyjne platformy, z których TikTok wydaje się najatrakcyjniejszą formą. Facebook traci na znaczeniu również wśród osób w średnim wieku, do których należę. Skoro widuję posty znajomych rzadziej, a wartościowych informacji poszukuję gdzie indziej, odwiedzanie FB przestaje mieć uzasadnienie.
Co ciekawe, przez lata FB służył mi także do celów zawodowych, ale na dobrą sprawę, dziś pomaga mi jedynie kilka grup i Messenger. Druga z usług jest już jednak wydzieloną platformą komunikacyjną i na dobrą sprawę, chcąc z niej korzystać, nie muszę uruchamiać witryny lub aplikacji Facebook.
Meta sprząta i robi to dobrze
Idą zmiany w aplikacji mobilne dla systemów Android i iOS. Po uruchomieniu programu w dalszym ciągu będzie witać nas zakładka „Home”, w której FB serwuje nam pomieszanie z poplątaniem, natomiast jeśli zerkniemy na kartę „Feed”, spotka nas miła niespodzianka. Ikona odpowiadająca za wspomniana sekcję znajdzie się na dolnym pasku nawigacyjnym i przeniesie nas w całkiem nową przestrzeń Facebooka. To właśnie tutaj będą pojawiać się wpisy znajomych i posty z grup, ale w ułożeniu chronologicznym. Oznacza to, że jeśli nie chcemy czegoś przegapić, powinniśmy zerkać tutaj częściej.
Z pewnością zauważyliście, że „Feed” wydaje się dublować sekcję „Ostatnie”, do której można dotrzeć po wybraniu specjalnej zakładki z menu. Na ten moment nie ma jeszcze pewności co do różnic, natomiast można spodziewać się tego, że nie umkną nam żadne pożądane treści. To dobrze, ale tylko pod warunkiem, że Mark Zuckerberg dotrzyma słowa i faktycznie udostępni skuteczne narzędzie. Niejednokrotnie słyszeliśmy już bowiem zapewnienia o zmianach, o rewolucji czy o zwykłych usprawnieniach, które miały zmienić sposób korzystania z serwisu. Na czym się skończyło, wiemy wszyscy.
Choć Facebook w dalszym ciągu stanowi filar mediów społecznościowych, jego pozycja nie jest już tak mocna jak dawniej. Wzrost liczby użytkowników wyhamował i o ile dziś nie jest to większym problemem, o tyle za dwa, trzy czy pięć lat sytuacja może wyglądać mniej optymistycznie dla włodarzy. Dziś z FB korzystają jeszcze osoby starsze wiekiem, dla których wspomniana platforma była często jedyną lub drugą po Naszej Klasie tego typu usługą. Takie osoby nie planują przesiadki na TikToka, którego najzwyczajniej w świecie nie rozumieją. Owszem, generalizuję, ale prawda jest taka, że gros seniorów nie jest szczególnie zainteresowana krótkimi formami wideo, w których panuje daleko idąca dynamika.
Zmiany, jak to ma zwykle miejsce, będą wprowadzane stopniowo. Kiedy nowość trafi na mój smartfon, z pewnością podzielę się z Wami wrażeniami.
Okrojony Netflix. Płatny plan z reklamami bez dostępu do pełnego katalogu