Czarny Piątek w naszym pięknym kraju to niestety często namiastka prawdziwych promocji, takich, jakie można obserwować w USA. To wcale nie znaczy, że nie da się złapać dobrych okazji, szczególnie tych związanych z usługami. O ironio ja żadnych usług nie kupiłem, ot czyste produkty.
Każdy wyciera sobie gębę Czarnym Piątkiem, bo tak dobre praktyki marketingowe nakazują. Każdy chce być częścią tego zjawiska, łatwiej otwierających się portfeli klientów. Niestety często idzie za tym praktyka manipulacji, zawyżania cen i innych. Trzeba naturalnie wykazać się rozsądkiem, by wynaleźć prawdziwie dobre promocje, których jak na lekarstwo. Każdy, kto jednak ma swoją jasno określoną listę zakupową, doskonale wie jak prezentowały się ceny produktów ze swojej listy, więc naturalnie nabrać się nie da na farbowane promocje.
Ja w tym roku pokazałem Wam swoją listę zakupową, utworzoną już właściwie dawno temu, Black Friday miał być tylko sposobnością do sprawdzenia, czy faktycznie ceny będą mniejsze niż zwykle, by dokonać zakupu. Co najważniejsze, zakładałem kupno właściwie tylko słuchawek, bo wiedziałem, że kombinacja kilku zakupów nie wchodzi w grę.
Sony WH-1000XM2
O ironio, we wpisie celowałem w XM3, bo po co kupować starszy model, który teoretycznie cenowo aż tak bardzo nie odstaje? Jak się jednak okazało Sony już przed czarnym piątkiem obniżyło ceny poprzedniej generacji XM2 do 999zł, niestety najnowsza generacja pozostała w stałej cenie 1700zł.
Byłem zawiedziony, bo liczyłem na przynajmniej 300zł rabatu na najnowszy model i pewnie bym się na niego zdecydował.
Ostatecznie zasięgając opinii Łukasza, który nie tak dawno robił dla Was recenzję WH-1000XM2 i uzupełniając swoje informacje o inne video recenzje porównawcze obu modeli, wiedziałem, że nie warto dopłacać 700zł do XM3. Moje Samsung Level Over spisywały się wybornie, ale zdecydowałem się na zmianę właściwie z dwóch powodów:
- gabaryt
- brak Noise Cancelling
Dużo latam samolotami i cholernie brakowało mi tych dwóch ficzerów. XM2 spełniały oba warunki, za obniżone pieniądze, więc nie zwlekałem. Kupiłem i… jestem bardzo zadowolony. Dodatkowym efektem było, że wydałem teoretycznie mniej niż zamierzałem, więc należało spożytkować nadwyżki.
SONOS BEAM
Szaleństwo. Długo walczyłem ze sobą czy kupić Beam, czy nie. To w zasadzie jeden z głównych punktów na mojej liście, od kiedy jestem posiadaczem Sonos Play:1. Zakochałem się w tych głośnikach, ich jakości i komforcie korzystania jaki dają. Jeden z moich ukochanych produktów i brandów.
Mój ulubiony Sonos w końcu prezentuje tańszy soundbar – poznajcie Sonos Beam
Do moich jedynek Sonos Playbar miał być nieuniknionym uzupełnieniem, ale wiedziałem, że będę musiał wygrać na loterii, żeby wydać 3500zł na soundbar. Niestety kosmos cenowy, dlatego ogromnie się ucieszyłem, kiedy pojawił się Sonos Beam. Oczywiście daję on nieco mniejsze możliwości i dedykowany jest do małych i średnich pomieszczeń, ale jest o połowę tańszy niż Playbar. To oczywiście dalej kupa kasy, ale od kiedy Beam pojawił się na rynku, wiedziałem, że go prędzej czy później kupie.
Najważniejszą dla mnie opcją było to, że w połączeniu z moimi dwoma Play:1 umożliwi on dźwięk przestrzenny, a to był dla mnie klucz. Zostało trochę kasy ze słuchawek, pojawiła się promocja -200zł, ja wiedziałem że kupie sobie go pod choinkę, więc ostatecznie nieco prezent przyspieszyłem.
Nie powiem, wahałem się naprawdę długo, wyrzuty sumienia nie dawały żyć, ale skoro i tak miał być w moim posiadaniu, to -200zł mniej ostatecznie mnie przekonały. Głośnik w drodze i to właśnie jego nie mogę doczekać się najbardziej! Wisiałem też sporo na infolinii Sonosowej (która działa wybornie!) i dowiedziałem się wielu smaczków, którymi się z Wami podzielę przy recenzji Beama.
Kieszenie puste, wyrzuty sumienia przełknięte, pozostała radość i ekscytacja na wizytę kuriera na początku tygodnia.