Child Game, czyli o 3. sezonie Squid Game. Recenzja finałowej odsłony serialu Netflixa
Squid Game dobił do finałowego odcinka. Trzeci sezon był ostatnim spotkaniem z bohaterami tego serialu, więc nadszedł czas na małe podsumowanie. Zapraszam do recenzji.

Bardzo czekałem na 3. sezon Squid Game. Po mocnym cliffhangerze poprzedniej odsłony, byłem ciekaw, jaki pomysł na kontynuację mają twórcy. Plan naszego głównego bohatera okazał się bardzo niedopracowany, zginęło wiele osób, a przede wszystkim jego dobry kumpel. Jaki plan wobec niego ma organizator morderczych gier? Czy jego dalszy pobyt ma w ogóle sens? Parę pytań i odpowiedzi, które stosunkowo szybko poznaliśmy. Czy ostatnie sześć odcinków były nacechowane emocjami, jakie towarzyszyły mi przez ostatnie dwa sezony?
Squid Game – recenzja 3. sezonu
Squid Game w 3. sezonie można podzielić na trzy segmenty: wprowadzenie ze świetnym, drugim odcinkiem, wątkami pobocznymi (dziejącymi się poza wyspą), o których łatwo zapomnieć oraz finałem, który powinien dostarczyć więcej emocji. Oczywiście nie jest zaskoczeniem, że nasz główny bohater Gi-hun Seong będzie nadal w grze. Jest już teraz na skraju rozpaczy. To człowiek, który stracił już wszystko. De facto – przy życiu trzymała go zemsta i wymierzenie sprawiedliwości. I to również – niestety zostało mu zabrane. On już nawet nie ma siły żyć, nie ma już nikogo. Wie, że został pokonany, a jego dalsza obecność w turnieju nie ma sensu. I twórcy całkiem sprawnie nadają mu motywację. W serialu pojawia się dziecko – symbol niewinności i jednostka społeczna, która potrzebuje opiekuna. Tak – w dużym uproszczeniu. Nadaje to nieco sensu jego życiu. To też chwilowa nadzieja na naprawienie błędów przeszłości, aby tym razem być dobrym ojcem, albo chociaż kimś w stylu rodzica.
Po wydarzeniach z drugiego odcinka trudno nam kibicować komukolwiek innemu, więc team Gi-hun Seong i dziecko to świetny duet. Tym razem twórcy zaserwowali nam gry, nawiązujące do zabawy w chowanego oraz skakania przez skakankę. I zawsze doceniałem inwencję twórców we wprowadzaniu do serialu elementów znanych z dzieciństwa i przekładania ich na morderczą formę. Nadal mają głowy pełne kreatywnych pomysłów.
Trzeci sezon nie jest tak zły jak większość opisuje, ale do ideałów daleko
Jednak nie jest to sezon idealny. Ba! Do ideałów to mu daleko, aczkolwiek wstrzymałbym się z opinią, że to jeden z najsłabszych finałów w historii telewizji – a takowe recenzje już czytałem. Pierwszą bolączką są dodatkowe wątki, które dzieją się poza wyspą. Jeden to historia więźniarki, a drugi – policjantów, którzy chcą odkryć, gdzie znajduje się arena Squid Game. I nie miałbym nic przeciwko tym pomysłom, gdyby nie to, że tak w zasadzie – prowadzą one donikąd. Jest ich rozwiązanie w finale, ale nie wpływa to w żadnym stopniu na poczynania bohaterów. Owszem – nadają dodatkowego kontekstu, ale przykładowo – w żaden sposób nie mogłem kibicować wspomnianej więźniarce. Chyba nie poznaliśmy się na tyle dobrze, a scenarzyści o to nie zadbali. I w mojej opinii – to wypychacze, aby ten sezon miał 6 odcinków, a nie trzy.
Dać się odczuć, że początkowy plan miał być inny. Twórcy zakładali tylko jeden dodatkowy sezon, ale postanowiono go rozszerzyć na dwa. I jestem święcie przekonany, że anulowanie tych zbędnych wątków sprawiłby, że odbiór serialu byłby lepszy. Jeden – nawet dłuższy sezon i zamknięta historia, pełna tajemnic i lepszego tempa. I mam wrażenie, że twórcy sami zapomnieli, jaka była ich myśl przewodnia – krytyka kapitalizmu i nierówności społecznych. Pojawią się nawet VIP-y, gdzie jeszcze nieco czuć to przesłanie, ale to kolejny element, który wydaje się „doklejony” już po oddaniu produktu do finałowych oględzin.
A jak wypada sam finał? No sam nie jestem zaskoczony, jak się ta historia kończy. Jednak – wynudziłem się strasznie i szczerze mówiąc – czekałem na napisy końcowe. Ostatnia gra nie była zbyt interesująca i zdecydowanie zabrakło mi emocji, które łatwo można było wydobyć. Staram się pisać z jak najmniejszymi spojlerami, więc nie podam wam na tacy zakończenia. To zwieńczenie trudnej drogi, pełnej cierpienia, chciwości i degrengolady ludzkiej. Jedna osoba, której się kibicuje to finalnie Gi-hun Seong. Szkoda, że twórcy postanowili uśmiercić wcześniej bohaterów, do których czuło się sympatię. Postawić w ostatniej rozgrywce postaci, które nie są do szpiku kości zepsute? To byłoby ciekawe rozwiązanie, a tak jest zachowawcze.
Werdykt
Trzeci sezon Squid game ma parę fajnych elementów, ale też bardzo wiele błędów. Największym z nich jest odczuwalny brak pomysłu na wątki drugoplanowe i odpowiedni flow w finale. Ja też nigdy nie traktowałem serialu jako rzecz objawioną, tylko produkcję, która wciąga i się nie nudzi. To też były proste triki scenarzystów, opierające się na szantażu emocjonalnym, ale to dobrze działało. Niestety – poza świetnym, drugim odcinkiem (jednym z lepszych w całych trzech sezonach), to emocji mamy tutaj za mało.
A ostatnia scena to już też pewne, przykre świadectwo. Serial, mający być sprzeciwem – rozrywkowym, ale bądź, co bądź sprzeciwem – wobec kapitalizmu, staje się tym samym, co reprezentują krytykowane grupy społeczne. Tylko pieniądz się liczy w tym świecie, moi drodzy czytelnicy. Czekacie na amerykańską wersją lub spin-off kręcony przez amerykanów? Ja niekoniecznie, a coś mi się wydaje, że ku temu bliżej nam, niż dalej. Finalnie cały serial oceniany nadal na 7/10, ale finałowe odcinki to 5/10 z małym plusikiem za drugi odcinek.