iPhone 14 Pro Max zastąpił mojego iPhone’a 14 Pro – moje odczucia po przesiadce
Dwa tygodnie temu mój iPhone 14 Pro wylądował w szufladzie. Od tego czasu codziennie towarzyszy mi iPhone 14 Pro Max. Czy faktycznie różnice pomiędzy modelami są tak subtelne, jak sugeruje specyfikacja? Moje doświadczenia pokazują mi coś zgoła innego.

Cześć, jestem Marcin i jestem fanboy’em Apple. Nie będę tego specjalnie krył, gdyż i tak wybrzmiewa to w moich wpisach traktujących o gigancie z Cupertino. Oczywiście potrafię również skrytykować firmę za decyzje, które uważam za niewłaściwe. Niemniej, cenię sprzęt z logo nadgryzionego jabłka na obudowie i stosunkowo często wymieniam go na nowy. Nie, nie mam tyle pieniędzy. Przeciwnie – przesiadki dokonuję zazwyczaj z uwagi na oszczędność. Sprzęt trzyma cenę i wymiana po roku, czasami dwóch latach, jest zwyczajnie opłacalna. Tym razem jednak nie muszę sprzedawać mojego iPhone’a 14 Pro. Smartfon trafił do szuflady, a najbliższy rok (lub kilka miesięcy do premiery 15-tek) spędzę z modelem iPhone 14 Pro Max. Jak prezentują się moje odczucia z migracji na nowy sprzęt?
iPhone 14 Pro Max vs iPhone 14 Pro – komfortowa praca i przyjemna rozrywka
Pierwsze, co odczułem po przesiadce to rozmiar wyświetlacza. Na 6,7-calowym LTPO OLED (XDR Super Retina) mieści się więcej treści niż na 6,1-calowym panelu mniejszego brata modelu Max. Jasność utrzymywana jest na tym samym poziomie i co ważne – podobnie przedstawia się kwestia zagęszczenia pikseli na cal. PPI wynosi w obu smartfonach 460, choć iPhone 14 Pro Max ma wyższą rozdzielczość. Tak czy inaczej – jako że często realizuję zadania zawodowe poza domem, w biegu – cieszę się z wyższego komfortu, który zapewnia większy ekran. Jest to dla mnie odczuwalna różnica.
- Zobcze także: iPhone 15 Pro ceny
Redakcja tekstu w panelu WordPressa, zaplanowanie publikacji czy kontakt z autorami i partnerami jest zwyczajnie efektywniejszy. Oczywiście, nie żyję samą pracą. Smartfon pełni u mnie również rolę sprzętu do rozrywki. Mam tu na myśli zarówno mobilne produkcje growe, jak i filmy oraz seriale. Nie da się ukryć, że większy ekran i wyższa rozdzielczość wpływają pozytywnie na wrażenia w każdej z wymienionych form „wirtualnego” spędzania wolnego czasu.
Choć lwia część specyfikacji wygląda bliźniaczo, istotną różnicą okazuje się akumulator, który oferuje pojemność nie 3200 mAh jak w iPhonie 14 Pro, lecz 4323 mAh. To w efekcie pozwoliło mi na około 3-8h dłużą pracę ze sprzętem. Dla mnie przełożyło się to na brak konieczności zabierania ze sobą powerbanku na krótkie eskapady.
Ergonomia nie taka oczywista
Lubię formę iPhone’a 14 Pro Max I nie przeszkadza mi to, że jest sporo większy od regularnego 14 Pro. Sprzęt leży w dłoni pewnie i używa się go wygodnie. Dostęp do przycisków również nie stwarza problemu. Jest jednak pewien niuans… otóż, telefon nadmiernie wypełnia kieszeń moich spodni. Nie wygląda to dobrze, kiedy mam na sobie dość opiętą garderobę. Całe szczęście nie ogranicza to moich ruchów i nie jest to opinia po dniu czy dwóch dniach, ale zdanie po dwóch tygodniach użytkowania.
iPhone 14 Pro Max będzie mi towarzyszył jeszcze długo i z pewnością popełnię kilka publikacji traktujących o nim. Podobnie, jak Sebastian wypowiem się również o Apple Watch Ultra, natomiast dodatkowo przygotuję obszerną recenzję słuchawek AirPods Pro 2. gen, a także ładowarki MagSafe Duo.