Kilkanaście dni temu podjąłem decyzję o zmianie smartfona, który służy mi jako podstawowe urządzenia mobilne. Nowym daily driverem został iPhone 14 Pro, który zastąpił iPhone’a 13 bez dopisku Pro w nazwie. Po 14 dniach postanowiłem podzielić się z Wami wrażeniami z użytkowania.
To nie będzie recenzja iPhone’a 14 Pro, bo takich w sieci jest na pęczki. Sprzęt zadebiutował kilka miesięcy temu i recenzenci zdążyli już przekazać sporo na jego temat. Ja chcę natomiast opowiedzieć Wam o samym procesie wymiany, spostrzeżeniach, realnych wartościach idących za wymianą oraz o cechach, które utwierdziły mnie o słuszności decyzji. Chcę także powiedzieć Wam, dla kogo podobna przesiadka będzie pozbawiona sensu lub zwyczajnie nieuzasadniona. Jeśli podobnie, jak ja wcześniej, bijecie się z myślami „wymieniać czy nie”, to materiał dla Was.
iPhone 14 Pro – powody wymiany smartfona
Staram się wymieniać prywatny smartfon co 12 do 24 miesięcy. W ciągu ostatnich lat były to sprzęty z logo nadgryzionego jabłka na obudowie, czyli iPhone’y. Standardowo wybierałem warianty bazowe, czyli XR, 11, 12 oraz 13. Spoglądałem na wersje Pro, ale będę z Wami szczery – nie mogłem znaleźć uzasadnienia dla wydania takiej kwoty na telefon. Zgoda, to jedno z moich dwóch głównych narzędzi pracy. Telefon, jak i komputer generują u mnie przychód w sposób bezpośredni. Moje potrzeby w ciągu ostatniego roku znacząco się zmieniły, przez co zdecydowałem o zakupie nowego komputera, o którym pisałem we wcześniejszym materiale. Nie traktowałem tego jako kosztu, a raczej inwestycji w narzędzie. Tak samo postanowiłem potraktować kwestię smartfonu.
Mógłbym zainwestować w dyktafon, aparat, kamerę oraz inne, mniej istotne elementy, z których korzystam na co dzień, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Czy to oznacza, że wcześniejsze urządzenie nie spełniało moich wymagań? Tak i nie. Apple iPhone 13 oferuje satysfakcjonujący czas pracy na akumulatorze, szczegółowe i przyjemne dla oka zdjęcia, które trafiały do recenzji na dailyweb, a także design, który może się podobać. Do tego dochodziła topowa wydajność i niezawodność. Czego chcieć więcej? Tutaj w grę weszły dwie sprawy – pierwsza wynikająca z nowych funkcji fotograficznych, druga, czysto użytkowa, może nieco płytka, ale co tam – jestem geekiem.
Aparat to bez wątpienia najważniejszy powód wymiany. Apple zrobiło istotny krok w przód, dając użytkownikowi nowy sensor o rozdzielczości 48 MP. Jako że korzystałem wcześniej z modelu podstawowego, przesiadka oznaczała dla mnie dodatkowy bonus w postaci teleobiektywu. Ten okazuje się niezwykle przydatny w aspektach zawodowych. Nie, ani teleobiektyw, ani ultraszeroki kąt nie stanowią ideału, ale podstawowa (szerokokątna kamera) wniosła do mojego workflow całkiem sporo. Przede wszystkim, chcąc robić zdjęcia w rozdzielczości 48 MP, muszę przełączyć się w tryb Apple ProRAW i tutaj dzieje się prawdziwa magia. Mam nie tylko szczegółowe fotografie, ale także możliwość ich „wywoływania”. Oczywiście sam sensor oraz oprogramowanie wspierane nowym procesorem Apple A16 Bionic wpłynęły na ogólną jakość zdjęć, a nowy sensor-shift OIS zapewnia przekapitalną stabilizację. Sporo na temat fotografii opowiem Wam przy okazji fotograficznego porównania iPhone 14 Pro z Samsungiem Galaxy S23 Ultra. Tymczasem poniżej możecie zapoznać się z kilkoma przykładowymi zdjęciami. Na uwagę zasługuje też tryb filmowy, który w tym modelu zapewnia dokładniejszy efekt głębi i co ważne – pozwala nagrywać w rozdzielczości 4K. Niby drobnostka, ale korzystam z niej nieustannie.
Czuję się w pełni ukontentowany
Martwiłem się, czy inwestycja okaże się trafna. Jak możecie przeczytać wyżej, fotograficznie jestem oczarowany. Nie będę jednak ściemniał i przyznam się, że chciałem także pewnego powiewu świeżości, którą iPhone 14 Pro mi zapewnił. Dynamic Island to ciekawy dodatek, który – wiem, że to próżne – ale sprawia mi przyjemność podczas pracy ze sprzętem. Ekran 120 Hz w stosunku do 60 Hz z iPhone’a 13 – nietrudno docenić płynność, natomiast i tak uważam, że nie jest ona tak duża, jak sądzą niektórzy. Różnicą, niemałą, jest za to AOD, czyli zawsze włączony ekran. Testując smartfony z Androidem, dosłownie rozpływałem się nad tą funkcją. Teraz mam ją na co dzień.
Nie dostrzegłem żadnej różnicy w temacie wydajności. Obydwa urządzenia działały nader sprawnie. Plusem jest to, że: po pierwsze – przesiadłem się na wariant Pro, po drugiej – to model o rok młodszy. W praktyce przełoży się to na dłuższe wsparcie, które pozwoli mi później sensownie odsprzedać sprzęt oraz możliwość cieszenia się pełnią nowości w każdej kolejnej iteracji systemu iOS.
Prawda jest taka, że moje wymagania są specyficzne, a z racji wykonywanej pracy, staram się korzystać z możliwie świeżego sprzętu. Nie uważam natomiast, że na podobną przesiadkę powinni zdecydować się inni użytkownicy 13-tek. W zasadzie, jeśli nie potrzebujecie teleobiektywu, zdjęć RAW (w 48 MP), spokojnie możecie pominąć tę generację. Dynamiczna wyspa i kilka drobnostek nie jest wartych kwoty, jaką Apple życzy sobie za sprzęt. Dodam, że nadchodząca generacja iPhone’ów otrzyma więcej ficzerów, a co ważne – najprawdopodobniej uświadczymy tam obecności portu USB-C, który zastąpi wysłużone złącze Lightning. Warto poczekać.