Dosłownie dzień przed moim tygodniowym urlopem przyjechała do mnie stacja ładująca NAVITEL NS150, którą zabrałem w podróż. Chciałem dziś podzielić się z Wami kilkoma istotnymi spostrzeżeniami dotyczącymi tego nietypowego, choć niebywale przydatnego i funkcjonalnego urządzenia. Zanim popełnię pełną recenzję stacji, zapraszam Was na rozszerzone pierwsze wrażenia.
Będę z Wami szczery. Otacza mnie wiele urządzeń elektronicznych wyposażonych we wbudowany akumulator, ale nieszczególnie zwracam uwagę na czas pracy na jednym ładowaniu. Wszystko przez to, że gdziekolwiek się udaję, zabieram ze sobą, co najmniej jeden powerbank. Taki dodatek nie zajmuje zbyt wiele miejsca i mogę schować go w kieszeni spodni lub w „nerce” przewieszonej przez ramię, nazwanej niegdyś „kołczanem prawilności”.
Sprawa nieco komplikuje się w przypadku dłuższego wyjazdu, na który poza prywatnym smartfonem, aparatem, notebookiem i słuchawkami, często zabieram na przykład lodówkę turystyczną. Okazuje się, że w takich sytuacjach sprawdzi się nie powerbank, lecz stacja ładująca.
NAVITEL NS150 pojechał ze mną na urlop
Dobrze, nie będziemy budować tu zbędnego storrytellingu. Zamiast tego powiem Wam, co przyciągnęło moją uwagę. Przede wszystkim – design. Stylistyka jest dość oryginalna i stanowi połączenie nowoczesności z elementami retro, a przynajmniej tak odebrałem sprzęt. Skórzany uchwyt pozwalający na wygodne przenoszenie NAVITEL NS150 jest miękki w dotyku, a jednocześnie trwały. Sprzęt straciłby swój urok, gdyby producent zastosował tutaj ordynarny plastikowy pasek.
Miłym zaskoczeniem było dla mnie też to, że w zestawie sprzedażowym, poza samą stacją ładującą znalazły się kabel ładujący USB-C do USB-A, kabel USB-C do USB-C, inwerter 12V-220 V / 150 W oraz – uwaga – przewód do odpalania samochodu. Tak, nasz NAVITEL NS150 może pomóc nam w przypadku wyczerpania akumulatora. Nie jest to częsty problem, ale jeśli wybraliście się pod namiot, słuchaliście muzyki z głośników auta, które stało długo nieuruchamiane, to całkiem realny scenariusz.
Na przeróżne wyjazdy często zabieram ze sobą lodówkę turystyczną. Przydaje się ona w przeróżnych miejscach, ale jej działanie ograniczone jest dostępem do zasilania. W aucie najczęściej podłączam ją do ładowarki samochodowej, ale w plenerze stacja ładowania okazuje się wyjątkowo pomocna. Uprzedzam pytanie i odpowiadam – tak, NAVITEL NS150 obsługuje wejście zapalniczki 150 W. Nie martwiłbym się także o zbyt szybkie zużywanie wbudowanych ogniw. Mamy tutaj bowiem łączną pojemność na poziomie 60 000 mAh. Bez przeszkód możemy więc ładować smartfony, zasilać lodówkę oraz od czasu do czasu podpisać do zestawu komputer.
Jest lepiej, niż podejrzewałem
Skoro jesteśmy przy ładowaniu, dodam, że w panelu z gniazdami znajdziemy dwa porty USB-A (15 W) służące do ładowania oraz jeden port USB-C obsługujący ładowanie mocą 60 W. Akcesorium możemy ładować mocą 45 W właśnie za pomocą tego gniazda. Na prawej stronie mamy także wejścia 12 B i EC5.
Zestaw o wymiarach 15,7×12,5×7,6 cm waży śmieszne 1420 gramów, czyli niewiele więcej niż mała paczka cukru. To czyni urządzenie mobilnym. Nawet jeśli przyjdzie nam taszczyć NAVITEL NS150 kilka kilometrów w drodze nad jezioro, nie spowoduje to u nas dyskomfortu.
Czekajcie na pełny test
Choć mamy już sporo notatek i pomiarów związanych z testem, pełna recenzja zostanie opublikowana dopiero za kilka dni. Chcę sprawdzić jeszcze kilka scenariuszy i dać Wam możliwie rozbudowany materiał, w którym wyczerpię wszystkie istotne dla potencjalnego użytkownika kwestie. Jeśli macie pytania lub chcecie, abym sprawdził dla Was konkretny element, dajcie znać w komentarzu pod wpisem lub w naszych mediach społecznościowych.
Więcej informacji o NAVITEL NS150 znajdziecie na stronie producenta.