Początek 2023 roku obfituje w informacje dotyczące redukcji zatrudnienia w firmach skoncentrowanych na rozwoju technologii. Oberwał także gamedev.
W zasadzie trwa to już od kilku miesięcy. Co rusz pojawiają się informacje na temat tego, że ten lub inny gigant decyduje się na redukcję zatrudnienia. Powód? Zazwyczaj ten sam, czyli nadchodząca recesja. Niezależnie od tego, jak mocno w nas wszystkich uderzy ten kryzysy, to duże firmy już teraz próbują się do niego przygotować. Oszczędności szukają w dużej mierze w ludziach, nie w procesach lub modelu biznesowym. Zwalniają, ta choroba, zaraza redukcji etatów zatacza coraz szersze kręgi. Gamedev też oberwał, ponieważ w ostatnich tygodniach pojawiło się kilka niepokojących informacji na temat zwolnień w tej branży.
Czy to faktycznie oznacza, że w gamedevie dzieje się coraz gorzej?
Cóż, to zależy. Tak naprawdę obserwujemy tylko i wyłącznie wierzchołek góry lodowej. Udające studia niezależne nie mają, aż takiej siły medialnej. Na próżno również szukać jakiś statystyk na ten temat. Tragedie małych twórców, a także ludzi pracujących w samotności rozgrywają się po cichu. Nie przeczytamy o nich na głównej stronie opiniotwórczego portalu. Jedynie, od czasu do czasu, pojawiają się dłuższe posty na forach branżowych. Bywa, że są pełne goryczy, ale najczęściej są to historie o ryzyku, burzliwym okresie pracy nad grą i upadku. Powody tego ostatniego nie zawsze są jasne na pierwszy rzut oka, dlatego doceniam szczególnie te wpisy, w których pojawiają się informacje na temat sprzedaży, marketingu, szeroko rozumianego budowania społeczności oraz pozyskiwania funduszy. Właśnie na ten ostatni aspekt, aktualna sytuacja na rynku, może wpłynąć. Od razu zaznaczam, że otrzymanie kasy od większego wydawcy, nigdy nie było proste i przyjemne.
Wysyłając pitch, trzeba pamiętać o tym, że nie jest się jedynym. Najpierw sama idea musi przykuć uwagą, potem warto też pokazać jakiś grywalny prototyp. Koniec końców i tak warunkiem niezbędnym jest przejście przez sito różnych analizy. Od rynkowej, bo przecież włożone pieniądze muszą się zwrócić, po weryfikację ryzyka, bo dobrze byłoby zainwestować w coś, co jednak zostanie stworzone.
Dlatego myślę, że wydawcy, nakręceni dyskusjami o nadchodzącej i podgryzającej wszystkich recesji, mogą się stać jeszcze ostrożniejsi. Efekt? Jeszcze dłuższe okres sprawdzania propozycji spływających od twórców gier. Przedłużające się negocjacje dotyczące kosztów opracowania samej produkcji. Bardziej restrykcyjne milestone’y, w których konieczne będzie dostarczenie odpowiedniej jakości produktu, aby zachować finansowanie. Zresztą, myślę, że warto pamiętać także o tym, że dostanie się pod opiekę większego wcale nie oznacza, że studio jest od razu bezpieczne. Przekonały się o tym Bethesda oraz studio 343 Industries. Pierwsza firma tworzy grę „Starfield”, a to jest silnie reklamowany produkt. Osobiście mam wrażenie, że jest wręcz traktowany jako zachęta do zakupienia Xboksa oraz opłacania giereczkowego abonamentu od Microsfotu. Natomiast 343 Industries jest odpowiedzialne za serię „Halo”. W 2021 roku wydano najnowszą odsłonę, „Halo Infinity”, które stała się grą-usługą i raczej nie zdobyła zbyt wielu oddanych zwolenników.
Co nie znaczy, że teraz oba te tytuły od razu upadną. Ta sytuacja po prostu pokazuje, że być jednym z wielu studiów w portfolio potężnej korporacji wcale nie zapewnię całkowitego bezpieczeństwa. W czasie cięć wszyscy dostają nożem, nawet praca przy kluczowym projekcie to za mało, aby wywinąć się spod ostrza.
Tak się uczepiłem tego Microsoftu, a przecież zwolnienia zapowiedziały też takie firmy jak Riot Games oraz Unity
Pierwsi postanowili usunąć 46 etatów, ale dalej zatrudniają. Drudzy to już chyba sami nie wiedzą, jak poradzić sobie z własnymi problemami. W zeszłym roku pisałem o tym, że sytuacja Unity jest trudna. Najpierw inwestowanie w nowe firmy, różnego rodzaju zapowiedzi dotyczące nadchodzących technologii, które miały być wrzucone do silna. Chyba nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo zwolnienia zaczęły się już kilka miesięcy temu, a kontrowersyjne wypowiedzi prezesa wcale tylko pogorszyły nastroje wśród inwestorów, pracowników oraz twórców gier. Mimo to uważam, że sytuacja w Unity blednie przy tym, co dzieje się w Ubisofcie. Jest to firma posiadająca w swoim portfolio mnóstwo rozpoznawalnych serii. Od „Assasins Creed”, przez „The Settlers”, na „Far Cry” skończywszy. Kolejne odsłony tych produkcji rozpalały wyobraźnie odbiorców, przykuwały na setki godzin do monitora. Tak było kiedyś. Moim zdaniem dzisiaj już niewiele zostało z tego legendarnego i kultowego Ubisoftu. Była to wielka firma, która obecnie zupełnie nie ma na siebie pomysłu.
Jest to także dowód na to, że nie da się w nieskończoność monetyzować wyłącznie kilku serii.
Czasem trzeba dorzucić coś nowego, zaryzykować i zachęcić klientów do zwiedzenia nowego cyfrowego świata. Taką ciekawą marką jest dla mnie „The Division”, był „Prince of Persia” oraz mogło być „Skulls and Bones”. Dlaczego mogło być?
Premiera została po raz kolejny przesunięta, a w międzyczasie pojawiły się doniesienia na temat tego, że Ubisoft anuluje kolejne projekty. Część z nich była w powijakach, więc w zasadzie słyszymy jedynie o nazwach kodowych. Zaczął się czas wielkiego sprzątania we francuskiej firmie. Co ciekawe jej prezes Yves Guillemot w liście do pracowników stwierdził, że teraz piłka jest po ich stronie. Tak jakby wcześniej nie była! Czytając te słowa, miałem wrażenie, że kadra zarządzająca w Ubisofcie lubi podkreślać swój udział, gdy wszystko idzie dobrze, ale gdy tylko pojawią się jakieś potknięcia, to już piłka jest po stronie pracowników. Nie dziwię się, że ludzie się wściekli, bo wcześniej nastroje również nie były wspaniałe. W 2021 roku wyszło na jaw, że atmosfera w Ubisofcie jest toksyczna. Najwyraźniej od tamtego czasu niewiele się zmieniło. Uważam, że w następnych miesiącach to właśnie w tej firmie dojdzie do kolejnych cięć w etatach. Dlaczego? Ubisoft, na chwilę obecną, nie ma żadnej wielkiej gry-usługi. Czegoś na miarę „Fortnite’a” lub gier sportowych od Electronic Arts.
Były jakieś próby z battle royale, ale szybciej zdechły, niż się zaczęły. Jakoś „The Division” też nie udało się porządnie rozwinąć i monetynować. Czy koś w ogóle pamięta jeszcze o kooperacyjnej „Rainbow 6: Extraction”? To nawet niezła gra była, szkoda, że zamiast nabrać rozpędu, nabrała wody w usta. Obawiam się, że po podobny los czeka cały Ubisoft.