Dostaliśmy „Shadow Bana” od Google i od niemal 2 lat szukamy powodu – Prolog #1
W sumie trochę się zeszło, odkąd walczymy z przywróceniem ruchu na DailyWeb od feralnego update algorytmu Google z grudnia 2020. Niegdyś ruch na poziomie miliona sesji, a od dwóch lat koszmarne spadki. Google najpewniej obdarzył nas Shadow Banem, a my od niespełna 2 lat bezskutecznie szukamy przyczyny. Postanowiłem podzielić się z Wami naszymi doświadczeniami, zmianami, eksperymentami i procesu poszukiwania przyczyny, tak by wszyscy, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, mogli wyciągnąć z tego coś dla siebie. To będzie mini cykl, zacznijmy jednak od prologu i tego co się właściwie wydarzyło i co przez ostatnie, prawie 2 lata zrobiliśmy, by powrócić, dalej bezskutecznie.

Na początek
Powstanie nam najpewniej kilka odcinków, aż do skutecznego rozwiązania problemu, ale chciałem zaznaczyć, że nie jestem ekspertem od SEO. Polegam na swojej drobnej wiedzy i dailywebowych doświadczeniach, ale przede wszystkim na pomocy od doświadczonych osób z branży, które podrzucają na bieżąco swoje spostrzeżenia i sugestie. Shadow Ban to forma robocza dla mnie, bo najbardziej odpowiada temu, co tu się dzieje. Niby jesteśmy, ale nas nie ma ;-) Równie dobrze i fachowo można to nazwać filtrem?
Co właściwie się wydarzyło?
Zapytacie, jakie są objawy? Otóż zniknął nam właściwie praktycznie całkowicie ruch z Google Discover i Google News. Oczywiście znajdziecie nas w zakładce Wiadomości, ale niestety praktycznie nigdy (nie licząc totalnie ekstremalnych wyjątków), nie znajdziecie nas w wyróżnionych wiadomościach w wynikach wyszukiwania, jak np. tu:
Za to w zakładce wiadomości pojawiamy się bez problemu:
Oczywiście ten drobiazg stanowi ogromną różnicę i determinuje ruch, który do nas trafia z mobile i z wersji desktop. Mało tego, jeśli wpiszemy w Google dailyweb.pl nie pojawi się również boks z Najnowszymi wiadomo mościami z: dailyweb.pl, jak to ma miejsce z naszymi konkurencyjnymi serwisami, np:
By zrozumieć problem w szerszej perspektywie, mam też dla was ciekawą ilustrację.
Ten obrazek wiele ilustruje jeśli chodzi o background całej sytuacji. Widać tutaj dwa mocne tąpnięcia, przede wszystkim w okolicach września 2019 r., także w okolicach stycznia 2021. Patrząc na daty i wykres z Senuto można wyciągnąć dwa wnioski, że uderzyły nas bezpośrednio dwa update algorytmu Google:
- 3 czerwca 2019 – Core Update
- 3 grudnia 2020 – Core Update
Znaczące akcje, które wykonaliśmy w międzyczasie:
- w okolicach marca 2020 usunęliśmy prawie 500 artykułów
- 21 maja 2020 usunęliśmy linki nofollow z całego serwisu (całość do follow)
Były też akcji, które najpewniej nie miały wpływu na wykres:
- Testowaliśmy YOAST SEO plugin na zmianę z aktualnie używanym Rank Math (bez wpływu)
- 19 kwietnia 2021 zmieniliśmy organizacje tego jak podpięty jest serwis rozładowani.pl
- nie wykazujemy go w sitemapie i feedzie DailyWeb, za to pokazujemy linki na głównej z redirectem 301
Co robiliśmy?
Oczywiście zaczęliśmy od audytu i wszystko, co właściwie zostało znalezione, zostało poprawione. W międzyczasie poszukiwałem błędów technicznych i właściwie przez pierwszy rok byłem pewien, że dostaliśmy po uszach, po aktualizacji algorytmu najpewniej przez jakiś błąd techniczny, a daty zwyczajnie się na siebie nałożyły. Niestety po roku szukania, okazało się, że skończyły się pomysły, a zrobiłem osobiście wszystko to, co tylko mogło rzucać cień podejrzenia (czesane logi, wymieniane wtyczki, a także przepisywane na natywne rozwiązania, odchudzanie serwisu, mocna optymalizacja, testy A/B) i tak od Core Update do Core Update. Jaki był efekt?
Właściwie żaden, prócz jednej, bardzo ciekawej obserwacji.
Ruch wracał na chwilę (tzn. 3-5 dni) w trakcie trwania Core Update, zarówno ubiegłorocznego czerwcowego (pojawił się nawet duży ruch z Discover), a także przy ostatnim z połowy września. Wówczas przez cały tydzień odnotowaliśmy wzrosty na poziomie 50% ruchu dziennego, a nasze niusy zaczęły się pojawiać w Top Stories w SERPach. Wróciło wszystko do normy, by właściwie na chwilę przed końcem update, wszystko wróciło do starej, marnej normy i dodatkowe 50% ponownie zniknęło.
Całość wygląda trochę tak, że Google wyłącza wszystkie włączone filtry na czas Core Update, po czym na końcu procesu są one z powrotem włączane. Oczywiście pewnie w zapleczu proces jest dużo bardziej skomplikowany, ale upraszczając, włączają przycisk i puff, znowu nas nie ma.
Content is the king?
Długo to trwało, bym dał sobie wytłumaczyć przez doświadczonych kolegów, że to nie problem techniczny, ale bardziej contentowy. Zmieniliśmy strategie i podejście do treści, zwiększając ich objętość i jakość, a nieco mniej ścigając się na niusy (które o ironio nie dają aktualnie wiele). Patrząc na dalszą niełaskę Google, to z pewnością nie to.
Znaleźliśmy dziury po wtyczce i kilkaset URL-i, które sypią błędem 404 i jestem w trakcie ich przepisywanie na 301, ale zapewniono mnie, że to najpewniej również nie to.
Co dalej?
Aktualnie plan jest dość prosty: skupić się na aktualnej bazie artykułów, znaleźć wszystkie te, które mogą być nie do końca kompatybilne z E-A-T i zwyczajne się ich pozbyć.
Kolejną akcją, które się aktualnie dzieje, to skanowanie wszystkich URL i ich generyczne sprawdzenie: pod kątem potencjalnych niedociągnięć, przekierowanie, 404, brakujących tytułów itp. O tym pewnie będzie w osobnym materiale, który już się pisze.
Strategia archiwizacji starych artykułów niusowych, a to w praktyce oznacza, że niusy starsze niż te sprzed kilku miesięcy pewnie nie mają większej wartości. Musimy ustalić, w jaki sposób nimi zarządzać.
Evegreeny na trudne czasy? Tak, to zdecydowanie dobra strategia, którą wdrożyliśmy w życie tuż po filtrze. Niemniej cały czas traktuję ją (może niesłusznie) jako tymczasową, bo wierze, że zaraz wrócimy do Google News / Discover.
I niestety na tym pomysły się kończą. Mam nadzieję, że dzieląc się z Wami własnym doświadczeniem, uda się pomóc innym osobom, które znalazły się w dość podobnej sytuacji, bez pomysłu na wyjście z niej.
Niestety wytyczne Google są koszmarnie enigmatyczne, gdzie powstaje masa miejsca na interpretacje i brak konkretnych odpowiedzi. Oczywiście rozumiem też, że udzielenie konkretnych odpowiedzi pozwoliłoby na manipulacje wynikami.
Wierzę trochę po cichu (a także nie mając już wiele do stracenia), że dzieląc się z Wami swoimi doświadczeniami i całym tym procesem, czy próbą powrotu do Google News, znajdzie się ktoś na białym koniu, który powie: hej, chłopaki, ale z tym i tym to daliście ciała, poprawcie to sprawnie. Tym magicznym sposobem wpadniemy w łaskę Google ponownie. Jeśli macie pomysły i sugestię, to każda na wagę złota, a ja wracam do skanowania 80 tyś. URLi.
Pozostałe artykuły z serii: