Fani wielkich, zwinnych i niebieskich postaci powinni zacierać ręce na widok dzisiejszej wiadomości. Avatar: Frontiers of Pandora stał się produkcją ozłoconą! Oznacza to, że grudniowa premiera powinna pozostać niezagrożona.

Nie minę się z prawdą, jeśli powiem, że Avatar: Frontiers of Pandora będzie jedną z najistotniejszych premier grudnia tego roku. Mam za to pewne obiekcje do nazwania jej największą, ponieważ w mojej głowie świta jeszcze debiut polskiej gry, która pojawi się dwa dni przed produkcją Ubisoftu. The Thaumaturge opisywałem na łamach naszego serwisu już kilka razy, bo po prostu wierzę w erpega Polaków.

//dzisiaj na dailyweb

Zdecydowanie mniejsze mniemanie mam o gamingowym Avatarze, ponieważ w wielu elementach przypomina on kolejną część serii Far Cry (a to dobre i złe wieści). O tym podobieństwie wspominali już dziennikarze z całego świecie, którzy mieli okazję przedpremierowo zasmakować życia członka grupy Na’vi. Tak po prawdzie mówiąc, nie ma potrzeby czytać ich zapowiedzi, ponieważ materiały promocyjne wystarczająco podkreślają wspomniane podobieństwa. 

Premiera gry Avatar: Frontiers of Pandora powinna odbyć się w zaplanowanym terminie 

Na całe szczęście już niebawem nie będziemy zmuszeni jedynie do oglądania gry. Na oficjalnym profilu gry pojawiły się wpis dotyczący ozłocenia produkcji. Oznacza to, że premiera, która odbędzie się już 7 grudnia, powinna pozostać niezagrożona.  

Avatar: Frontiers of Pandora

Warto tutaj podkreślić, że nie jest to ogólne zakończenie prac. Złoto w naszej branży oznacza wysłanie płyty z grą do tłoczni, ponieważ produkt oferuje już możliwość dokończenia przygody. Mimo wszystko deweloperzy nie mogę zaniechać jeszcze ślęczenia przy komputerach. Studio z całą pewnością rozpoczęło już pracę nad dopieszczaniem swojej gry.  

Efekt szlifowania zobaczymy zapewne w dniu premiery lub chwilę po w postaci “premierowej” aktualizacji – na pewno niejednokrotnie słyszeliście o ogromnej zawartości do pobrania w chwili debiutu. Nie wspominam także o marketingowcach, którzy w najbliższych dniach rozpoczną oblężenie naszych kont społecznościowych.  

Pracownicy studia Ubisoft oczywiście są wyjątkowo dumni z powodu ozłocenia swojej produkcji. Patrząc na pierwsze komentarze internautów, mogę powiedzieć, że zadowoleni są również gracze. Ba, spotkałem się nawet z obrazkiem, na którym widać złożenie zamówienia przedpremierowego. Mimo wszystko nie polecam jeszcze sięgać za portfel. Warto najpierw zapoznać się z opiniami recenzentów oraz innych zainteresowanych. A nie oszukujmy się, teksty promujące (lub nie) pojawią się jeszcze przed premierą. 

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Przedpremierowa opinia na temat gry Avatar: Frontiers of Pandora 

Nie będę tutaj komukolwiek wciskać kitu, mam mieszane uczucia co do gamingowego Avatara. Jak już wspominałem, równie dobrze mogłaby to być kolejna część flagowej serii francuskiego dewelopera. Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ostatnie części zaliczają coraz gorsze oceny. Można powiedzieć, iż wykorzystywana przez ostatnie lata formuła przestała się sprawdzać.  

Nie mogę jednak odmówić deweloperom nieprawdopodobnie przyjemnej rozgrywki, mimo że cierpi ona na pewną powtarzalność. Bierze się to z tego, iż Ubisoft boi się wprowadzać rewolucyjne zmiany do swoich gier, dlatego tak bardzo żerują na powtarzalności. Nie powiem, chętnie zobaczyłbym nieco więcej odwagi, którą może poszczycić się konkurencja. Na Ciebie patrzę From Software! Na całe szczęście Avatar: Frontiers of Pandora wciąż potrafi przykuć uwagę czymś wyjątkowym.  

Stworzony przez deweloperów świat jest po prostu unikatowy i z całą pewnością również intrygujący. Ostatni raz tak wielkie wrażenie zrobił na mnie Far Cry: Primal, ponieważ zaoferował prehistoryczną przygodę po dziewiczych i dzikich rejonach. Avatara przedstawiać nie muszę, ponieważ większość z nas widziała co najmniej pierwszą część na dużym ekranie. Fauna i flora od razu przyciągały uwagę widzów kolorami, egzotyką i wyjątkowością.  

Avatar: Frontiers of Pandora

Myślę, że francuskie studio nie odwzorowało filmowego świata w sposób idealny, ale to wcale nie oznacza, że efekt finalny jest zły. Nic z tych rzeczy! Rzućmy okiem na latające wyspy. W grach komputerowych takie obszary rozbudzają wyobraźnie i zachęcają do eksploracji. I tak właśnie mam po obejrzeniu materiałów z Avatara. A projekt obszarów? Piękne i widowiskowe polany, nietypowe obiekty skalne czy bujna roślinność. To wszystko robi fenomenalne wrażenie!  

W sieci pojawiło się nawet wyjaśnienie deweloperów, dlaczego zdecydowali się na widok pierwszoosobowy w Avatar: Frontiers of Pandora. Dla mnie odpowiedź jest prosta, aby chłonąć zaprojektowany świat. Przedzieranie się przez bujną roślinność ma w sobie pewną magię! Na nieszczęście tak wielkiego wrażenia nie robią na mnie pozostałe elementy. Najbardziej przeszkadzają mi mało czytelny interfejs, skromne animacje wybuchów, nieco irytujące pojedynki.  

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Martwię się też o kwestię fabularną, ponieważ pierwsze materiały promocyjne zapowiadają raczej średnią i przewidywalną historię. Mam jednak nadzieję, że się mylę. Naprawdę byłoby szkoda zaprzepaścić tak fajny materiał źródłowy. Odnoszę się tutaj do nietypowych zwyczajów naszej grupy niebieskich przyjaciół, pewnych rytuałów czy nawet łączenia ze światem. Dobrze byłoby to uwypuklić podczas opowiadanej historii (jak to miało miejsce w filmach). 

No cóż, swoje przemyślenia zweryfikuję już 7 grudnia, gdy Avatar: Frontiers of Pandora zadebiutuje na rynku. W ramach przypomnienia dodam, że zagramy na PS5, Xbox Series X/S, PC oraz Amazon Luna (granie w chmurze). Zachęcam jeszcze do sprawdzenia wymagań technicznych produkcji.